Rzeczywistość i inni
Czy Donald Trump uprawia gaslighting? Ostrożnie z psychologizowaniem
W ostatnich tygodniach kampanii wyborczej w Stanach Zjednoczonych Kamala Harris oskarżyła Donalda Trumpa o gaslighting – gdy określił zamieszki na Kapitolu z 6 stycznia 2021 r. mianem „dnia miłości”. Wykładnia Trumpa brzmi co najmniej jak kpina, ale Harris skrytykowała go za próbę manipulowania opinią publiczną i zniekształcanie rzeczywistości. Owszem, zabieg Trumpa brzmi jak drwina z powagi sytuacji, czy jednak każde kłamstwo i manipulacja są gaslightingiem? Ten rodzaj przemocy psychicznej charakteryzuje na tyle umiejętne podważanie rzeczywistości przez sprawcę, że ofiara zaczyna wątpić w swoje myśli i tracić poczucie własnej wartości. Jej zdrowie psychiczne podupada, co z kolei czyni ją jeszcze bardziej zależną od manipulatora. Może więc gaslighting to kolejne słowo z zakresu psychologii (choć nie ściśle naukowe), którego pierwotny sens stopniowo się rozmywa?
Kilka lat temu Nick Haslam, australijski psycholog, zwrócił uwagę, że w potocznym rozumieniu pojęcia takie jak „trauma”, „przemoc”, „uzależnienie” na tyle poszerzają zakres semantyczny, że stajemy się przez to coraz bardziej podatni na poczucie krzywdy i nadmierne psychologizowanie codziennego doświadczenia. Nie inaczej jest z gaslightingiem, który – nawet jeśli obserwacje Harris są słuszne, a wypowiedź Trumpa karygodna – w przytoczonym przykładzie staje się narzędziem walki politycznej. Stosowanie kłamstw i manipulacji, jakkolwiek bulwersujące, nie jest przecież w polityce niczym nowym. Czy wymaga więc nowego opisu?
Nazwa omawianego zjawiska pochodzi od „Gaslight” – tytułu sztuki teatralnej, a następnie jej popularnej ekranizacji z 1944 r. z Ingrid Bergman w roli głównej. Ekranowy mąż głównej bohaterki z premedytacją przekonuje ją, że realne zdarzenia w ich domu, na przykład przygasanie tytułowych lamp gazowych, są tylko wytworem jej wyobraźni.