Racja czy relacja
Święta z rodziną wywołują mnóstwo złych emocji. Jak je przetrwać „po dorosłemu”?
W jednym z sondaży sprzed lat, w którym badano uczucia towarzyszące Bożemu Narodzeniu, Polacy przyznali, że frustruje ich konieczność kontrolowania się przy wigilijnym stole, ale robią to, bo nie chcą się denerwować. Czym konkretnie? Co czwarty badany ocenił, że świąteczną atmosferę nawet bardziej niż rozmowy o polityce potrafią popsuć niewygodne pytania zadawane przez krewnych. Ale tradycja spotkań 24 grudnia jest wciąż silna. Dla większości z nas, bo ponad 60 proc. Polaków (ubiegłoroczna ankieta CBOS), Boże Narodzenie jest w pierwszej kolejności świętem rodzinnym, a dopiero potem – religijnym.
Nieśmiało rośnie odsetek tych, którzy postanawiają nie spędzać świąt z rodziną, zwłaszcza jeśli dorastali w układzie z kategorii dysfunkcyjnych, przemocowych, z nadużywaniem alkoholu w tle. Osoby żyjące nienormatywnie też nierzadko wolą świętować w gronie „rodziny z wyboru” – czyli znajomych, przyjaciół – bo ta, z której się wywodzą, lubi męczyć, drążyć, oceniać.
Dlaczego święta z rodziną potrafią wywołać aż tyle negatywnych emocji? – Może dlatego, że chcielibyśmy Bożego Narodzenia jak z reklamy: powinno być radośnie, kolorowo, idealnie. A przecież tam, gdzie spotykają się ludzie, zderzają się charaktery i może iskrzyć – wyjaśnia dr Joanna Gutral, psycholożka i psychoterapeutka. Dodatkowo w obecności krewnych odpalają się stare role i schematy: – Bywamy traktowani jak dzieci, ale i sami możemy przetwarzać różne sytuacje w dziecięcym trybie. To musi generować napięcie. Grunt, to umieć je regulować.
Czynnikiem, nad którym zdaniem psycholożki warto się pochylić przy okazji świąt, jest tolerancja dyskomfortu. Mamy coraz większy kłopot z uznaniem go za naturalny element rzeczywistości. Dodatkowo utrudnia to kultura, w której jesteśmy zanurzeni: łakniemy szybkich nagród, przyjemności.