Oba kluby wrosły w historię miasta korzeniami. Powstały w 1906 r. – Cracovia jako drużyna akademicka, a Wisła – uczniowska. Była między nimi rywalizacja, był też szacunek. Pasy (Cracovia) z Białą Gwiazdą (Wisła) toczyły świętą wojnę, ale szlachetną, według honorowych zasad, jak przystało na stateczny gród pod Wawelem.
Plemienne boje
Pakt o nieagresji skończył się w latach 80. XX w., a prawdziwa wojna wybuchła w 1993 r., co dziwne podczas meczu międzypaństwowego Polska-Anglia w Chorzowie. Był 29 maja i od rana trwały zadymy między kibicami z całej Polski. Fanatycy Cracovii starli się ze zwolennikami Pogoni Szczecin. Zginął, prawdopodobnie od ciosu nożem, młody fan ze Szczecina. Walka przeniosła się na trybuny Stadionu Śląskiego, przez cały mecz tłukli się kibice klubowi, m.in. ci w barwach Cracovii z wyznawcami Białej Gwiazdy. Od tej pory Kraków stał się areną, można rzec, plemiennych bojów. Wiślacy zmienili nazwę Pasy na „Żydzi”, a sami zostali mianowani Psami (w PRL klub wszedł do pionu milicyjnego, czyli gwardyjskiego).
Walki toczyły się głównie na ulicach. W brutalności przeważali fani Cracovii – to oni pierwsi zaczęli używać noży, siekier i maczet. W 2003 r. w ulicznych bójkach śmierć poniosło trzech młodych ludzi, dwaj z nich byli kibicami Wisły. Później prawie co rok były nowe ofiary. W 2011 r. w makabrycznych okolicznościach został śmiertelnie porąbany maczetami jeden z liderów kibiców Cracovii Tomasz Cz., zwany Człowiekiem. Próbował uciekać, ale napastników było kilkunastu, nie dali mu szans.
Do dzisiaj cmentarz poległych fanów obu klubów liczy już prawie dwadzieścia grobów. Każdy pogrzeb przeradza się w manifestację i cementuje wzajemną nienawiść. Linie podziału są nieregularne. Na jednym blokowisku sąsiadują miłośnicy Pasów i Białej Gwiazdy, walczy budynek z budynkiem, uliczka z uliczką. Dr Piotr Trzepacz z Uniwersytetu Jagiellońskiego naniósł na plan miasta ponad 3 tys. flag klubowych Wisły i Cracovii, w miejscach, gdzie występowały kibicowskie napisy na murach. Chciał wiedzieć, czy powstanie logiczny podział na strefy wpływów, ale dostrzegł, że to mozaika, gdzie wszystko jest wymieszane.
Na kibicowskiej mapie kraju Kraków stał się enklawą bezprawia. Kibice innych drużyn przyjęli zasadę, że walki zwane ustawkami, mają toczyć się wyłącznie na pięści. Kraków zasad nie przyjął, tutejsi fanatycy wciąż używają maczet i siekier. Dlatego nawet dla najbardziej bojowych zwolenników Legii, Arki czy Ruchu tamtejsze stadiony to miejsca wyklęte.
Obu klubom kibicują znane osoby. Wiśle – aktorzy Jan Nowicki, Maciej Stuhr, kompozytor Zbigniew Preisner, rysownik Andrzej Mleczko, artysta kabaretowy Marcin Daniec, tenisistki siostry Radwańskie, a także prokurator generalny Andrzej Seremet. Cracovii – pisarz Jerzy Pilch, piosenkarz Maciej Maleńczuk, wielu dziennikarzy z Leszkiem Mazanem na czele. Kibicami Pasów w przeszłości byli Tadeusz Boy-Żeleński, Józef Piłsudski czy wreszcie papież Jan Paweł II. Ten panteon autorytetów nie ma dla stadionowych bandytów żadnego znaczenia. Po śmierci polskiego papieża na fali ogólnonarodowej żałoby wojownicy obu plemion ogłosili wprawdzie pojednanie, ale trwało zaledwie mgnienie oka. Szybko odkopali topory i nadrobili z nawiązką utracony czas.
Okiełznać kibola
Fenomen krakowskich klubów polega na tym, że mimo wojennej atmosfery i przelanej krwi przy obu drużynach trwają od lat ci sami biznesowi właściciele. Na swojej futbolowej pasji nie zarabiają, a każda dintojra kibiców przynosi im wymierne starty finansowe. Bogusław Cupiał, prezes spółki Tele-Fonica, zrozumiał to już przed laty, kiedy w 1999 r. niejaki Misiek rzucił z trybun nożem we włoskiego piłkarza Dino Baggio. Za karę Wisłę wykluczono z udziału w europejskich pucharach, a Misiek został skazany na 6,5 roku więzienia. Karę odsiedział i wrócił na stadion, otoczony nimbem nieugiętego wojownika. Właściciel Cracovii prof. Janusz Filipiak (firma Comarch) też ma świadomość, że wśród kibiców jego klubu czyha wielu takich Miśków, a jednak wciąż wiernie trwa przy Pasach.
Ostatnio zarząd Wisły zapowiedział jednak koniec pobłażania dla kibolstwa. To może być ważny eksperyment w skali kraju, bo dotychczas kluby próbowały bardziej iść na układy z gangami z trybun, niż podejmować próby ich okiełznania. Jeżeli działacze Wisły będą konsekwentni, może w miejsce żulii pojawi się nowe pokolenie fanów piłkarskich naprawdę wspierających drużynę.