Z Japonii przywędrowało do nas wiele przydatnych wynalazków, z walkmanem czy zupą błyskawiczną na czele. Dla równowagi przyszedł stamtąd również pomysł, żeby robić z siebie idiotę w stylu zainspirowanym fragmentem filmu anime. Chodzi o spopularyzowaną na TikToku zabawę: wchodzimy na krzesło albo lepiej na stół – koniecznie w pomieszczeniu pełnym ludzi – i coraz głośniej krzyczymy: „Oi oi oi baka!”, strojąc przy tym odpowiednio głupie miny. Bo słowo baka w języku japońskim oznacza idiotę, głupka. Rzecz nie jest nowa – odnosi się do innej głośnej zabawy na TikToku, w myśl której bohater lub bohaterka mieli w miejscu publicznym wstać i zacząć coraz śmielsze próby wokalne (ten trend nazywał się stosownie: „Moment, w którym zdałem sobie sprawę, że potrafię śpiewać”).
Miejscem akcji baki w zagranicznych tiktokach bywają galerie handlowe, popularne bary typu fast food, a przede wszystkim szkoły. Większość filmów jest ewidentnie inscenizowana, ale nie wszyscy się zorientowali – i w ten sposób hasło „Oi oi oi baka” trafiło także do polskich szkół.
Zmieszani są wszyscy. Nawet anonimowy autor definicji w serwisie Miejski.pl, który straszy: „Przeniesione do rzeczywistości szkolnej hasło staje się pretekstem do zakłócania porządku i wyzwaniem dla nauczycieli. Trend zyskuje na popularności, a nauczyciele muszą mierzyć się z jego konsekwencjami na co dzień”. Modna w tym sezonie fraza znalazła się też w czołówce plebiscytu Młodzieżowe Słowo Roku. Zagraża to dotychczasowej, potocznej definicji „baki”. Nazywano tak przez lata marihuanę, czynność palenia tejże opisując przy tym jako „bakanie”. Dokumentuje to choćby tekst przeboju grupy Kaliber 44 sprzed prawie (trudno w to uwierzyć) ćwierć wieku: „Lubię baku, baku, chcesz, to ze mną zakurz/ Zaproszę dziewczyny, zaproszę chłopaków/ Baku Baku to jest skład, jadę na Cannabis Cup/ W programie to, co najlepsze w Amsterdamie”.