Moje miasto

Nowe Katowice zamiast Silesii?

Przyszłość Górnośląskiego Związku Metropolitalnego

MS / Polityka
Duży może więcej, ale mniejsi mogą mu przeszkodzić.
XI OSSA Gliwice

Katowice graniczą „przez ulicę” z Chorzowem, Rudą Śląską, Mysłowicami, Sosnowcem i Siemianowicami Śląskimi. Te z kolei sąsiadują z innymi miastami. I tak od Jaworzna (wschód) po Gliwice (zachód) i od Tarnowskich Gór (północ) po Tychy (południe) samoistnie utworzyła się szczególna konurbacja – największa w kraju przestrzeń, na której rozsiadły się prawie równorzędne miasta przytulone do siebie.

Każde ma oczywiście swoją historię i nie wyprze się jej za nic w świecie – ale widać, że tworzą razem jeden organizm połączony miejskimi duktami, liniami kolejowymi, trasami autobusowymi, szynami tramwajowymi i siecią wodociągów. To od kilkudziesięciu lat jedna przestrzeń ekonomiczna, przemysłowa i gospodarcza. Świetnie powiązana komunikacją dzięki autostradom A4 i A1, drogom szybkiego ruchu i będącej na ukończeniu Drogowej Trasie Średnicowej, nazywanej autostradą wewnętrzną.

I

Aż się prosi, żeby ten sprawnie działający, żywy (ponad 2 mln mieszkańców) mechanizm ubrać w odpowiednie reguły prawne i nazwać śląską metropolią. Zresztą nazwa już jest: Silesia.

Pomysł jest odgrzewanym kotletem – pierwszy raz rzucono go na ruszt już za Edwarda Gierka. Zatęskniono za nim znów na początku XXI w., kiedy władze wojewódzkie i samorządowe miast na prawach powiatu zorientowały się, że w rozproszeniu rozwijają się słabiej niż Wrocław, Poznań, Kraków czy Warszawa. Już unosił się w powietrzu zapach wielkich pieniędzy z Unii Europejskiej – wiadomo było, że na wspólne inwestycje regionalne duży może dostać więcej.

Otworzyłyby się też większe szanse na przyciągnięcie poważnych inwestorów – a więc na rozwój. Czas naglił, bo konurbacja straciła ok. 300 tys. miejsc pracy, głównie w górnictwie i hutnictwie. Do tego dystans między miastami pogłębiał się – widoczne były dwie prędkości rozwoju. Kiedy w Katowicach bezrobocie było śladowe, to w sąsiednich Siemianowicach sięgało kilkudziesięciu procent. Mieszkańcy wspólnego organizmu mogliby mieć dodatkowe profity – hurtowe zakupy wody, energii i ciepła obniżyłyby ich rachunki. Tak się przecież działo w Niemczech, gdzie kilkanaście miast z podobną historią utworzyło w regionie Komunalny Związek Zagłębia Ruhry.

II

Stąd przy tworzeniu w 2007 r. Metropolii Silesia – zarejestrowanej jako Górnośląski Związek Metropolitalny (mający koordynować działania scalające) – kipiało entuzjazmem. Pierwszym szefem GZM został Piotr Uszok, prezydent Katowic: – Choć nie ukrywałem, że sam związek nie jest w stanie wykreować prawdziwej metropolii. GZM, z kilkumilionowym budżetem pochodzącym ze składek, samodzielnie mógł prowadzić tylko działalność promocyjną, nic więcej: – Dla metropolii potrzebna była ustawa, a wcześniej wsparcie polityków – mówi Uszok.

Wydawało się, że politycy w to wejdą. Stworzenie metropolii to od dwóch kadencji hasło wyborcze śląskiej Platformy Obywatelskiej. Przed ostatnimi wyborami jej lider Tomasz Tomczykiewicz deklarował: „Jeśli wygramy, dajcie nam 100 dni po wyborach, to uchwalimy metropolię”. Wygrali – jesienią miną trzy lata od deklaracji.

Początkowo mówiło się o ustawie tylko dla Śląska, ale to się nie podobało w Warszawie. Komu – rządowi czy Sejmowi? – To raczej kwestia obaw i braku poparcia polityków z małych wsi i miasteczek – uważa Uszok. Obawiają się, żeby do metropolii nie trafiły jakieś ekstra pieniądze.

Potem zrodziła się koncepcja metropolii dla Śląska, Warszawy i Trójmiasta – też nie przeszła. Michał Boni, były minister administracji i cyfryzacji, wylansował nowy pomysł – na 12 metropolii, ale też spalił na panewce. PiS węszyło w tym początek „landyzacji kraju”, a PSL – strategiczny sojusznik – jest z zasady przeciwny wszelkim wielkomiejskim zapędom.

III

Piotr Uszok mówi, że po pierwszej kadencji odchodził z przewodniczenia Górnośląskiemu Związkowi Metropolitalnemu z poczuciem straconego czasu. Obowiązywała nieformalna umowa, że przewodnictwo związku będzie rotacyjne – naturalnym następcą wydawał się Zygmunt Frankiewicz, od 21 lat prezydent Gliwic, świetnie rozwijających się w ostatnich latach. Tymczasem wybory wygrał (dzięki sprzyjającym PO samorządowcom) Dawid Kostempski, prezydent niewielkich Świętochłowic, działacz PO.

Czy upartyjnienie GZM zmniejszy oddolne poparcie dla metropolitalnego projektu? – To jest kluczowa sprawa dla związku, jeśli w zarządzie brak przedstawicieli Katowic, Sosnowca, Gliwic – mówi Frankiewicz. – Co można zrobić bez największych miast, bez prezydentów niezależnych?

Przewodniczący Kostempski, pytany o największe dotychczas sukcesy GZM, odpowiada: – Kolejne wspólne zakupy energii.

Upartyjnienie GZM nijak za to nie przekłada się na prace nad nowym pomysłem leżakującym w Sejmie – projektem powiatów metropolitalnych, który zakłada, że to rząd będzie je powoływał i kasował w drodze rozporządzenia. Powstałby więc kolejny szczebel administracji samorządowej: miasta na prawach powiatów, tworzące kolejny powiat (metropolitalny) przez pączkowanie. Przewodniczącego takiego organizmu wybieraliby szefowie miast ją tworzących. Jego władza byłaby zatem iluzoryczna. Przed wyborami mało kto wierzy w ten pomysł. A po wyborach i ta wiara osłabnie.

Jeżeli kraj nie chce wesprzeć śląskiej metropolii, to może sam pomysł nie ma już racji bytu? – Odwrotnie, widzimy coraz większe dysproporcje w rozwoju naszych miast – mówi Frankiewicz. Dobrze sobie radzą Gliwice, Katowice, Tychy, Dąbrowa Górnicza i Sosnowiec. – Mamy wzrost na obrzeżach, a w środku czarną dziurę bez szans na rozwój. W ramach metropolii, jednego organizmu, łatwiej dałoby się ją zasypać.

Ale metropolia musiałaby być narzucona ustawą: – Tak, o obligatoryjnym związku komunalnym, z władzami wybieranymi w bezpośrednich wyborach – mówi Frankiewicz. Innej drogi nie ma. Tylko kto na to pójdzie?

IV

Prezydent Uszok ma pomysł, jak ominąć ustawową drogę: – Krok po kroku trzeba budować wokół Katowic jedno wielkie miasto – podpowiada. – Obowiązujące prawo zezwala na dobrowolne łączenie się gmin i nawet promuje takie więzy dodatkowymi wpływami z podatków. Bonusy zostawałyby w słabszych miastach – dzielnicach Nowych Katowic. – Metropolia więc powstawałaby poprzez powiększanie się miasta centralnego.

To jednak wzbudzi opór. – Oczywiście, ale nic na siłę, w tej sprawie powinni wypowiedzieć się sami mieszkańcy – zaznacza Uszok. Zachęca: – Gdyby za jakiś czas przyszło nam budować nowy gmach opery, to mogłaby ona stanąć w Siemianowicach.

Jeden ze śląskich prezydentów jakoś mało w to wierzy: – Uszok składa takie propozycje? Przecież wszyscy wiemy, że panuje tzw. centralizm katowicki – żaden obiekt o znaczeniu regionalnym nie może mieścić się poza Katowicami. I ja mam przyklaskiwać Nowym Katowicom?

V

Jednak Gliwice budują wielką (na 17 tys. widzów) halę widowiskowo-sportową. Za ponad 320 mln zł. Autostradą to ok. 20 minut od katowickiego Spodka. Samorząd wojewódzki próbował storpedować inwestycję, choć początkowo godził się na jej wsparcie ze środków unijnych.

W Katowicach załamują ręce – przyszła metropolia nie powinna fundować sobie konkurencyjnych obiektów, bo nie ma tylu imprez masowych, aby je wypełnić. Prezydent Gliwic zna to biadolenie: – Ponieważ hale są stosunkowo blisko siebie, to możemy razem ubiegać się o organizację imprez większych niż wszyscy inni w kraju. To byłby atut metropolii.

Jeżeli można sobie wyobrazić wchłonięcie poprzez Katowice Siemianowic Śląskich, Mysłowic, a nawet Chorzowa (wtedy liczba mieszkańców Katowic przekroczyłaby pół miliona) – to już nie Gliwic (a wcześniej Rudy Śląskiej i Zabrza). O Sosnowcu nie ma nawet co mówić.

Sprawa jest poważna – ocenia Frankiewicz – bo oznaczałoby to skasowanie miasta przyłączającego się do Katowic. Choć sam przyznaje, że rozmawia z Zabrzem i innymi sąsiadami: – Co by to było, gdybyśmy gdzieś za 20 lat żyli w jednym mieście?

VI

Metropolitalnych niepowodzeń szuka się przede wszystkim w niechęci Warszawy do wyrażenia zgody na powstanie większego od niej organizmu miejskiego. Nikt przecież nie może być większy od stolicy (a na marginesie: na Śląsku zazdrości się Warszawie „ustawy warszawskiej” – może by ją skopiować?). A także w obawach polityków prowincjonalnych przed utratą profitów finansowych. Entuzjazmu dla metropolii nie widać także w samorządach miast konurbalnych, które musiałyby się podzielić wpływami, władzą i pieniędzmi.

Ale Metropolia Silesia wcześniej czy później musi powstać. Innej drogi nie ma. Tak już Pan Bóg pierońsko i fikuśnie wyrychtował ten kawałek śląskiej ziemi!

Polityka 22.2014 (2960) z dnia 27.05.2014; Portrety miast: KATOWICE; s. 69
Oryginalny tytuł tekstu: "Nowe Katowice zamiast Silesii?"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przerost Ziobry nad treścią. Zorganizował w resorcie małą armię

Na bazie funkcjonariuszy Służby Więziennej został stworzony specjalny uzbrojony oddział do ochrony budynków należących do ministerstwa. Roczny koszt utrzymania tego zespołu to 13,5 mln zł.

Juliusz Ćwieluch
01.08.2024
Reklama