Czy 200 tys. dol. za spędzenie zaledwie kilku minut w kosmosie to zbyt wygórowana cena? Najwyraźniej nie, skoro Virgin Galactic – pierwsze przedsiębiorstwo oferujące turystyczne loty w kosmos na pokładzie pojazdów wybudowanych przez inną prywatną firmę Scaled Composites – zebrała już ponad 200 zamówień na bilety. Wyprawa w kosmos, nawet tak krótka, ma swoją przyciągającą magię. Zresztą taka eskapada kosztuje znacznie mniej niż oferowane przez Rosjan wycieczki na pokładzie rakiet Sojuz na Międzynarodową Stację Orbitalną, do odbycia których potrzebny jest specjalny trening i co najmniej 20 mln dol. w portfelu.
„Tania” oferta Virgin Galactic dla kosmicznych turystów nie byłaby możliwa bez Burta Rutana, znanego w USA inżyniera lotnictwa, który postanowił zbudować pierwszy w historii prywatny załogowy pojazd kosmiczny. Oraz miliardera i filantropa Paula G. Allena, współzałożyciela Microsoftu, który zechciał sfinansować szalony pomysł Rutana. Dzięki nim 21 czerwca 2004 r. z małej mieściny Mojave, w pustynnej części wschodniej Kalifornii, wystartował SpaceShipOne i wzniósł się na wysokość ponad 100 km, uznawaną za granicę kosmosu. Na tym pułapie można bowiem zobaczyć czerń Wszechświata ozdobioną gwiazdami, a w dole okrągłą błękitną Ziemię oraz doświadczyć stanu nieważkości.
Burt Rutan przyznaje jednak, że nie zabrałby się za budowę pojazdów kosmicznych, gdyby nie nagroda Ansari X Prize. Utworzyła ją w 1996 r. amerykańska fundacja X Prize, oferując 10 mln dol. temu, kto pierwszy – bez wsparcia rządowych pieniędzy – wybuduje pojazd kosmiczny zdolny wzlecieć na wysokość 100 km z co najmniej trzema osobami na pokładzie i powtórzy, to w ciągu dwóch tygodni od pierwszego startu (SpaceShipOne spełnił ten warunek w październiku 2004 r.).
To właśnie żyłka rywalizacji o miano konstruktora pierwszego prywatnego statku kosmicznego zdopingowała Rutana i Allena do zbudowania takiego pojazdu. Natomiast celem fundacji X Prize było złamanie monopolu organizacji rządowych, takich jak NASA, na wyprawy poza Ziemię oraz stworzenie turystyki kosmicznej. Wygląda na to, że został on w pełni zrealizowany: już w przyszłym roku SpaceShipTwo – zmodyfikowana i powiększona wersja pierwszego projektu Rutana – ma zabrać na pokład dwóch pilotów i sześcioro pasażerów.
Kosmos i medycyna
X Prize chce pobudzać te obszary nauki i techniki, w których potrzebne jest wyraźne przyspieszenie, a jego efekty przyniosą korzyści społeczeństwu. Dlatego po katastrofalnym wycieku ropy z odwiertu koncernu BP w Zatoce Meksykańskiej w portfolio fundacji znalazła się nagroda w wysokości 1,4 mln dol. dla tego, kto opracuje skuteczny sposób usuwania ropy z powierzchni morza. Rozstrzygnięcie konkursu za rok.
Kolejna nagroda też związana jest z ochroną środowiska i nosi nazwę Progressive Insurance Automotive X Prize. 10 mln dol. przypadnie twórcom czterokołowego samochodu, który wioząc czworo ludzi spali maksymalnie 2,5 litra na 100 km. Ogłoszenie wyników tego konkursu nastąpi już we wrześniu.
Fundacja X Prize chce także przyspieszenia spersonalizowanej medycyny, czyli leczenia dokładnie dopasowanego do specyfiki organizmu pacjenta. Jednym z jej narzędzi ma stać się genetyka, w tym możliwość dokładnego poznania budowy DNA każdego chorego. Dlatego amerykańska fundacja zebrała na ten cel aż 10 mln dol. Dostanie je zespół, który zbuduje urządzenie pozwalające sporządzić sekwencje genomów 100 osób w 10 dni przy niskim poziomie błędów oraz w cenie nieprzekraczającej 10 tys. dol. za genom.
X Prize nie rezygnuje również ze stymulowania ambitnych projektów kosmicznych. We współpracy z Google, który przeznaczył na ten cel aż 30 mln dol., ogłosiła konkurs na wysłanie na Księżyc robota potrafiącego pokonać co najmniej 500 m terenu oraz zdolnego przesłać na Ziemię fotografie i inne dane. Urządzenie musi w 90 proc. powstać z funduszy prywatnych oraz wylądować na Księżycu przed 31 grudnia 2012 r. Wówczas nagroda wyniesie 20 mln dol. (drugi termin to koniec 2014 r., ale wtedy zwycięzca zainkasuje tylko 15 mln). Drugi zespół, który wyśle swojego robota na Księżyc – przed końcem 2014 r. – dostanie 5 mln dol. Kolejne 5 mln może zgarnąć ta drużyna, której robot pokona ponad 5 km, zrobi zdjęcia urządzeń pozostawionych przez ludzi na Księżycu (np. w ramach programu Apollo), odkryje wodę w postaci lodu lub będzie działał przez 14 ziemskich dni.
2 miliardy na nagrody
Powyższe konkursy przyciągnęły już wielu chętnych, choć żeby liczyć na sukces, trzeba nie tylko pomysłu, ale i sponsora – twórcy SpaceShipOne włożyli w jego budowę 25 mln dol., więc nagroda nie pokryła nawet połowy poniesionych kosztów. Ale w takiej rywalizacji ważniejszy jest prestiż i laur zwycięzcy niż pieniądze. I na to właśnie liczą organizatorzy podobnych konkursów.
Według raportu przygotowanego przez znaną firmę konsultingową McKinsey&Co fundowanie nagród w różnych dziedzinach – od sztuki, poprzez akcje humanitarne, po naukę i technikę – staje się jednym z podstawowych sposobów wykorzystywania pieniędzy pochodzących od bogatych filantropów. Rynek nagród, które można dziś zdobyć na świecie, szacowany jest aż na 1–2 mld dol. Według McKinsey&Co, w ciągu ostatnich czterech dekad ogromnie zwiększyła się liczba wysokich nagród, czyli powyżej 100 tys. dol. – łączna ich wartość wynosi prawie 400 mln dol.
Co ciekawe, większość tych pieniędzy przyznawana jest za osiągnięcia w takich dziedzinach jak badania kosmiczne i lotnictwo, nauka i technologia oraz ochrona klimatu i środowiska. Jeszcze 10 lat temu tych obszarów dotyczyła tylko połowa nagród wyższych niż 100 tys. dol. Uwagę zwraca również to, że w ciągu ostatnich dwóch dekad większość dużych nagród można otrzymać za realizację konkretnych celów – takich jak te wyznaczane przez fundację X Prize.
Pomysł z tego typu nagrodami nie jest nowy: wystarczy przywołać ustanowioną w 1800 r. w napoleońskiej Francji nagrodę za wynalezienie sposobu konserwowania żywności, który potrzebny był przede wszystkim wielkiej armii, ale dzięki niemu mamy dziś na półkach sklepów słoiki i puszki z jedzeniem. Albo wynoszącą 25 tys. dol. (co wówczas stanowiło pokaźną sumę) nagrodę Orteiga za przelot non stop z Nowego Jorku do Paryża (lub w drugą stronę).
Zjawisko nie jest więc nowe, ale zaskakuje jego obecna skala. Przyczyn jest kilka. Firmy czy bogaci filantropi wolą przeznaczać pieniądze na konkretny cel – mają dzięki temu poczucie, że dzięki nim w jakiejś dziedzinie dokonał się namacalny przełom. Nie można również pominąć wątku medialnego – czego świetnym przykładem są właśnie nagrody X Prize. Przynoszą one sławę (lub reklamę) nie tylko ich zdobywcom, ale i fundatorom. Z drugiej strony fundacje takie jak X Prize mogą w szczytnych celach stymulować konkretne obszary nauki i technologii, z różnych powodów tkwiące w marazmie.
Więcej nagród, więcej patentów
Czasami też nagroda nie musi służyć dobru ludzkości, ale przynosi bardzo wymierne korzyści firmom. Przykładem tego jest nagroda ustanowiona przez firmę Netflix z USA, która wypożycza filmy i gry komputerowe przesyłając je pocztą. W ostatnich latach zdominowała ona amerykański rynek wypożyczalni i chce doskonalić swoje usługi. Dlatego przeznaczyła milion dolarów dla tego, kto o 10 proc. poprawi działanie internetowego systemu rekomendacji filmów dla klientów (nagroda została przyznana w ubiegłym roku).
Czy nagrody, zwłaszcza te „celowane”, są rzeczywiście skuteczne i przyczyniają się do postępu nauki oraz techniki? Jedyne badanie na ten temat przeprowadzili uczeni z Harvard Business School i Norwegian Business School. Przyjrzeli się oni programowi nagród (pieniężnych i honorowych) przyznawanych w latach 1839–1939 przez Royal Agricultural Society of England, mającemu stymulować rozwój rolnictwa. Okazało się, że nagradzani uzyskiwali również więcej patentów. „Mamy podstawy sądzić, że nagrody znacząco przyczyniają się do tworzenia technologicznych innowacji” – konkludują autorzy badania.