Ponieważ jest to naród wybitnie przesądny, Włosi już w grudniu zaczynają skrupulatnie planować przyszłość. Zwłaszcza południowcy wierzą w liczby i sny, a jednym z obowiązkowych elementów ich styczniowego harmonogramu, które mają przynieść szczęście, pomyślność i pieniądze, jest jedzenie soczewicy. Dlaczego? Otóż drobne ziarna soczewicy przypominają małe okrągłe monety, które mają na nich spływać przez cały nowy rok.
Dania z soczewicy pojawiają się na stołach 31 grudnia, by później gościć we włoskiej kuchni przez niemal cały styczeń. Soczewicę dodaje się do zup i sałatek, podsmaża z oliwą.
Zupa soczewicowa nie tylko spełnia życzenia. Soczewica, pożywna i zdrowa, to świetny składnik. Warto włączyć ją do jadłospisu, a styczeń to idealny moment, by wprowadzić na start do diety więcej bogatych w białko strączków. Na całym świecie trwa Veganuary – akcja, której twórcy zachęcają do tego, aby przynajmniej na miesiąc w roku wstrzymać się od jedzenia mięsa i produktów odzwierzęcych.
Pełna białka, sycąca i rozgrzewająca zupa to dobry pomysł na początek roku. Poza wszystkim to potrawa arcysezonowa, złożona z warzyw, które akurat ozdabiają kolorami każde stoisko na rynku. Do tego rodzaju gęstej zupy polecam użyć soczewicy zielonej, brązowej albo czarnej. Dłużej się gotują od odmian czerwonych i żółtych i nie rozpadają się tak szybko. Danie powinno być gęste od składników, nie powinno przypominać papki (dlatego odradzam soczewicę czerwoną).
Dla osób, które nie jedzą zwykle strączków, mam kilka rad. Po pierwsze, nawet tak drobne strączki jak zielona soczewica warto przed gotowaniem namoczyć w wodzie. Do wody dobrze dodać sól, która rozpuszcza pektyny będące budulcem ścian komórkowych u roślin, ma też za zadanie przyspieszyć czas gotowania i sprawić, że strączki będą lżejsze dla układu pokarmowego.