Młodzi lubią pootwierać
Lootboksy: hazard dla młodych? Rodzicu, sprawdź, co robią w sieci twoje dzieci
Czas zdrapek i puszczania lotka minął – nadszedł czas lootboksów, czyli wirtualnych paczek. Mechanizm towarzyszący „otwieraniu” skrzynek z przedmiotami jest porównywany do hazardu, a zagrożenie czyha głównie na młodzież. Na czym to polega? W grach znajdujemy lub kupujemy skrzynkę. W niej czekają na nas nagrody: karty piłkarzy, których możemy wstawić do drużyny, nowy wygląd broni lub zbroi. Przedmioty mogą być pospolite lub unikatowe, rzadkie i trudno osiągalne. Ekskluzywność francuskiego piłkarza Kyliana Mbappé w „EA Sports FC 25” lub nieco odświeżony wygląd noży (tzw. skórki) w strzelance „Counter Strike” wpływają na ich astronomiczną wartość na rynku wtórnym.
Do otwarcia skrzynki potrzebny jest klucz. Jego ceny wahają się od kilkunastu do kilkudziesięciu złotych. To mniejsza część „inwestycji”, bo najlepsze (najrzadsze) przedmioty wypadają ze skrzynek limitowanych. A ich ceny potrafią sięgać nawet kilku tysięcy złotych. Szczęściu należy pomagać, więc na opening (otwieranie skrzynek) składa się 100, 200, 300 zestawów lub łączna wartość skrzynek: kilka do nawet kilkuset tysięcy złotych. Internetowi twórcy prześcigają się w publikowaniu filmików, w których podają coraz wyższe kwoty wydane na skrzynki i chwalą się sukcesem, gdy z zaledwie kilku otrzymują nagrodę główną. Zarabiają krocie. Wartość najrzadszych przedmiotów przekracza koszt skrzynki nawet kilkaset albo kilka tysięcy razy. W pogoni za unikatowymi przedmiotami (np. „skórka” broni AWP Dragon Lore warta nawet 500 tys. dol.) użytkownicy próbują szczęścia, otwierając skrzynki warte 1,5 tys. dol. Liderem mikropłatności od lat jest strzelanka „Counter Strike” (CS: GO). To jedna z najpopularniejszych gier wszech czasów, w teorii darmowa, ale mająca jednocześnie największy wewnętrzny rynek, na którym gracze mogą handlować przedmiotami, skrzynkami i kluczami.