Prowadzone w Polsce od mniej więcej dekady dyskusje o rozwoju miast odwoływały się do różnych idei i mód. Aktywiści miejscy oraz przedstawiciele środowiska akademickiego i urzędniczego mówili np. o mieście dla ludzi, a nie dla samochodów. Proponowali więc doinwestowywanie transportu publicznego i zwężanie ulic, bo wszystkie badania pokazują, że szerokie ściągają samochody do centrum, co zwiększa korki. Nagłaśniali też potrzebę dobrej polityki mieszkaniowej, np. dostępności publicznych lokali na wynajem. Środowiska biznesowe popularyzowały koncepcje smart city, czyli inteligentnych elektronicznych systemów zarządzania miastem, oraz start-up city, miejsc przyjaznych lokalnym przedsiębiorcom.
W cieniu tych dyskusji rosły jednak niezauważane problemy.
Odporność
Zmiany klimatyczne powodują, że pojawiają się coraz bardziej niebezpieczne nawałnice, upały i susze. Ich skutkom powinny przeciwdziałać dobrze przygotowana miejska polityka klimatyczna i wielofunkcyjna architektura przygotowana zarówno na susze, jak i powodzie. Od kilku lat rozwija się więc idea resilient city, czyli elastycznego, odpornego miasta. Wdraża ją m.in. Nowy Jork, dla którego Henk Ovink, holenderski ekspert od kwestii wodnych i doradca klimatyczny byłego prezydenta USA Bracka Obamy, stworzył specjalną strategię po huraganie Sandy. W najbardziej narażonej dotąd na zalania części Manhattanu zaprojektował park, który w godzinie zero ma chłonąć wodę i rozładowywać fale. A także, jak każda zieleń, w upalne dni łagodzić efekty wysokich temperatur.
Amerykańska Fundacja Rockefellera pięć lat temu uruchomiła natomiast międzynarodowy program „100 Resilient Cities”. Ośrodki należące do sieci diagnozują potencjalne wyzwania przyszłości i inwestują w infrastrukturę zapewniającą bezpieczeństwo mieszkańcom. Tworzą też strategie przygotowywania się do zmian pod okiem pełnomocników lokalnych władz ds. odporności.
W ramach „100 Resilient Cities” współpracują dziś miasta od Melbourne i Singapuru, przez Lizbonę, Lagos i Mexico City, po Oakland i Montreal. Polskie miejscowości ciągle, niestety, zostają w tyle. Ich władze zbyt często działają też wbrew racjonalnym przesłankom, betonując wszystko, co się da, i nie myśląc o tym, jakie konsekwencje dla klimatu mogą mieć różne ich decyzje.
Sprawność
Kolejnymi podstawowymi wyzwaniami dla polskich miast są demografia i starzenie się mieszkańców. Według Eurostatu w 2060 r. będziemy jednym z najstarszych społeczeństw Europy. Aż 33 proc. Polek i Polaków osiągnie tzw. trzeci wiek (65+), w którym część osób funkcjonuje mniej sprawnie. Niektóre miasta odsetek ten zresztą już osiągnęły. Teoretycznie rozmawia się o tym coraz więcej, a kolejne ośrodki piszą i opracowują miejskie programy senioralne. Nadal jednak nie dotyczy to wszystkich miast, część z tych projektów nie obejmuje wielu ważnych obszarów życia, a i realizacja niektórych pozostawia wiele do życzenia.
Z podobnymi wyzwaniami mierzy się wiele miast na świecie, dlatego od lat prężnie działa Globalna Sieć Miast i Gmin Przyjaznych Starzeniu Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). W nowych warunkach demograficznych ludzie prawdopodobnie będą pracować coraz dłużej, więc ogromne znaczenie będą miały ich samodzielność, dbałość o zdrowie i sprawność, których podstawą są właśnie miasta przyjazne starzeniu. Zabraknie w końcu młodszych rąk do pracy, chyba że rzeczywiście z pomocą przyjdą roboty.
Tymczasem w diagnozach europejskich jako najczęściej doświadczana przez Polaków forma dyskryminacji wymieniana jest ta ze względu na wiek. Dokumenty Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej mówią natomiast o ciągle rosnącym bezrobociu w grupie wiekowej 50+.
Ale wykluczenie ze względu na wiek i sprawność obserwować można w polskich miastach niemalże na każdym kroku. Składa się na nie wiele niuansów, których znaczenie jest często niedoceniane. Budynki bez wind, przez które wielu samotnych seniorów mieszkających na 3 czy 4 piętrze doświadcza izolacji społecznej. Rzadko rozmieszczone przejścia dla pieszych i zbyt szybko zmieniające się światła. Przejścia podziemne i kładki ze zbyt wysokimi stopniami. Samochody zastawiające chodniki tak, że nie sposób przejść z kulami czy chodzikami. Brak poręczy i podjazdów, ławek, na których można odpocząć, toalet publicznych. Nieodpowiednie łóżka w szpitalach, za niskie krzesła w punktach usługowych. Słabo pokrywający miasto transport publiczny. Za małe czcionki w rozkładach jazdy i innych ogłoszeniach. Urzędnicy w okienkach irytujący się faktem, że starszy klient słabo słyszy. Brak lokalnych sklepików. Geriatrów. Oddziałów geriatrycznych. Wsparcia domowego dla samotnych seniorów i ich opiekunów.
Wszystkie te kłopoty w połączeniu z głodowymi emeryturami tworzą system głębokiego wykluczenia i dyskryminacji najstarszych mieszkańców z życia miejskiego. A przecież wg Eurostatu ponad 1,5 mln Polaków nie ma nikogo, kogo mogliby poprosić o pomoc. Już 26 proc. polskich gospodarstw domowych jest jednoosobowych, znaczna ich część to mieszkania najstarszych Polaków. Ponad 73 proc. seniorów przyznaje, że czują się samotni i nie mają z kim nawet porozmawiać o sprawach osobistych. A według badań prof. Johna T. Cacioppo z Uniwersytetu w Chicago brak towarzystwa i wsparcia emocjonalnego zabijają dwukrotnie szybciej niż otyłość.
Kompleksowej i szybko wdrażanej miejskiej polityki senioralnej potrzebują wszystkie gminy w Polsce. I kolejne polskie miasta – po Gdyni, Obornikach, Poznaniu i Ostrowie Wielkopolskim powinny przystępować do sieci WHO, by zyskać inspiracje z miast z całego świata oraz wsparcie światowej klasy ekspertów. I korzystać z opracowania tej organizacji „Miasta Przyjazne Starzeniu: Przewodnik” – jednej z kluczowych współczesnych publikacji miejskich.
Zdrowie
Światowa Organizacja Zdrowia definiuje zdrowie jako stan łączący dobrostan psychiczny, fizyczny i społeczny. Ustaliła, że wpływ na nie mają nie tylko indywidualne cechy biologiczne, charakterologiczne czy warunki ekonomiczne, lecz także środowisko, w którym człowiek żyje. Projekt dzielnic i osiedli, model transportowy i charakter sąsiedztw mają więc bezpośredni związek z codziennym samopoczuciem ludzi.
Co ciekawe, kwestie zdrowia psychicznego w miastach pojawiły się w ostatnich latach w międzynarodowych debatach. W 2011 r. Layla McCay założyła w Londynie międzynarodowe Center for Urban Design and Mental Health (Centrum Projektowania Miejskiego i Zdrowia Psychicznego). Instytucja ta zbiera i promuje wiedzę na temat wpływu różnych czynników miejskich na zaburzenia i choroby psychiczne oraz wspiera miasta w tworzeniu nowoczesnych programów zdrowotnych. (Nie bez powodu amerykańscy psychiatrzy przepisują recepty umożliwiające bezpłatne wejście do parków narodowych).
Dzięki kanadyjskiemu pisarzowi i urbaniście Charlesowi Montgomery’emu na salony weszła nawet idea miejskiej neurobiologii. W książce z 2013 r. „Happy City: Transforming Our Lives Through Urban Design” („Miasto szczęśliwe. Jak zmienić nasze życie, zmieniając nasze miasta”, polskie wydanie w 2015 r.) pokazał on związek pomiędzy rozwojem przestrzennym miast a charakterem relacji rodzinnych i sąsiedzkich oraz procesami neurobiologicznymi decydującymi o jakości życia człowieka. Okazuje się, że im dalej ludzie mają do punktów handlowych czy usługowych, tym więcej czasu spędzają w samochodzie. Ich organizmy wydzielają więcej kortyzolu, hormonu stresu. I są bardziej samotni.
Nie bez powodu samotność została już uznana za wyzwanie systemowe w Wielkiej Brytanii: „To smutna rzeczywistość współczesnego życia. Chcę działać na rzecz minimalizowania jej poziomu wśród ludzi starszych i tych z nas, którzy stracili bliskich” – powiedziała premier Theresa May, powołując w styczniu urząd pełnomocnika ds. samotności. Objęła go Tracey Crouch, która zajmie się wdrażaniem rekomendacji z raportu parlamentarnej komisji samotności założonej przez zamordowaną półtora roku temu Jo Cox, posłankę z Partii Pracy. Według raportu komisji aż 9 mln, czyli 14 proc., mieszkańców Wielkiej Brytanii dotkliwie odczuwa samotność.
Podobny urząd potrzebny jest w Polsce. I pełnomocnicy zdrowia psychicznego w miastach. Niestety, do tak kompleksowych działań prozdrowotnych bardzo daleko, a o zdrowiu psychicznym w programach miejskich w zasadzie się nie wspomina, choć 7,5 mln Polaków co roku odczuwa różne zaburzenia psychiczne. Szkoda, bo ich samopoczucie przekłada się na wiele dziedzin życia – rodzinę, zdrowie fizyczne, pracę. W przygotowanym niedawno przez badaczy ze Stanowego Uniwersytetu w Michigan zestawieniu 63 krajów pod kątem poziomu empatii (które uwzględnia też poziom zadowolenia z życia) zajmujemy jedno z ostatnich miejsc – obok Litwy, Estonii, Wenezueli i Bułgarii.
Czystość
Jedną z gorętszych współczesnych kwestii miejskich są śmieci. Czy możliwy jest system miejski, w którym nie powstają żadne odpady, bo wszystkie z nich są bez końca wykorzystywane? Okazuje się, że tak. Udowodnić chcą to m.in. Amsterdam, Paryż i Glasgow, które pokazują, że gospodarka okrężna (circular economy), czyli pozbawiona śmieci, jest nie tylko korzystna dla środowiska, lecz także opłacalna.
W 2015 r. na zlecenie urzędu miasta Amsterdamu kooperatywa Circle Economy przeprowadziła diagnozę Circle City Scan. Udowodniła, że gospodarka o zamkniętym obiegu pozwoli miastu oszczędzić 85 mln euro rocznie w sektorze budowlanym oraz 150 mln euro w sektorze produktów organicznych i przyniesie odpowiednio 700 i 1200 nowych miejsc pracy. Spadnie przy tym wyraźnie zużycie materiałów budowlanych (do 1 mln ton z 1,5 mln ton importowanych rocznie do Amsterdamu), biomasy (do 3 mln ton z importowanych obecnie 3,9 mln ton) i roczna emisja gazów cieplarnianych (o ok. 5,5 proc.!).
Amsterdam wypracował w związku z tym m.in. wytyczne dla firm budowlanych dotyczące zamówień publicznych i wykorzystywania materiałów oraz technologii umożliwiających ponowne wykorzystywanie surowców po rozbiórce budynku. Przedsiębiorcy realizujący zlecenie urzędu są zobowiązani do ich przestrzegania, a jeśli ich inwestycje dodatkowo korzystnie wpływają na rozwój miasta, oferowane jest publiczne wsparcie. Wprowadzony też został system certyfikatów opisujących, w jaki sposób poszczególne elementy budynku mogą być ponownie wykorzystywane.
W realizację idei miasta bez śmieci włączają się też mieszkańcy. Jednym z ciekawszych działań są przedsięwzięcia Harmena van Spranga i Pietera van de Glind, założycieli shareNL, którzy wypracowali program ogólnomiejskiego systemu ekonomii współdzielenia – Amsterdam Sharing City. A że ich inicjatywa odbiła się na świecie szerokim echem, w 2017 r. założyli Sharing Cities Alliance – globalną sieć miast dzielących się.
Temat miasta bez resztek łączy się też z coraz powszechniejszym w różnych miejscach na świecie (ale jeszcze nie w Polsce) zakazywaniem sprzedaży plastikowych toreb, sztućców, pudełek, słomek czy butelek. Według Plastic Pollution Coalition (globalnej koalicji na rzecz walki z zanieczyszczeniem plastikiem) rozkładają się one od 100 do 500 lat, a szacuje się, że samych reklamówek zużywa się na świecie od 500 mld do biliona rocznie. W efekcie na Pacyfiku, między Kalifornią i Hawajami, rośnie Wielka Pacyficzna Plama Śmieci. Dlatego też już w 2007 r. San Francisco jako pierwsze miasto na świecie zakazało sprzedaży plastikowych torebek, a później butelek, sztućców, opakowań i styropianu. W Europie pierwszy był Paryż. Dziś wiele miast, w tym polskie, ogranicza wytwarzanie plastikowych śmieci z pomocą prawa krajowego i rozporządzeń miejskich nakładających np. podatek na sprzedaż torebek. W niektórych miejscach niedozwolona jest już dziś także dystrybucja wody w plastikowych butelkach – na całym terenie (np. Bundanoon) lub na wybranych terenach publicznych, np. w parkach i instytucjach (m.in. Toronto) oraz na uczelniach (np. The University of Vermont).
Stojących przed miastami wyzwań jest wiele. Kolejne otwarcie samorządowe to świetna okazja do zaplanowania, nad czym w najbliższych latach powinni pracować samorządowcy, urzędnicy, eksperci, architekci, przedsiębiorcy i mieszkańcy.
***
Autorka jest współzałożycielką i redaktorką naczelną „Magazynu Miasta”. Członkini zespołu Instytutu Badań Przestrzeni Publicznej.