Nauka

Po przeczytaniu spluń przez lewe ramię

Magia trzyma się mocno

Deklarujemy racjonalizm, ale większość z nas podskórnie wierzy w magię. Daje to złudzenie panowania nad przypadkowym światem. Deklarujemy racjonalizm, ale większość z nas podskórnie wierzy w magię. Daje to złudzenie panowania nad przypadkowym światem. Björn Söderqvist / Flickr CC by SA
Czytamy horoskopy, boimy się czarnych kotów, a niektórzy z nas wciąż chodzą do wróżek po radę. Magia trzyma się mocno.
MRyanTaylor.com/Flickr CC by SA

Robotnicy pracujący na budowie w londyńskim Greenwich trafili na zakorkowaną kamionkową butelkę z wizerunkiem brodatego mężczyzny. W środku coś pływało. Archeolodzy od razu wiedzieli, że może to być popularna w XVI‑ i XVII-wiecznej Anglii butelka na czarownice (ang. witch bottle, niem. Hexenflasche), która miała wyłapywać złą energię, skierowaną w posiadacza butelki. Dotknięty klątwą zakopywał w ustronnym miejscu butelkę z własnym moczem, krwią, włosami, obciętymi paznokciami oraz gwoźdźmi i igłami. Magiczne ingrediencje wkładano do szklanych fiolek lub nadreńskich kamionek z podobizną inkwizytora Roberta Bellarmina (1542–1621), który skazał Giordano Bruno – wierzono bowiem, że jego groźne oblicze odstraszy złe duchy.

Dotychczas znaleziono około 200 takich butelek, ale żadna nie była pełna, dlatego brodacz z Greenwich natychmiast trafił do laboratorium. W czerwcowym „British Archaeology” Alan Massey z Wydziału Chemii Loughborough University i Richard Cole z Leicester Royal Infirmary napisali, że w butelce gwoździe, igły, włosy i paznokcie pływały w 300-letniej urynie. Wielkość paznokci dowodzi, że butelka należała do mężczyzny, staranny manicure, że był arystokratą, a kotonina (powstała w wyniku rozkładu nikotyny), że był nałogowym palaczem. Teraz trwają próby pozyskania jego DNA, by porównać je z materiałem genetycznym żyjących w Greenwich od wielu pokoleń rodzin bogaczy.

Istniały dwie szkoły: według jednej zaklęcie chroniło, dopóki butelka pozostawała nieodkryta i zamknięta, według drugiej należało ją wrzucić do ognia, by urok puścił, a wiedźma umarła. Echem tego ostatniego jest sprawa sądowa z 1682 r. z londyńskiego Old Bailey przeciwko 60-letniej Jane Kent, oskarżonej o zabicie Elisabeth Chamblet. Ponoć rzucony przez nią urok sprawił, że kobieta zaczęła chorować i zmarła.

Polityka 44.2009 (2729) z dnia 31.10.2009; Nauka; s. 74
Oryginalny tytuł tekstu: "Po przeczytaniu spluń przez lewe ramię"
Reklama