Andrychów pod koniec lata zakończył wymianę wszystkich opraw lamp ulicznych na ledowe. Trwało to kilka lat, ale teraz całkowicie kontroluje je już komputerowy system sterowania oświetleniem ulicznym. Busy komunikacji miejskiej również w tym roku wymieniono i choć ich silniki to wciąż diesle, mieszczą się już w najnowszych europejskich normach emisji spalin. A współdziałanie pojazdów na ulicach też monitoruje system elektroniczny. – Te dwa narzędzia kontroli zapewniają nam teraz łatwe diagnozowanie nawet drobnych usterek i możliwość szybkiego zareagowania – mówi inspektor z Wydziału Inwestycji i Drogownictwa Urzędu Miasta Jerzy Dwojak, który dostęp do nowych systemów ma wprost ze swojego komputera. – Czy takie całościowe działania prościej jest przeprowadzić w małym mieście niż w dużym? Trudno ocenić. Nas interesują teraz nowe technologie, chcemy, żeby Andrychów był smart city – dodaje.
Smart cities to inteligentne miasta, czyli takie, które wykorzystują technologię do zbierania informacji, a co za tym idzie – do zwiększania wydajności transportowej i energetycznej. 20-tysięczny Andrychów korzysta z nowych form technologicznej kontroli i z wiedzy naukowców, dzięki czemu zmienia się, podobnie jak inne większe lub mniejsze miasta na świecie. Wynika to z potrzeb mieszkańców, bo jak pokazuje wiele badań naukowych, ludzie lepiej czują się w zielonych przestrzeniach miejskich. A to, że miasta na całym świecie próbują rozwijać sieci lokalne związane z alternatywnymi źródłami energii oraz odchodzą od uzależnienia od systemu energetycznego kraju, wynika m.in. z potrzeby oszczędzania pieniędzy.
Liczne potrzeby (ogrzewanie mieszkań, oświetlenie ulic, rozwijanie mobilności elektrycznej) sprawiają, że na razie nierealna jest całkowita rezygnacja z zewnętrznych źródeł energii. A polski rząd nadal stawia na rozwój energetyki węglowej. Planuje też budowę do 2040 r. elektrowni atomowych, od których świat odchodzi, nie tyle ze względu na bezpieczeństwo, ale z uwagi na rosnące koszty takiej produkcji prądu.
Poza tym zaprezentowany pod koniec listopada przez Ministerstwo Energii projekt „Polityki energetycznej Polski do 2040 roku” przewiduje również nieprzychylny alternatywnym źródłom energii, a także nielogiczny i nieekonomiczny plan, jak zezłomowanie do 2035 r. wszystkich istniejących w kraju farm wiatrowych. Czy to nie zmienia stosunku polskich miast do samowystarczalności?
Mieszkanie na gorącym źródle
Choć kierunek wprowadzanych zmian pozostaje taki sam, to różnie zabierają się do tego większe i mniejsze ośrodki w Polsce. Małe miasta przyjmują odważniejsze strategie, bo działają w mniej skomplikowanej strukturze niż na przykład rozległy Obszar Metropolitalny Gdańsk-Gdynia-Sopot.
Niewielki Andrychów, po doprowadzeniu w tym roku do końca dwóch obejmujących całe miasto rozwiązań, koncentruje się teraz na działaniu w trochę mniejszej skali. W mieście zamknięto stare wysypisko śmieci, teren zrekultywowano i dołączono do obszarów zielonych. A dachy wszystkich obiektów użyteczności publicznej mają zostać wyposażone w panele słoneczne.
Dużo mniejszy od Andrychowa Uniejów szuka obecnie środków, by móc przyłączyć wszystkich 3 tys. mieszkańców do sieci ciepłowniczej zasilanej tylko z geotermii. Obecnie korzysta z niej już 60 proc. miasta, choć dopiero od sześciu lat funkcjonuje ono jako uzdrowisko, zbudowane na źródłach gorących wód leczniczych. Dodanie kolejnych budynków mieszkalnych będzie kosztowne, bo wiążące się z układaniem pod ziemią kolejnej siatki przyłączy, a później z odtworzeniem nawierzchni zmienianych ulic. Jednak korzystanie z takiego źródła ciepła sprawia, że w Uniejowie w ogóle nie istnieje na przykład problem smogu. A ogrzewane są tak nie tylko domy mieszkalne, ale także wszystkie obiekty rekreacyjne, sportowe, rehabilitacyjne. Podgrzewana w ten sposób jest również woda w basenach i nawierzchnia boisk sportowych.
Podobne rozwiązania, obejmujące prawie wszystkich mieszkańców, mają w Polsce również Mszczonów, Słomniki i Poddębice. – Z tej technologii mogłyby zacząć korzystać inne miasta w Polsce – mówi Jacek Kurpik, prezes Geotermii Uniejów. W funduszach Unii Europejskiej są środki na wykonywanie kolejnych odwiertów i rozpoznanie warstw wodonośnych. – Pod 80 proc. powierzchni Polski znajduje się woda, ale nie wszędzie występuje ona we właściwej wydajności i w odpowiednich do ogrzewania parametrach – tłumaczy Kurpik.
Do przodu o 20 lat
Uniejów i Andrychów mogły w krótkim czasie przeprowadzić zaawansowane działania związane z energią odnawialną, które trudno sobie wyobrazić w dużej metropolii. W prawie 750-tysięcznym Trójmieście byłoby to niemożliwe. Urzędnicy miejscy tłumaczą, że wynika to z niewystarczającego rozwoju współczesnych technologii i z naprawdę wysokich kosztów wprowadzenia takich rozwiązań na dużą skalę. – Nam, w Trójmieście, w rozwoju współpracy bardzo pomogły ZIT, czyli zintegrowane inwestycje terytorialne dla metropolii – ocenia Jacek Karnowski, prezydent Sopotu.
ZIT to fundusze unijne przeznaczane tylko na współpracę między miastami w metropoliach. Niejako wymusiły one współdziałanie Gdyni, Gdańska i Sopotu w nowych obszarach, niezwiązanych z ciepłem i utylizacją śmieci, bo tu miasta już wcześniej potrafiły się dobrze porozumieć. W tych i innych dziedzinach Trójmiasto jest bowiem polskim pionierem miejskich ekorozwiązań. I to od wielu lat. Gdyby miasta ze sobą nie współpracowały, byłoby to nieekonomiczne i nieefektywne, bo infrastrukturalno-organizacyjne granice są w Trójmieście trudno zauważalne. Choć to Gdynia zdobyła w tym roku główną nagrodę w konkursie ECO-MIASTO, to we wszystkich trzech ośrodkach świadomość ekologiczna urzędników wydaje się wysoka, o czym świadczy choćby utrzymanie bardzo czystego powietrza. Jest to nie tylko efekt sprzyjającego Trójmiastu nadmorskiego położenia, ale i tego, że urzędnicy już 20 lat temu, gdy temat smogu nie funkcjonował jeszcze w świadomości publicznej, rozpoczęli tu wymianę szkodliwych pieców.
Energia w kolejce
Obecnie trzy miasta starają się współdziałać, aby rozwinąć gospodarkę obiegu zamkniętego. Dotyczy to na przykład racjonalnego gospodarowania energią cieplną i elektryczną. Nawet w pozornie drobnych aspektach: Gdynia przygotowuje się teraz do wykorzystywania naddatku prądu gromadzonego przez nowoczesne baterie jej trolejbusów. W odróżnieniu od innych ośrodków w Polsce, nigdy nie zdecydowała się na likwidację trakcji, teraz jej urzędnicy doceniają ekologiczne możliwości tego środka transportu. Gospodarka obiegu zamkniętego dotyczy również tworzenia – z udziałem mieszkańców Gdańska – systemu zieleni miejskiej, który nie wymaga nawadniania. Dlatego urzędnicy namawiają gdańszczan do sadzenia w ogrodach gatunków roślin, które wodę z opadów potrafią długo magazynować, a nawet ją w sobie naturalnie filtrują i oczyszczają.
Sopot jest najmniejszym z trójmiejskich ośrodków, dlatego ogrzewa się z elektrociepłowni w Gdańsku. Całe Trójmiasto ma również spory potencjał uzyskiwania i odzyskiwania energii odnawialnej. – Dużym ułatwieniem jest dobrze rozwinięty system komunikacji metropolitalnej, którego osią jest Szybka Kolej Miejska. To daje duże pole do wykorzystania energii ze źródeł odnawialnych w jednym z najbardziej energochłonnych obszarów gospodarki miejskiej – tłumaczy Joanna Tobolewicz, pełnomocnik prezydenta Gdańska ds. energetyki. – A zagęszczająca się zabudowa to nie tylko efekt polityki zapobiegającej rozlewaniu się miasta i ważny składnik budowania miasta krótkich odległości, ale również czynnik obniżający koszty rozbudowy i eksploatacji sieci ciepłowniczych i gazowych oraz na obniżenie straty na przesyle.
Gdańsk buduje również nowoczesną spalarnię śmieci. – Maksymalne moce przerobowe wyniosą 160 tys. ton rocznie. Wyprodukowane w spalarni ciepło trafi do miejskiej sieci ciepłowniczej, a energia elektryczna do sieci energetycznej – tłumaczy Tobolewicz.
Niechętni utopii
Choć takie działania planowane są w 10- lub 20-letniej perspektywie, urzędnicy muszą wziąć pod uwagę bardzo szybki rozwój technologii. Oznacza to rozsądne wykorzystywanie dostępnych metropolii zasobów i ograniczenie jej negatywnego wpływu na środowisko. W przypadku Trójmiasta w najbliższych latach będzie to wymagać od urzędników opracowania strategii związanej z zapobieganiem niepotrzebnej utracie energii i ciepła czy z rozwojem transportu korzystającego z alternatywnych paliw. A także z tym, by kontrolować niską emisję na obszarach, gdzie nie można jeszcze niczym zastąpić ogrzewających domy pieców węglowych.
Europoseł Jan Olbrycht tłumaczy, że z rozmów ekspertów, jakie teraz toczą się w Parlamencie Europejskim wynika, że rozstrzygnięcia dotyczące europejskich miast w rzeczywistości nie zależą jeszcze od nich samych. A dyskusje europolityków dotyczą dylematu: co powinno być obowiązkiem rządów, a co obowiązkiem Wspólnoty. Komisja Europejska proponuje na przykład, by wyłączyć z finansowania budowę nowych łączy energetycznych, a nawet zagospodarowanie przez kraje odpadów. Gdyby takie rozwiązania weszły w życie, byłyby dla Polski zdecydowanie niekorzystne. Dostępne fundusze przyczyniają się teraz bowiem do postępującego rozwoju miast.
Jednocześnie miasta potrzebują od polskiej władzy centralnej dokładnie dopracowanych nowych ram prawnych. Bez nich nigdy nie byłyby w stanie funkcjonować. – Dotyczy to na przykład zagospodarowania przestrzennego, kwestii własnościowych, ale także energetyki i odnawialnych źródeł energii – wymienia Olbrycht. Dlatego mimo rozbudowywania lokalnych sieci geotermalnych, fotowoltaicznych i mimo ciekawych przykładów budownictwa pasywnego polskie duże i małe ośrodki nie byłyby teraz w stanie sprawnie działać, gdyby zostały pozostawione same sobie. – Potrzebują dobrze prowadzonej polityki wewnętrznej, a także dobrego systemu energetycznego dla całego kraju – zaznacza europoseł. Jeżeli kraj nie sprzyja w mądry, planowy sposób rozwojowi alternatywnych źródeł energii, a taki obraz wynika z projektu „Polityki energetycznej Polski do 2040 roku”, to same samorządy również temu nie podołają. Potrzebne byłyby zupełnie inne rozwiązania prawne. Bez nich próby wytwarzania własnej energii w miastach pozostaną wciąż rzadkim zjawiskiem.