Pomysł biznesowy wraz z zamysłem marketingowym propolskiego kebaba po prostu leży na ulicy Lublina i któregoś dnia dwa lata temu Jerzy Andrzejewski, doświadczony przedsiębiorca z branży gastro, podejmuje temat na poważnie. Natenczas jeździ po mieście ze smakiem na kebaba, ale dosłownie nigdzie nic nie da się pojeść dobrze, wszędzie tylko mięso niewiadomego pochodzenia (mięsne kule mocy) kręci się za plecami obcych, obca ręka wyciąga się po pieniądze. I właśnie, patrząc na cały ten otaczający nas syf unioeuropejski, niepolskie twarze za barem, Jerzy postanowił przyatakować ten temat samemu. Wchodzi w kebab od nowa, bo już kiedyś w nim mocno siedział.
W przyczepie kempingowej na Turystycznej, koło francuskiego hipermarketu, otwiera lokal z szyldem Prawdziwy Kebab U Prawdziwego Polaka i z miejsca łyka mnóstwo lewackiego hejtu pod adresem swojej osoby w sieci, ale się tylko śmieje i spokojnie kręci pronaszego kebaba. W tym wieprzowego, czyli już nie kebaba, ale kabana. Sam będąc wolny od rasizmu, co podkreśla, wychodzi naprzeciw gronu odbiorców, którzy chcą jeść u białego Polaka. Ma sukces lokalny, a docelowo planuje ekspansję.
– To był mój Manifest Polaka – mówi Andrzejewski o polskich kebabach i kabanach.
***
Z przemówienia założyciela firmy Prawdziwy Kebab na temat sytuacji w naszym kraju: mamy dobry okres czasu, powinniśmy być zadowoleni. Nasz kraj się rozwija, jest ogólnie wszystko na dobrej drodze i myślę, że będzie jeszcze lepiej.
Propisowcem Jerzy Andrzejewski nie jest, co podkreśla, bliżej mu do koncepcji narodowych silnej Polski. Z tym że spokojnie obserwuje pisowców w rządzie i widzi, że robią dobrze: nie wpuszczają uchodźców, dali trochę grosza dla rodzin. Więc nie ma powodu się wtrącać z krytyką.