Nastał sezon na rozgrzewające dania. Kiedy za oknem buro i szaro, częściej myślimy o jedzeniu, które koi i rozpieszcza. To tak zwany comfort food, który ma nie tylko nas odżywić, ale i poprawić nasz nastrój. Potrawą, która spełnia te funkcje, jest włoska lasagne.
Pierwsze wzmianki o lasagne odnajdujemy już w 1282 r. W przepisie sugerowano, by ugotowane płaty ciasta makaronowego posypać orzechami, serem, przyprawami i tak zapiekać. Popularny dziś sposób przyrządzania – czyli makaron przekładany pomidorami – w postaci lasagne po bolońsku i jej odmian został spisany dopiero w 1935 r. To, co wpłynęło na tak późne powstawanie przepisu, to fakt, że długo uważano pomidory za roślinę ozdobną. Jej owoce zaczęto jadać dopiero w XIX w.
Choć dynię można znaleźć w marketach niemal przez cały rok, to właśnie teraz jest najsmaczniejsza. Odmian dyni mamy sporo. Moje ulubione – i najczęściej dostępne – to dynia piżmowa (kształt gruszki), hokkaido (okrągła z miękką skórką) i muscat (zielono-niebieska skórka). Różnią się między sobą strukturą miąższu oraz słodkością.
Do wytrawnych przepisów używam najczęściej dyni piżmowej. Ma piękny kolor, lekki miąższ i nie ma intensywnego smaku. Wielką zaletą dyni hokkaido jest jej miękka skórka, której nie trzeba obierać ani przed upieczeniem, ani po nim. Z łatwością się zblenduje. Z kolei muscat to dynia o wyjątkowym kolorze i aromacie. Dojrzałe okazy mają melonowy zapach i świetnie smakują na surowo. Bywają też bardzo słodkie, dlatego do sosu z dyni warto też dodać pomidory, by przełamały słodycz i dopełniły smaku.
***
Niezbędne:
• Forma 20 x 30 cm
• Opakowanie makaronu lasagne
Składniki na sos beszmelowy:
• 3 łyżki oliwy
• 3 łyżki mąki pszennej
• 600 ml napoju roślinnego, np.