„Well, that escalated quickly” (w wolnym tłumaczeniu: cóż, szybko poszło) – to memiczne hasło pasuje jak ulał do tempa globalnych zawirowań. Równie prędko czerwieniła się Ameryka, gdy Donald Trump podbijał kolejne stany. Tak samo szybko prezydent elekt obsadza stanowiska w swoim przyszłym gabinecie. Internetowi twórcy chętnie zaś parodiują analityków, mażąc po mapach markerami i wyrokując, co nas teraz czeka: może być tak, a może być zupełnie na odwrót. Trudno z tym dyskutować.
Sieć adaptuje się szybko. Próżni nie znosi i nie panikuje, a powrót Trumpa raczej obśmiewa. Chociaż jest to śmiech nerwowy. Trwają zarazem równie nerwowe poszukiwania alternatywy dla Twittera/X Elona Muska, by nie pomnażać majątku tego technokraty i trumpisty (więcej w rubryce „Techno”) i zdążyć przed styczniem, gdy elekt zostanie zaprzysiężony. Najszybciej rośnie platforma i aplikacja Bluesky – w jeden powyborczy tydzień przybyło jej milion użytkowników, głównie z Ameryki Północnej. „To miejsce stało się schronieniem dla osób, które chcą zachować doświadczenia znane z Twittera, ale bez prawicowego aktywizmu, dezinformacji i mowy nienawiści”, wyjaśnia badacz social mediów Axel Bruns w rozmowie z „Guardianem”. Rzecz bez precedensu: brytyjski dziennik właśnie ogłosił, że wycofuje się z X, bo jest toksyczny i politycznie uwikłany. Do Bluesky emigrowali we wrześniu także Brazylijczycy, gdy Musk wdał się w batalię z tamtejszym sądem najwyższym. Tu się też ewakuują swifties, fanki Taylor Swift, obśmiewane na Twitterze/X bez pardonu. Również w Polsce „motylek” zaczyna zyskiwać popularność.
W USA Bluesky jest dziś drugą najpopularniejszą darmową aplikacją po Threads Marka Zuckerberga (podobnie w Kanadzie i Wielkiej Brytanii).