Wielkopolskie Stowarzyszenie Stone Wall, walczące o prawa osób LGBT, organizuje każdego roku Poznań Pride Week. Tegoroczny „Tydzień Dumy” zakończy Parada Równości – piknik i marsz osób należących do mniejszości tożsamościowych LGBT oraz ich przyjaciół.
Marsz przejdzie ulicami Poznania (od KontenerArt nad Wartą do rynku) w sobotę 11 sierpnia. Impreza zaczyna się o 11 i potrwa do 17. Jak zwykle w takich przypadkach nastąpiła mobilizacja środowisk narodowo-katolickich, które uczynią wszystko, co w ich mocy, aby popsuć święto równości i wolności, demonstrując w tym samym czasie i możliwie najbliżej trasy przemarszu swoją nietolerancję, wstręt i nienawiść do tych wartości oraz do osób mających odwagę żyć inaczej, niż nakazuje swym wiernym Kościół katolicki.
Osoby prywatne oraz organizacje nacjonalistyczne i katolickie zgłosiły aż 36 różnego rodzaju wydarzeń ulicznych. I bardzo dobrze – o to właśnie chodzi, by przesłanie tolerancji, równości i radości życia prowokowało zgorzkniałych frustratów i zakłamanych świętoszków do ujawnienia się. Jak zawsze w takich przypadkach twarze radosne staną na wprost twarzy pełnych gniewu i wrogości. Te drugie będą mogły przejrzeć się w tych pierwszych jak w lustrze.
Poznań wyzwolony
Bo to nie jest tak, że marsze równości wcale nikogo nie prowokują. Oczywiście, że prowokują! Taki jest przecież sens publicznego manifestowania swej tożsamości i podmiotowości. Kto tej tożsamości i podmiotowości uznać i szanować nie chce, ten siłą rzeczy jest prowokowany do ujawnienia się. Wszelkiej maści nienawistnicy na hasło „równość” wychodzą na ulicę, by pokazać, jak bardzo zazdroszczą tym, którzy mogą żyć w wolności i nie podlegają opresyjnym normom społeczności kontrolowanej przez wymogi religii.
Złość odczuwana przez ludzi zamkniętych w opresyjnym systemie w stosunku do takich, którym udało się z tego systemu wyjść, nazywa się resentymentem. Parada Równości jest wyzwaniem rzuconym właśnie resentymentowi. Ale wyzwaniem przyjaznym. Jest bowiem zaproszeniem do wewnętrznego wyzwolenia, skierowanym do wszystkich tych, którzy odczuwają wrogość i lęk przez innością, męcząc się z własnymi uprzedzeniami. Osoby LGBT nie chcą nikomu niczego zabronić ani narzucić – chcą tylko, by pozwolono im być sobą.
Katolików trzeba uczyć o tolerancji
Właśnie „być sobą” – bo o ile wielkim zwycięstwem demokracji nad opresyjnym religianctwem jest zniesienie prawnej dyskryminacji gejów i lesbijek, o tyle pozostał jeszcze jeden bastion do obalenia – spychanie tożsamości LGBT w obszar wstydliwej prywatności. Otóż nie, bynajmniej nie wystarczy, że współcześni katolicy i narodowcy tak radykalnie odeszli od postawy swoich duchowych przodków i ojców założycieli, że odżegnują się od wszelkich prześladowań i uznają równouprawnienie gejów i lesbijek z osobami heteroseksualnymi. Nie wystarczy, bo wciąż uważają tę „inną miłość” za nieobyczajną i wstydliwą, domagając się, by osoby należące do mniejszości seksualnych publicznie nie manifestowały swej orientacji – tak jak gdyby była czymś złym i wstydliwym. Otóż nie jest czymś złym i wstydliwym. I tego właśnie trzeba katolików nauczyć. Jeśli nie jest nieobyczajne, by pary heteroseksualne chodziły za rękę bądź przytulały się w miejscach publicznych, nie jest to również nieobyczajne w przypadku par jednopłciowych. Nieobyczajne jest za to okazywanie niechęci i wszelkie formy agresji w stosunku do osób LGBT. Tego przesłania moralnego i obyczajowego brakuje w szkole i w kościele.
Marsze równości są ważne
Skąd ludzie chowani w atmosferze resentymentu i wrogości wobec „innych” mogą się dowiedzieć, że geje i lesbijki mają takie same prawa nie tylko w konstytucji, lecz również na ulicy? Muszą doświadczyć tego na własnej skórze. Muszą na własne oczy zobaczyć, że w przestrzeni publicznej wolnego kraju i demokratycznego społeczeństwa bez przeszkód mogą swoje procesje urządzać katolicy, a osoby LGBT swoje marsze. Ich status jest dokładnie taki sam. I to właśnie jest lekcja demokracji i tolerancji, jaką osoby LGBT dają katolikom i nacjonalistom. A ponadto – co nie jest bez znaczenia – dodają otuchy tym kilku procentom osób żyjących w tzw. środowiskach konserwatywnych, które muszą ukrywać bądź wypierać swoją tożsamość LGBT. Marsze równości są dla nich zachętą, aby dokonać samowyzwolenia. Ucieczka od katolicyzmu i napiętnowania nie prowadzi w próżnię!
Warto odnotować, że tegoroczna Parada Równości cieszy się patronatem prezydenta Poznania. Jacek Jaśkowiak nie tylko pójdzie z manifestantami, lecz będzie tam całkiem oficjalnie – jako prezydent miasta i patron imprezy. A że z pewnością nie będzie ona pozbawiona elementów walki o wolność sądów i szacunek dla konstytucji, tym bardziej należy docenić obywatelskie zaangażowanie tego polityka. Warte odnotowania jest również to, że MPK miała odwagę wywiesić tęczowe chorągiewki na poznańskich tramwajach – nie uczyniła tego z własnej inicjatywy, lecz za opłatą, niemniej wobec spodziewanej agresji społecznej w stosunku do tego symbolu był to akt odwagi i dowód na to, że Poznań nie jest miastem kościelnym, tak jak wiele innych w naszym kraju. Dziś i ja czuję się poznaniakiem.