EDWIN BENDYK: – Minęły dwa miesiące od zaprzysiężenia pani jako prezydent Gdańska. Jak wygląda miasto z prezydenckiego fotela?
ALEKSANDRA DULKIEWICZ: – Poznaję teraz te obszary aktywności urzędu, których wcześniej nie znałam. Spotykam się ze wszystkimi pracownikami. Utwierdza mnie to w przekonaniu, jak dobry mamy zespół. Po śmierci Pawła Adamowicza urzędnicy mają poczucie, że ich praca to rodzaj misji, że mają jakiś rodzaj długu wobec mojego poprzednika. To dla mnie wielki kapitał. Mam świadomość, że kieruję miastem sukcesu.
Nie wszyscy jednak podzielają to przekonanie o wyjątkowości Gdańska. Andrzej Zybertowicz tuż po śmierci Pawła Adamowicza mówił, że za jego prezydentury Gdańsk był miastem mafijnym; pani doświadcza hejtu, a upublicznienie nagrania z kamery sklepowej było mocnym przywitaniem w nowej roli.
Przekonałam się, że mam grubą skórę, ataki docierają do mnie jak przez szybę. Choć nie bagatelizujemy ich w urzędzie miasta, wypracowaliśmy z zespołem metodę działania. Każdy atak, pogróżki, hejt na portalach społecznościowych zgłaszamy organom ścigania. Praktycznie co tydzień jestem w związku z tym przesłuchiwana przez policję. Jesteśmy jednak zdeterminowani. Nie ma zgody na sianie nienawiści. Oczywiście boli, gdy puszczają ludziom hamulce, gdy widzimy, jak rośnie liczba listów chwalących zbrodniczy czyn zabójcy Pawła Adamowicza. Mam wrażenie, że ta wzbierająca fala wynika z atmosfery przyzwolenia. Mówimy więc w Gdańsku jasno, że zgody na takie czyny nie ma i jako samorząd będziemy domagać się egzekwowania prawa. Odwołując się zaś do wypowiedzi Andrzeja Zybertowicza czy Krystyny Pawłowicz, od dawna wiemy, na co ich stać.
Paweł Adamowicz był bardzo wyrazistym prezydentem, po jego śmierci często mówi się o „testamencie Adamowicza”, wizji polityki i zarządzania miastem, do której odnoszą się inni włodarze. Na ile czuje się pani tym testamentem związana?
Nie lubię słowa „testament”, wolę mówić o dziedzictwie – modelu budowania lokalnej wspólnoty i rozwiązywania miejskich spraw, jaki wspólnie wypracowaliśmy w Gdańsku pod kierownictwem Pawła Adamowicza. Oczywiście, pozostały szczególne, osobiste zobowiązania. Pod koniec ubiegłego roku rozmawialiśmy o realizacji Modelu na rzecz Równego Traktowania, o polityce integracji imigrantów. Szef chciał, żebym zajęła się tym osobiście. Dziś więc po objęciu urzędu realizuję te zadania, są one w zakresie moich bezpośrednich kompetencji.
To wcale nie jest łatwe wyzwanie, bo od politycznej decyzji do jej wdrożenia wiedzie długa i wyboista droga. Jestem zwolenniczką metody ewolucyjnej, a nie rewolucyjnej, polegającej m.in. na spektakularnych gestach, jak wprowadzenie karty LGBT. Dla wielu mieszkańców może to być krok niezrozumiały, wywołujący lęk wynikający z uprzedzeń, nieznajomości faktów. Dlatego skuteczniejsze wydaje mi się odwoływanie do konkretnych sytuacji, rozwiązywanie realnych problemów i nacisk na edukację, kształtowanie świadomości.
Proszę mnie dobrze zrozumieć, nie chodzi o brak odwagi. W połowie ubiegłego roku, gdy rozmawialiśmy o przyjęciu gdańskiego Modelu na rzecz Równego Traktowania jako polityki miejskiej, wcale nie było oczywiste, że Paweł Adamowicz zostanie ponownie prezydentem, nie był wtedy nawet faworytem. Mimo to, mimo politycznego ryzyka, zdecydował się przedłożyć dokument Radzie Miasta, uznając, że są momenty, kiedy trzeba odważnie stawać po stronie wartości. Mam takie samo przekonanie: warto opowiadać się po stronie wartości, w które się wierzy, bo to się po prostu w dalszej perspektywie opłaca.
Wielu komentatorów twierdzi, że decyzje, jakie Gdańsk i jego prezydent podejmowali w ostatnich latach, np. polityka integracji imigrantów i imigrantek, były wyrazem osobistego zaangażowania Pawła Adamowicza w walkę z rządem PiS.
Musimy rozróżnić dwie przesłanki. Pierwsza, osobista – podzielałam ją z Pawłem Adamowiczem – to wrażliwość na ludzki los, nieszczęście konkretnych ludzi, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji, czy to z powodu wojny, prześladowań, czy choćby z przyczyn ekonomicznych. I tak też myśleliśmy, tworząc program wyborczy na kolejną kadencję, mówiący o mieście, w którym każdy ma się czuć dobrze. Powodowały nami takie same pobudki – skoro jestem chrześcijaninem, chrześcijanką, to nie mogę odrzucić żadnej osoby w potrzebie.
Druga przesłanka, która wiąże się z obecnością imigrantów, głównie z Ukrainy, ale także Białorusi i innych państw, to fakt, że rzeczywistość zmienia się na naszych oczach. Coraz częściej imigranci przyjeżdżają całymi rodzinami. Można sprawy nie dostrzegać, udawać, że nie ma problemu. Jednak samorząd musi odpowiedzieć sobie na wiele pytań. Czy nasze szkoły są przygotowane na to, by zająć się dziećmi obcokrajowców? Jaki mamy pomysł na przyjęcie tych nowych mieszkańców do naszej wspólnoty? Czy chcemy planowanej i zorganizowanej integracji, czy pozostawimy ich samym sobie? Dziś z tymi pytaniami musi mierzyć się samorząd i to robimy, zdając sobie sprawę, że te kwestie zaważą na przyszłości naszych miast.
Mam nadzieję, że osiedlający się u nas imigranci znajdują tutaj lepsze życie, a my zyskamy kapitał kulturowej różnorodności i nowych mieszkańców, bez których niemożliwe byłoby funkcjonowanie lokalnej gospodarki.
Czy wiecie, kim są przybysze, jakie są ich plany – czy chcą się osiedlić na stałe, czy jechać dalej?
W ubiegłym roku Samorząd Województwa Pomorskiego, za pośrednictwem Wojewódzkiego Urzędu Pracy, przeprowadził w naszym regionie pogłębione badania, mające na celu stworzenie charakterystyki obywateli Ukrainy przyjeżdżających na Pomorze. Wynikało z nich, że są oni otwarci na integrację z Polakami, aż 92 proc. respondentów oświadczyło, że czuje taką potrzebę, a ponad połowa badanych deklarowała chęć pozostania w województwie pomorskim na stałe.
W Gdańsku działa Centrum Wsparcia Imigrantów i Imigrantek, to dobre źródło informacji. Problemem dla przybyszów zza wschodniej granicy nie są niższe niż na Zachodzie zarobki, tylko ksenofobiczne postawy Polaków, z którymi spotykają się niemal na co dzień. Do tego dochodzą sygnały ze strony władz centralnych, jak niesławna nowelizacja ustawy o IPN, która wprowadziła napięcia w relacjach z Ukrainą i Ukraińcami. Coraz częściej pod adresem osób mówiących ze wschodnim akcentem, niekoniecznie Ukraińców, padają wyzwiska „upowiec” czy „banderowiec”. I to my, na poziomie samorządu, musimy się mierzyć z tym problemem, choćby przez działania edukacyjne, wierząc, że w końcu nadejdzie zmiana świadomości.
Czy ma już pani własną strategię dla Gdańska, czy też będzie pani kontynuować program Pawła Adamowicza?
Podczas wieczoru wyborczego wyraźnie powiedziałam, że nie jestem Pawłem Adamowiczem, jestem sobą, choć łączyło nas wiele spraw i wartości. Potrzebuję trochę czasu na zaprezentowanie własnej strategii, bo przecież nie przygotowywałam się do tej prezydentury, wiemy, jakie były okoliczności mojej decyzji o kandydowaniu. Jednocześnie jednak byłam współautorką 50 celów wyborczych Pawła Adamowicza i kierowałam jego kampanią wyborczą, więc to był także mój program.
W książce „Gdańsk jako wspólnota”, którą Paweł Adamowicz pozostawił po sobie, jeden z rozdziałów nosi tytuł „Dobrze już było”. Pani poprzednik zwraca w nim uwagę, że będzie coraz trudniej choćby o środki europejskie, o ręce do pracy. Na jakie strategiczne wyzwania musi szykować się taka metropolia jak Gdańsk?
Dla mnie szklanka zawsze jest do połowy pełna, koncentruję się na szukaniu szans. Bardzo na przykład ucieszył mnie niedawny raport ludnościowy GUS, z którego wynika, że Gdańsk ciągle jest na plusie, że nie tylko miasto się nie wyludnia, ale liczba mieszkańców rośnie. I nie wynika to jedynie z wysokiej w naszym regionie rozrodczości. Gdańsk jest po prostu atrakcyjnym miastem i wiele osób tu przyjeżdża, aby kształcić się lub pracować. W Gdańsku jest praca, jest wysoka jakość życia i – co podkreśla coraz więcej osób – czyste powietrze. Utrzymanie tej pozytywnej dynamiki ludnościowej jest dla Gdańska najważniejszym zadaniem. Żeby mu podołać, musimy się zmierzyć z wieloma wyzwaniami, jak rozwój transportu publicznego czy edukacja. Wagę problemu ujawnił strajk nauczycieli. Tylko przypomnę, że w każdej złotówce wydawanej na oświatę, która powinna w całości być finansowana z budżetu centralnego, 43 grosze pochodzą z kasy miasta. Kolejne wyzwania to seniorzy i starzejące się społeczeństwo. O tym temacie rząd zapomina, rozwiązanie problemów spada na samorząd, a przecież zorganizowanie opieki senioralnej wymaga olbrzymiego wysiłku, również finansowego. W końcu wyzwanie metropolitalne. Bez ustawy metropolitalnej nie jesteśmy w stanie zintegrować działań samorządów na terenie naszej aglomeracji, a wspólnych problemów jest wiele.
Największy problem jednak polega na tym, że rząd systematycznie ogranicza kompetencje samorządu, obciąża nowymi zadaniami i jednocześnie nie zapewnia odpowiedniego finansowania. Dochodzimy do ściany. A do tego mamy takie akcje jak z Westerplatte, czyli próbę wywłaszczenia miasta prawem kaduka, za pomocą specustawy poselskiej, bez żadnych konsultacji.
Wspomniała pani o strajku nauczycieli. Czy Gdańsk wypłaci pensje za czas protestu?
Nauczyciele są w Gdańsku wynagradzani z góry, więc za maj otrzymali pełne uposażenie. Ponieważ musimy dokonać potrąceń za dni przerwy w pracy, więc teraz nauczyciele deklarują, od jakiego miesiąca i na ile rat ma być rozłożone to potrącenie. Cała pula na wynagrodzenia pozostaje jednak w szkołach i teraz jest kwestią dyrektorów, jakie znajdą sposoby na zniwelowanie różnicy, np. poprzez organizację zajęć dodatkowych. Wynagrodzenia to ważny, ale tylko jeden aspekt nauczycielskiego protestu. W istocie chodziło o godność nauczycieli i o przyszłość systemu edukacji. Obawiam się, że wielu nauczycieli po prostu powie dość i odejdzie z zawodu. To jednak nie wszystko. Nie mówi się o tym, że rośnie liczba depresji i zaburzeń psychicznych wśród młodzieży, niewątpliwie potęgowanych przez chaos w oświacie. Podwójne roczniki w liceach zmniejszają szanse na życiowy start. Kto weźmie za to odpowiedzialność, zwłaszcza gdy system opieki psychiatrycznej dla dzieci i młodzieży praktycznie nie istnieje? Rząd w ogóle tymi problemami się nie zajmuje, główna autorka największego chaosu w oświacie w ostatnich dekadach pakuje się do Brukseli, a z problemami znowu zostaje samorząd. W Gdańsku szczęśliwie już od dwóch lat realizujemy program ochrony zdrowia psychicznego.
Zbliża się 4 czerwca, podczas spotkania samorządowców w Sali BHP Stoczni Gdańskiej, w trakcie pogrzebu Pawła Adamowicza, odczytała pani zaproszenie, by 30-lecie odzyskania wolności obchodzić wspólnie w Gdańsku. Jaki Gdańsk ma pomysł na tę rocznicę?
Chcemy, żeby to było prawdziwie Święto Wolności i Solidarności. Niezależnie od złych języków 4 czerwca 1989 r. był naszym wielkim sukcesem – to były pierwsze częściowo wolne wybory w bloku wschodnim, do których doszło bez rozlewu krwi, na drodze dialogu i kompromisu. To powód do dumy, a nie wstydu. Wybuchła wtedy aktywność społeczna, odkryliśmy, że możemy mieć wpływ na swoje otoczenie. Chcemy więc oprzeć to święto na dwóch filarach, dumie z sukcesu sprzed lat i uznaniu dla osiągnięć społeczeństwa obywatelskiego. Chcemy, żeby to było święto wspólnotowe, dla każdego – zaczynamy 1, a kończymy 11 czerwca. Zapraszamy na rozmowy na ważne tematy, na warsztaty, przygotowaliśmy wiele atrakcji dla rodzin, wydarzenia artystyczne – koncerty, projekcje filmowe, wystawy, premiery książkowe. Oczywiście będą z nami bohaterowie tamtych dni. Odbędzie się spotkanie członków Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego. Ci, którzy tworzyli historię, będą oprowadzać śladami swoich wspomnień po wystawie stałej ECS. W Strefie Społecznej będziemy gościć ok. 200 organizacji pozarządowych, stowarzyszeń, fundacji i grup nieformalnych z całego kraju, dzięki którym Polska codziennie zmienia się na lepsze. Stworzymy wiele okazji, abyśmy mogli być razem, na przykład podczas wspólnego świątecznego śniadania.
Ale chyba najwięcej mówi się o mocnym akcencie samorządowym.
Przyjedzie kilkuset samorządowców ze wszystkich szczebli – prezydenci, burmistrzowie, marszałkowie, wójtowie, starostowie, radni. Spotkamy się, by omówić najważniejsze wyzwania dla polskiego samorządu wobec zbliżającej się 30. rocznicy pierwszych wyborów do rad gmin. Rozpoznaliśmy tematy, które chcielibyśmy wprowadzić do debaty publicznej w trakcie zbliżającej się kampanii wyborczej do parlamentu. Z przykrością muszę stwierdzić, że rząd PiS jest bardzo antysamorządowy, obcina kompetencje i pieniądze, centralizuje, co się da, bez konsultacji wprowadza ustawy dotyczące bezpośrednio funkcjonowania lokalnych wspólnot. Chcemy wyraźnie powiedzieć, że nam się to nie podoba i że mamy konkretne pomysły, jak przywrócić właściwą rolę samorządowi, jak ułożyć relacje między wojewodą a marszałkiem województwa, jaka powinna być rola Senatu. Nie jestem jednak upoważniona, by mówić w tej chwili o konkretnych propozycjach, będziemy o nich dyskutować podczas naszego spotkania.
Kilka tygodni temu głośno było o Ruchu 4 czerwca, o Donaldzie Tusku, który miał podobno stanąć na jego czele.
Jeśli ruch ma polegać na tym, by wykorzystać 4 czerwca i zaangażowanie w Święto Wolności i Solidarności, abyśmy stali się lepsi, to jestem całym sercem za takim ruchem. Sama jednak nie przewiduję powoływania żadnych formacji politycznych i nie sądzę, by podobne plany miał przewodniczący Donald Tusk.
A jaka będzie rola polityków krajowych podczas gdańskiego święta?
Wielu polityków sygnalizuje, że chce przyjechać. Zapraszamy ich, podobnie jak zaprosiliśmy wszystkich byłych premierów i prezydentów, uczestników obrad Okrągłego Stołu, niezależnie gdzie przy nim siedzieli. To będzie dobra okazja, by spotykać się we wzajemnej życzliwości, budować więzi, bo przecież na tym również polega polityka. Polska nie należy do PiS ani PO, nie była Adamowicza ani dziś nie jest Polską Dulkiewicz, odpowiedzialnością polityków i samorządowców jest natomiast czynienie wszystkiego, byśmy mimo wszystkich dzielących nas różnic mogli być razem, czuli się u siebie dobrze, a w swych odmiennościach byli chronieni. Po to jest Święto Wolności i Solidarności.
ROZMAWIAŁ EDWIN BENDYK
***
2019. Wspólne święto
Gdańsk zaprasza 1–11 czerwca na wspólne, rodzinne fetowanie Święta Wolności i Solidarności, czyli 30-lecia wyborów 4 czerwca 1989 r. W strefie muzycznej w trakcie trzech dni koncertowych na pięciu scenach podczas 12 koncertów wystąpi 152 muzyków; w strefie społecznej 200 organizacji społecznych z całej Polski prowadzić będzie dyskusje na najważniejsze dziś tematy i zaprezentuje swoją aktywność; Okrągły Stół na placu Solidarności przy Europejskim Centrum Solidarności zaprasza do wspólnych rozmów i warsztatów; w samym ECS odbędzie się m.in. Międzynarodowe Forum Obywatelskie. Instytucje kultury i sztuki w całym Gdańsku zapraszają na wystawy, spektakle i wydarzenia specjalne. W samo południe 4 czerwca na placu Solidarności odśpiewany zostanie hymn narodowy oraz proklamowana będzie Deklaracja Wolności i Solidarności. 100 tys. gości uczestniczyć będzie w ponad 130 wydarzeniach programu, który w szczegółach można poznać na stronie internetowej: gdansk2019.pl.