Ludzie i style

Kto wykopał Zakopane i dlaczego małe frytki kosztują tyle, co metr kawalerki na Żoliborzu

Legenda o Zakopanem Legenda o Zakopanem Marek Maruszczak/AI / Polityka
Tak narodziła się pierwsza i najmniej wiarygodna legenda Zakopanego: o góralu, który miał dystans do siebie.

Dawno, dawno temu, kiedy w miejscu dzisiejszego Zakopanego rozciągała się puszcza gęstsza niż góralskie wąsy i niemal tak obfita w strawę, życie toczyło się tu zupełnie inaczej. Zamiast Krupówek i straganów z oscypkami™ były drzewa, rzeki pełne ryb i tyle dzikiej zwierzyny, ile w weekend na plaży w Sopocie. Ludzi natomiast nie było wcale, bo nikt jeszcze nie wybudował zakopianki. Nie znaczy to, że górale nie spoglądali tęsknie na zarośnięte górskie zbocza, podświadomie przeczuwając, że świetnie nadawałyby się na płatny parking z naliczaniem minutowym.

Czytaj też: Legenda o poznańskich koziołkach, czyli dlaczego zbrodnia popłaca, a hejnał mariacki śmierdzi

Tu będę mieszkał

Pewnego dnia młody góral Piotr Szaflar postanowił, że starczy już tego wodzenia palcem po excelu i najwyższy czas przejść do konkretów. Najpierw zwrócił się po pomoc do ojca, lokalnego przedsiębiorcy z branży farmakologicznej. Inicjatywa syna wzruszyła starego górala do tego stopnia, że omal nie zdarł z niego skóry przy ustalaniu warunków spłaty pożyczki.

Za pozyskane fundusze młodzieniec nabył niezbędne narzędzia. To jest łopatę do kopania ziemi, siekierę do rąbania drewna i ciupagę, w razie gdyby naszła go ochota na wyjście do karczmy. Tak wyposażony ruszył w drogę, która była co prawda długa, wyboista i pełna przeszkód, ale przynajmniej niezakorkowana. Po kilku dniach i nocach trafił Piotr na niewielką polanę nad potokiem. Rozejrzał się, wciągnął powietrze tak górskie, że dało się wyczuć, co niedźwiedź jadł wczoraj na obiad, i powiedział:

– To jest to. Tu będę mieszkał.

Nie wiedział, że niedługo stworzy miejsce, które stanie się centrum ekonomii łupiecko-oscypkowej oraz areną działań niesławnego tatrzańskiego zbójcy – Białego Misia z Krupówek.

Piotr od razu zabrał się do roboty. Najpierw wykarczował las, potem postawił chatę, a w międzyczasie przekopał ziemię, żeby coś w niej wreszcie wyrosło. Wiadomo, że drzewa i 375 odmian kosodrzewiny się nie liczą, skoro nie można z nich zrobić śliwowicy.

Czytaj też: Biada nam! Czyli rzecz o Lechu, Czechu, Rusie i gospodarce rabunkowej

Teges szmeges, to znaczy romantyzm

Roboty było tyle, że gdyby działo się to dziś, Piotr mógłby nie zmieścić się ze wszystkim na zwolnieniu lekarskim. Praca była też tak ciężka, że po dolinach Białego i Czarnego Dunajca, gdzie istniały najbliższe ludzkie osady, niosły się głosy: „Aleś się, gościu, wkopał”. W ten sposób polanę, na której stała chata Piotra, zaczęto nazywać „kopana”.

Czasem Piotr schodził do wiosek w dolinie, bo wbrew reklamom piwa nawet największy twardziel potrzebuje czasami czegoś więcej niż święty spokój, potok pełen ryb i marskość wątroby. Musicie wiedzieć, że na pracy pod gołym niebem, rybach prosto z wody i rosyjskim omnadrenie od taty Piotr przypakował tak, że wszystkie hafty na jego góralskiej kapocie porozciągały się w poziome pasy. Z powodu stroju młodego kulturysty oraz wrodzonej złośliwości górali zaczęto nazywać go Piotrem Gąsienicą. Jak to bywa z przezwiskami, najpierw śmiano się za jego plecami, aż z czasem Piotr sam zaczął się tak przedstawiać. Tak narodziła się pierwsza i najmniej wiarygodna legenda Zakopanego: o góralu, który miał dystans do siebie.

Jednak życie na polanie nie mogło być pełne bez odrobiny teges szmeges, tzn. romantyzmu. Jędrzej, starszy brat Piotra, pewnego dnia zaprowadził go do dziewczyny imieniem Kasia. Kasia była nie tylko piękna, ale też praktyczna – umiała robić wszystko, co góralskiej żonie wypadało. I grać na skrzypkach, i pięknie haftować, i łeb baranowi ukręcić. Poza tym pamiętacie tę akcję z Jagienką z „Krzyżaków” i orzechami laskowymi? No to przy Kasi żaden kokos nie był bezpieczny. Nic dziwnego, że Piotr zakochał się od pierwszego wejrzenia, a Kasia, cóż… świata spoza Piotra nie widziała. To nie literówka. Skubaniec tak się rozrósł, że wstając z łóżka, musiał robić przerwy na aklimatyzację.

Wkrótce ludzie z wioski, na których zawsze można liczyć w tych sprawach, zaczęli mówić, że Kasia „poszła za kopane”, sugerując uprzejmie materialne podłoże związku. W ten sposób Piotr i Kasia stali się założycielami najsłynniejszego podhalańskiego rodu – Gąsieniców, którego potomkowie do dziś okupują Zakopane. Zakopane zyskało nazwę oraz reputację. Od tej pory mówiło się, że „w Zakopanem kapusta nie urośnie, bo za dużo jest Gąsieniców”. Przynajmniej do czasu, aż górale nauczyli się z niej strzyc warszawiaków.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Świat

Dlaczego świat się tak nagle popsuł? Układ sił wyraźnie się zmienia. Prof. Andrzej Leder dla „Polityki”

Andrzej Leder, filozof kultury, psychoterapeuta, o tym, dlaczego Zachód traci znaczenie, jak może wyglądać nieliberalny świat, i gdzie w tym wszystkim jest Polska.

Jakub Majmurek
23.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną