(Na)pęd do zmian
(Na)pęd do zmian. Jak nie sabotować swoich postanowień i unikać „pseudocelów”
Nawet w mediach społecznościowych mniej dziś tego tradycyjnego noworocznego ekshibicjonizmu, któremu przyświeca jeden cel: wywołanie efektu samospełniającej się przepowiedni – „Bo jak już publicznie powiedziałem, że coś zrobię, to łatwiej mi będzie się do tego zabrać”. Tymczasem postanowienia noworoczne są wpisane kulturowo i symbolicznie w rytualny czas przejścia. Co roku pojawia się szansa na „nowe rozdanie” i „nowy początek”. – Z tym poczuciem niektórym ludziom naprawdę łatwiej nabrać pozytywnego nastawienia i zmotywować się do działania – uważa Anna Mochnaczewska, psychoterapeutka i autorka poradnika „Nawyki zamiast cudów”.
Jeśli chodzi o wprowadzanie w życie trwałych zmian, sama nadzieja jednak nie wystarczy. Tym bardziej że za główną przyczynę niezrealizowania zamierzeń uważamy brak wytrwałości. – Słyszeliśmy to określenie w dzieciństwie i tak do nas przylgnęło, że bezrefleksyjnie przyjmujemy rzekome „lenistwo” za wadę charakteru, nie mówiąc o tym, że niektórzy uważają je za grzech. Tymczasem za kłopotami z wytrwaniem w zmianie, za większością naszego „nie chce mi się” kryje się cały zespół reakcji i nawyków, które nabyliśmy w ciągu życia po to, aby odsuwać nieprzyjemne emocje związane właśnie z piętrzącymi się trudnościami – wyjaśnia psychoterapeutka.
Jeśli nikt nas nie nauczył, jak sobie radzić ze stresem, gniewem, nudą czy rozczarowaniem, zwiększa się ryzyko, że będziemy regularnie wpadać w mechanizm unikania i sabotowania postanowień. Na każdym kroku wyczekiwać porażki i nie zauważać, że po drodze gubią nam się podstawowe kwestie. Jak choćby to, że być może nie znamy dobrze naszych potrzeb ani wartości, bo całe życie korzystamy z „pożyczonych”: kiedyś od rodziców, dziś z otoczenia, również wirtualnego, od ludzi, do których poziomu życia aspirujemy, choć czasem wstydzimy się do tego przyznać.