Ludzie i style

Wyjazdy na narty z dziećmi

Mayrhofen Mayrhofen Mayrhofen Bergbahnen / mat. pr.
Zaplanowanie narciarskiego wyjazdu z dziećmi wymaga wielkiej staranności. Ale efekt może pozostać w pamięci całej rodziny na lata.

Lista spraw, która powinni uwzględnić rodzice, jest długa. Dojazd – bo dzieci zwykle źle znoszą przedłużające się podróże. Terminy – bo te warunkowane są najczęściej przez ferie szkolne. Kwatera – bo przecież trzeba jakoś rozłożyć towarzystwo, a nadto dużo wygodniej jest mieszkać tuż przy wyciągach, niż z dziećmi dojeżdżać na narty (a zwłaszcza wracać po całym dniu!) skibusami. Stoki – bo młodsze pociechy wymagać będą łagodniejszych zboczy, a nastoletnie będą domagać się pewnie snowparków. Szkoły i przedszkola narciarskie – bo przecież warto doskonalić umiejętności. Pogoda – ona też może być przedmiotem narzekań i buntów, nie mówiąc o tym, że, na przykład, w styczniu na lodowcach dla dzieci może być za zimno. Wypożyczalnie – bo maluchy i nastolatki rosną w zastraszającym tempie i niezbyt się opłaca kupować im co sezon nowy zestaw nart, butów i kijków. Karnety – bo zniżki potrafią radykalnie obniżyć koszty wyprawy. Inne rozrywki – bo większość dzieciaków nie samymi nartami żyje. Jedzenie – bo młodzi nad regionalne specjały przedkładają często, niestety, potrawy, by tak rzec, globalne, a nawet junk food.

Spece od turystyki już dawno dostrzegli, że narciarska rodzina to ważna, jeśli nie kluczowa, grupa klientów. Zauważyli, że rodziny zwykle nie zadowolą się skromną kwaterą o turystycznym standardzie, lecz wybiorą wygodniejszy apartament bądź hotel. Częściej skorzystają z posiłku w restauracji na stoku. Rodzice w trosce o rozwój dzieci będą skłonni oddać je do narciarskich szkółek – nie dość, że pociechy uczą się tam pierwszych kroków na nartach, to mają zapewnioną opiekę, więc i oni sami mogą pojeździć. Ruch mają też wypożyczalnie. Narciarska rodzina niesie także perspektywę na przyszłość – najmłodsi mogą zechcieć kiedyś wrócić do stacji dzieciństwa.

Nic dziwnego, że niektóre kurorty zimowe zaczęły specjalizować się w ofercie kierowanej do tej grupy gości – i szczycić mianem ośrodka przyjaznego rodzinom. Już to ułatwia wybór docelowej stacji feryjnego wyjazdu – zwłaszcza, że pojawiły się też rozmaite rankingi poziomu usług.

MittelbergMike Kotsch/UnsplashMittelberg

Przykładowo, za wiodącą rodzinną stację Południowego Tyrolu (a równocześnie całych Włoch i jedną z najlepszych w Europie) uchodzi Alpe di Siusi/ Seiser Alm. Tę gigantyczną wysokogórską (jeździ się tu na nartach między 1680 a 2350 m n.p.m., halę (ponad 57 km² powierzchni) miejscowi nazywają żartobliwie największym pastwiskiem Alp. Na dodatek otaczają ją najpiękniejsze masywy Dolomitów – zaliczone przez UNESCO do światowego dziedzictwa krajobrazowego. A i słońce świeci tu przez większość zimy.

A że apartamenty i hotele rozrzucone są po całym płaskowyżu, więc można czuć się w nich jak w wysokogórskiej głuszy. Stoki to szerokie, łagodne zwykle, płanie, co czyni je idealnym miejscem na naukę nart i wspólną jazdą całymi rodzinami (bo prócz dzieci i rodziców często widać tu dziadków). Około 60 km tutejszych nartostrad jest, jak na Południowy Tyrol przystało, przednio przygotowanych, a obsługują je nowoczesne wyciągi wyposażone w specjalne zabezpieczenia dla najmłodszych.

Wielu gości uważa, że plateau Alpe di Siusi/Seiser Alm jest też wymarzonym miejscem na biegówki bądź po prostu długie wędrówki piesze lub na rakietach, i to zarówno w dzień, jak w nocy w świetle czołówek.

Młodzież chętnie odwiedzi miejscowy snow park – największy we Włoszech i będący miejscem treningów włoskiej kadry freestyle’owej. A lokalną specjalnością Alpe di Siusi/Seiser Alm są kąpiele w sianie pozyskiwanym z miejscowych łąk – ponoć świetny sposób na wzmocnienie układu odpornościowego organizmu.

W Tyrolu austriackim (i w całych Alpach) laury świetnej stacji rodzinnej od lat zbiera Serfaus-Fiss-Ladis. Nie ma przypadków: to tu uruchomiono pierwszy w świecie wyciąg krzesełkowy z zabezpieczeniami dla dzieci. Nie mówiąc o innych przyjaznych rodzinom pomysłach. Ot choćby żłobków dla nawet trzymiesięcznych niemowląt (opieka zapewniona jest do późnej nocy, by rodzice mogli iść na kolację lub tańce). Dzieci korzystające z narciarskich szkółek odbierane są z wielu punktów stacji – dzięki czemu spieszący się rano na stoki opiekunowie nie muszą tracić czasu. Prócz standardowego już w Alpach wyposażenia pólek (taśmowe wyciągi z przeciwwiatrowymi osłonami, specjalnie formowane, by ułatwić skrety, tory) do dyspozycji instruktorów, specjalnie zresztą szkolonych z metodologii nauczania najmłodszych, są szlaki przygodowe. Mogą więc zabrać podopiecznych na wyprawy Trasą Niedźwiedzią (jej etapem jest przejazd przez… paszczę wielkiego drewnianego miśka) czy Świata Jaskiń. Trasy są tak pomyślane, by kursanci przez zabawę uczyli się nie tylko techniki jazdy, ale też reakcji na niespodziewane sytuacje (nieoczekiwane dźwięki, przeszkody terenowe) i poznawali przyrodę gór.

SchweitTim Vanderhoydonck/UnsplashSchweit

Atrakcje przewidziane są także po nartach: dzieci mogą ścigać się na mini skuterach śnieżnych, a te najstarsze… przelecieć 47 metrów nad ziemią na linach urządzenia Fisser Flieger lub spróbować tricków freestyle’owych w wyposażonym w wielkie materace snowparku Begginer Circus.

Serfaus-Fiss-Ladis jest najsłoneczniejszym ośrodkiem zimowym Tyrolu – co też ma znaczenie podczas wyjazdu z dziećmi. Najlepszym zaś miejscem na rodzinną kwaterę wydaje się Ladis – najmniejsza z trzech wiosek stacji. Jest tam i najciszej, i najtaniej.

Atutem nart w Alpach francuskich jest, prócz przestrzeni, to, że kwatery położone są zwykle tuż przy trasach. Popularne są też studia i apartamenty – wygodne podczas rodzinnego pobytu. Wśród stacji rodzinnych prym wiedzie choćby Les Sybelles na słonecznym płaskowyżu pod L’Ouillon (2431 m n.p.m.). Ośrodek powstał na bazie sąsiadujących wiosek – i wciąż nie ma tam tłoku. Z kolei Valmorel–St. Francois Longchamp składa się z połączonych wyciągami stacji o różnym poziomie trudności, co pozwala najeździć się i wytrawniejszym członkom rodziny, i tym dopiero zaczynającym przygodę z nartami.

A i w kolebce zimowej turystyki, czyli Szwajcarii, są przednie miejsca na narty z dziećmi – i to pomimo, że tamtejsze Alpy to przecież masywy potężne i wręcz groźne. Choćby Engelberg pod majestatycznym lodowcem Titlis – stacja uznana przez Szwajcarską Izbę Turystyki jako wzór „Family Destinatnion”. Powodów jest kilka: wygodny dojazd (z Zurichu ledwie godzina), różnorodność obszarów narciarskich – od ekstremalnych po te najłatwiejsze, co pozwala korzystać z zimowych wakacji wszystkim członkom rodziny, kilka obszarów przygotowanych specjalnie dla dzieci z rozmaitymi urządzeniami i pomysłami ułatwiającymi naukę nart (i kilku renomowanymi szkółkami), szeroka oferta pozanarciarskich aktywności – są wśród nich oczywiście sanki, ale też choćby spacer po najwyżej położonym moście linowym w Europie (ma sto metrów długości, wisi na poziomie 3041 m n.p.m., miejscami… 500 m nad skałami). W pamięci może również pozostać podróż na Titlis (3020 m n.p.m.) nad lodowcowymi szczelinami pierwszą na świecie kolejką linową z kabinami wykonującymi obrót o 360°, co pozwala podziwiać pełną panoramę okolicy. Atrakcją dla wszystkich może być wreszcie wizyta w miejscowym sklepie oferującym ponad 300 gatunków szwajcarskiej czekolady.

Zresztą nawet w Davos, słynnym nie tylko z nart, ale też z literatury oraz polityki, wśród pięciu różnorodnych obszarów jeden – Madrisa – ma wyraźnie rodzinny charakter. A dodatkowym przeżyciem dla dzieci jest tam to, że na narty mogą z kwatery dojechać pociągiem.

Krzysztof Burnetko

Materiał przygotowany przez Traveltrex.

Polityka 51.2024 (3494) z dnia 10.12.2024; Ludzie i Style; s. 106
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Ile tak naprawdę zarabiają pisarze? „Anonimowego Szweda łatwiej sprzedać niż Polaka”

Żeby żyć w Polsce z pisania, pisarz i pisarka muszą być jak gwiazdy rocka. Zaistnieć, ruszyć w trasę, ściągać tłumy. Nie zaszkodzi stypendium. Albo etat.

Justyna Sobolewska, Aleksandra Żelazińska
13.12.2024
Reklama