Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Moje miasto

Przyczepki, zaczepki i inne zrzutki

Obywatel młody

Członkowie Klubu Obywatelskiego Młody Obywatel z Lisewa Malborskiego. Od lewej: Łukasz Bzówka, Magdalena Markowicz, Bartłomiej Balcerek. Członkowie Klubu Obywatelskiego Młody Obywatel z Lisewa Malborskiego. Od lewej: Łukasz Bzówka, Magdalena Markowicz, Bartłomiej Balcerek. Krzysztof Mystkowski / KFP
Pora się obudzić! – dorośli uparcie nawołują młodych do obywatelskiej aktywności. Nie zauważając, że młodzi już wstali.
Anna Pawłowska – działaczka Młodzieżowego Strajku Klimatycznego.Tadeusz Późniak/Polityka Anna Pawłowska – działaczka Młodzieżowego Strajku Klimatycznego.
Polityka

Artykuł w wersji audio

Maciej Dunajski, dyrektor Szkoły Podstawowej w Lisewie Malborskim, właśnie wrócił z wizyty studyjnej w „Budzącej się szkole” w Dusocinie. Wyjazd zorganizowała piątka uczniów z siódmej klasy z pomocą absolwentów szkoły. Umówili busa, rozmowę z dusocińskim dyrektorem i program wizyty.

– Myślę, że w każdej szkole znajdzie się grupa chętnych do społecznego działania. To nie jest kwestia jakichś talentów, tylko coś, czego można się nauczyć. Pod warunkiem że jest zielone światło dla różnych pomysłów – uważa Dunajski.

W Lisewie Malborskim to światło świeci się od kilku lat. W 2013 r. szkołę zaprosiła do współpracy fundacja Pokolenia z Tczewa. Osobne projekty uczniowie realizowali pod patronatem Centrum Edukacji Obywatelskiej czy Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności. Jako Klub Obywatelski Młody Obywatel organizują w gminie debaty i fora poświęcone edukacji, doprowadzili do powołania młodzieżowej rady gminy, wiosną pod szyldem ogólnokrajowego ruchu zwołali u siebie Naradę Obywatelską o Edukacji. Przystanki autobusowe udekorowali muralami. Naprzeciwko szkoły wymalowali brązowo-czarny żuławski wiatrak. – Przy pierwszym muralu, który odtwarzał sylwetkę zrujnowanego dziś lokalnego kościoła, ludzie pytali: co, za karę robicie?. Bo przecież wiadomo, że jak młody coś maluje, to albo ma karę, albo niszczy – zauważa z sarkazmem Łukasz Bzówka, 17-letni członek klubu.

Przekonanie, że młodzi nie dbają o dobro wspólne, nie chcą się angażować społecznie, nie interesują się polityką, nie chodzą na wybory albo wybierają głupio, wśród Polaków trzyma się dobrze. Choć właśnie traci aktualność.

W całym kraju działa ponad 500 młodzieżowych rad miast i gmin (w przyszłym roku zapewne będzie ich 600), młodzi regularnie wychodzą na ulice, organizują w szkołach symulacje głosowań przed wyborami, a rzeczywista frekwencja tych, którzy mogą już głosować, 13 października była wyraźnie wyższa niż dotychczas – wyniosła 46,4 proc., niemal dwa razy więcej niż w 2015 r. (głosujących wśród młodych przybyło bardziej niż w większości starszych grup). Niby nie można mówić, że temat wciągnął masy – we wrześniowym badaniu firmy Indicator i Fundacji Konrada Adenauera, na grupie 1,2 tys. osób w wieku 18–30 lat, tylko 8 proc. pytanych powiedziało, że interesuje się polityką. 60 proc. zadeklarowało, że nie ma sprecyzowanych poglądów politycznych, a ponad jedna trzecia jest złego zdania o politykach. Tyle tylko, że „politykę” młodzi rozumieją niezwykle wąsko – jako hermetyczne programy, makiawelistyczne rozgrywki, ewentualnie jako władzę. Myślą tak nawet ci, którzy w praktyce politykę robią, czy to działając na rzecz wyznawanych wartości, czy to próbując zmieniać swoje najbliższe otoczenie.

Prof. Violetta Kopińska, pedagożka z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, dodaje, że osobnym nurtem jest to, co młodzi robią w internecie. – To dla nich nie jest żadna wirtualna, tylko realna przestrzeń życia i działania. Obserwują strony różnych organizacji i stowarzyszeń, komentują i udostępniają informacje, co też jest formą aktywizmu.

Szymon Detko, 19-latek, do niedawna szef Młodzieżowej Rady Miasta w Szczecinie, przypuszcza, że przez ostatnie 30 lat młodzi wychowani już w wolnej Polsce po prostu nie czuli, że muszą o coś walczyć, albo nie trafiał do nich przekaz dorosłych manifestacji, takich jak przechodzące cztery lata temu przez polskie miasta marsze Komitetu Obrony Demokracji. Z czasem zauważyli jednak, że ich też mogą dotknąć politycznie motywowane zmiany, które wcale im się nie podobają. Liczne młode twarze po raz pierwszy pojawiły się na Czarnych Protestach. Kwestie obyczajowe, w tym dotyczące praw środowisk LGBT, i dziś są wśród tematów, które młodych obchodzą najbardziej. Trafił w emocje części nastolatków Strajk uczniowski, zrodzony na fali wiosennego protestu nauczycieli, a obok niego Młodzieżowy Strajk Klimatyczny, ze swoimi wielkimi akcjami wiosną i jesienią.

U mnie w szkole jeszcze wiosną prawie wszyscy pili z puszek przez plastikowe słomki. Teraz noszą wielorazowe bidony napełnione wodą – zauważa Wiktoria Skórska z Warszawy, za dwa miesiące 18-latka, radna młodzieżowych rad dzielnicy i miasta. – Rozmawiają o polityce także ludzie, których rok temu bym o to nie podejrzewała, nawet jeśli jeszcze nie mogą głosować. Zadziałały kampanie profrekwencyjne przed wyborami w internecie.

I wbrew obiegowym przekonaniom młodzi nie popierają masowo prawicy. W ostatnich wyborach głosujący 18–29-latkowie niemal równie chętnie wybierali PiS, jak Koalicję Obywatelską (26 i 24 proc.). Owszem, częściej niż starsi oddawali głos na Konfederację (20 proc.), ale i na Lewicę (18 proc.). W pewnym stopniu może to wynikać z faktu, że na listach tych właśnie ugrupowań więcej było młodych kandydatów. Owszem, młodzi „konserwatywni patrioci” szczególnie rzucają się w oczy, także i z tego powodu, że z poglądami prawicowymi w pakiecie idzie skłonność do trwania w zdyscyplinowanych strukturach, większa niż u wyznawców poglądów lewicowych czy centrowych. Ci ostatni, zwłaszcza współcześnie, wolą działać doraźnie, zorganizować manifestację czy strajk, załatwić konkretną sprawę, następnie zająć się czym innym, potem do tamtej sprawy wrócić. Co nie znaczy, że są obojętni.

„Pieniążki” może jutro

Kłopot w tym, że u dorosłych wciąż dobrze trzyma się odruch, by traktować młodych protekcjonalnie. – To widać już na poziomie głębokiej podstawówki. Z dziećmi między trzecią a czwartą klasą można fenomenalnie dyskutować o władzy i demokracji. Ale szkoła skupia się na tym, żeby je uczynić „grzecznymi”. A potem zniesmaczeni nauczyciele narzekają: gdy pytam szóstoklasistów, co chcą zmienić w szkole, mówią, że nie wiedzą! Nie mają żadnych pomysłów, zero kreatywności! – zauważa Michał Romanowski, polonista z Lisewa Malborskiego, który przedstawia się jako „wspieracz działań młodzieżowych”. Gdy pod koniec podstawówki startuje tzw. edukacja obywatelska, przyjmuje się, że ma ona przygotowywać młodych ludzi do bycia obywatelami i obywatelkami. – Czyli zakłada się, że na wejściu tymi obywatelami nie są – podkreśla prof. Kopińska. – Jednocześnie to przygotowanie oferowane przez szkołę jest teoretyczne, często pozorowane, a najczęściej po prostu nudne. Gdy na kolejnym etapie okazuje się, że młodzi ludzie mimo wszystko chcieliby zrealizować się jako obywatele, zwodzi się ich albo wyśmiewa.

W Lisewie Malborskim po zorganizowanym przez gimnazjalistów forum lokalnym na temat braku współpracy między dorosłymi a młodzieżą pojawił się pomysł powołania młodzieżowej rady gminy. – Wszyscy przyklasnęli. Ale gdy na komisji „dorosłej” rady dotarliśmy do tematu finansowania, większość radnych zrobiła wielkie oczy: Chcecie pieniążki?! Cały pomysł próbowano storpedować – wspomina Łukasz Bzówka.

Podejście: „Jeśli już dzieci chcą się bawić w rządzenie, niech to robią bezkosztowo”, ma wyznawców w wielu częściach kraju. – Jako przedstawiciele młodzieżowej rady miasta uczestniczyliśmy w różnorakich kongresach – opowiada Szymon Detko ze Szczecina. – Organizatorzy często pytali: kto z was miał możliwość sfinansowania przyjazdu tutaj z budżetu gminy? Wielu uczestników nie podnosiło ręki. Nie dostawało żadnego wsparcia od samorządów. Żeby reprezentować swoją miejscowość, musieli wydać pieniądze swoje lub rodziców, ponosić koszt tego, że chcą troszczyć się o wspólne dobro.

Z młodych demonstrujących w trosce o przyszłość planety dorośli prawicowi politycy nawykowo już pokpiwają, w najelegantszym wariancie przypisując im egzaltację, niewiedzę i podatność na manipulację. Chętnie za to młodzieżową aktywność wciąga się w „dorosłą” polityczną zabawę, co widać było szczególnie wyraźnie na opisywanym już przykładzie Rady Dzieci i Młodzieży przy Ministerstwie Edukacji Narodowej, skrupulatnie dobranej przez szefową resortu Annę Zalewską i w poprzedniej kadencji przyklaskującej każdej inicjatywie władzy. Rada nowej kadencji zaczęła działalność od zachęt do uczestnictwa w akcji Polska Pamięta, wymyślonej, by odwrócić uwagę od obchodów Tęczowego Piątku.

Mimo apeli organizacji młodzieżowych niewiele demokratyczniej dobrano Radę Dialogu z Młodym Pokoleniem, bezpośrednio przy Kancelarii Premiera. To grono miało być niezależne od MEN. Współprzewodniczącymi Rady pod patronatem wicepremiera Piotra Glińskiego, tuż przed wyborami powołanej na pierwszą kadencję, zostali Piotr Mazurek jako przedstawiciel wicepremiera, i Piotr Wasilewski, dotychczasowy szef Rady przy MEN, kandydat na radnego PiS z Suwałk.

Sieć uwalnia

Dlaczego cały ten supeł hipokryzji i niechęci już mniej krępuje młodych? – Może znaczenie ma to, że dzisiejsi nastolatkowie to pierwsze pokolenie od najmłodszego dzieciństwa wychowane ze smartfonami w rękach, zanurzone w nowych technologiach? – zastanawia się Aleksandra Sawa, sama 24-latka, która obserwuje młodzieżową aktywność od środka, jako wiceprzewodnicząca Polskiej Rady Organizacji Młodzieżowych. – Nie są skazani na to, co oferuje im szkoła. I są też bardzo świadomi, że w szkołach brakuje edukacji obywatelskiej, klimatycznej, medialnej.

Annie Pawłowskiej, działaczce Młodzieżowego Strajku Klimatycznego, właśnie to spodobało się w ruchu, że jest w 100 proc. młodzieżowy, nie ma żadnej podległości, hierarchii. – Fakt, że aby np. zorganizować demonstrację, trzeba mnóstwo rzeczy przemyśleć i załatwić – zgody, zezwolenia. Gdy nie ma się doświadczenia, trwa to długo.

– Jak działamy? – opowiada Marysia Góralska, koleżanka Anny. – Spotykamy się zwykle raz w tygodniu, a najważniejsze kwestie uzgadniamy przez Slacka, komunikator internetowy bardziej przejrzysty niż Messenger. Ja, kiedy chciałam zaangażować się w MSK, poprosiłam koleżankę, która już w nim była, aby dodała mnie do strajkowej grupy na Slacku. Wtedy poczułam się pełnoprawną członkinią.

Dla Łukasza Bzówki projekt, z którego dziś ma największą satysfakcję, to „przyczepka – zaczepka”, zrealizowana w ramach programu Równać Szanse PAFW: – Zrobiłem kampanię crowdfundingową i przeprowadziliśmy zbiórkę na przyczepkę kempingową, która będzie naszą nową mobilną warsztatownio-kawiarnią jeżdżącą po gminie. Ludzie wpłacili 6 tys. zł, nie spodziewałem się takiego odzewu. Ostatecznie młodzi z Lisewa uznali, że poradzą sobie także bez „pieniążków” – budżetowego wsparcia dla młodzieżowej rady gminy. – Będziemy się starać o granty, tak jak to robimy przy okazji innych projektów – mówi Magdalena Markowicz, która w radzie jest sekretarzem.

Jak nie z wami, to sami

Choć nie da się ukryć, że tam, gdzie współpraca dorosłych i młodych układa się dobrze, działa się prościej i często skuteczniej. – Nasz największy sukces? Młodzieżowy budżet obywatelski – ocenia Szymon Detko ze Szczecina. Przyznaje, że i u nich „dorośli” radni pierwotnie reagowali na pomysł uprzejmym: „Może kiedyś…”. Ale pomógł dyrektor biura rady miasta. – Dzięki jego wsparciu prezydent Piotr Krzystek przeznaczył 330 tys. zł do rozdzielenia między szczecińskie szkoły ponadgimnazjalne, po 8,5 tys. zł na jedną. Uczniowie w kilkuosobowych grupach składali projekty, które można zrealizować za tę sumę: wymiana ławek, malowanie ścian, jakieś warsztaty albo festyn. Potem startowała promocja, a na koniec głosowanie. W ten sposób każdy nastolatek mógł pierwszy raz w życiu współdecydować, na co wyda pieniądze jego szkoła.

Działaczki Młodzieżowego Strajku Klimatycznego też przyznają, że oprócz kpin i lekceważenia od innej grupy dorosłych dostają realne wsparcie. – Wielu zgłasza się z pytaniami, czy czegoś nie potrzebujemy? Wpłacali na zrzutkę na Facebooku. Szczekaczki na protest czy inny sprzęt pożyczył nam np. Strajk Kobiet albo Inicjatywa Dzikie Karpaty – opowiada Anna Pawłowska.

Polska Rada Organizacji Młodzieżowych, w której wiceprzewodniczącą jest Aleksandra Sawa, musiała walczyć o to, by młodym pozwolono usiąść do Okrągłego Stołu ds. Edukacji, organizowanego pod patronatem premiera Mateusza Morawieckiego. Z początku ich obecność nie została zaakceptowana. – Zorganizowaliśmy więc sami cztery Uczniowskie Okrągłe Stoły. Rozmawialiśmy o sprawach, które nas dotyczą, takich jak opieka psychologiczna w szkołach, treści w podstawie programowej, prawa ucznia – mówi Aleksandra Sawa. Wnioski z prac dwuosobowa reprezentacja młodych przedstawiła premierowi, gdy wreszcie pozwolono jej wziąć udział w dwóch ostatnich spotkaniach oficjalnego okrągłego stołu. Z dyskusji uczniów będzie też raport, który zostanie przekazany m.in. szefowi rządu i ministrowi edukacji. Co dalej może stać się z tym raportem?

Co z innymi efektami namysłu i pracy młodych, którzy – wbrew zwyczajowym narzekaniom – dawno już nie śpią? Oni analizują, tworzą i mówią. Wygląda na to, że przyszła kolej dorosłych – aby zacząć uważnie i uczciwie młodych słuchać.

W ubiegłym roku Magda Markowicz z koleżanką zrobiły kolejną debatę – o tym, jak poprawić sensowność prac domowych. Nauczyciele i rodzice popierający ich tradycyjną formułę sprowadzali wystąpienia uczniów do absurdu. W końcu jeden z nich, Bartek, wyszkolony na warsztatach i projektach, grzecznie odpowiedział pewnej przerywającej mu mamie: Mam wrażenie, że pani śmieje się z tego, co mówię. – Ludzi wprawiło w osłupienie, że oto nastolatek wygłasza komunikat „Ja” – przyznaje polonista Michał Romanowski. Bartek wspiera Młodzieżową Radę Gminy. I – na razie półżartem – zapewnia, że w następnych wyborach wystartuje do tej dorosłej.

Polityka 49.2019 (3239) z dnia 03.12.2019; Społeczeństwo; s. 38
Oryginalny tytuł tekstu: "Przyczepki, zaczepki i inne zrzutki"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Nauka

Chroniczne zmęczenie: co to za tajemnicza choroba? Jesteśmy coraz bliżej przełomu

Postęp w zrozumieniu tajemniczej choroby, jaką jest zespół przewlekłego zmęczenia, hamują kontrowersje dotyczące jej przyczyn. Ale jesteśmy bliżej przełomu.

Paweł Walewski
13.05.2024
Reklama