Na bogato albo wcale!
Na bogato albo wcale! Przepis na pizzę polsko-włoską. Z ziemniakami i keczupem
Pewnie każdemu, kto wychował się w latach 80. i 90., polska pizza kojarzy się podobnie. Była charakterystyczna. Przede wszystkim wyrośnięta – wszak im wyższa, tym lepsza. Bez ograniczeń, jeśli chodzi o składniki – im więcej, tym lepiej. Na polskim placku znajdowało się wszystko: pomidory, fasolę, groszek, paprykę, brokuły, ananasa, szynkę, pieczarki… Bo polska pizza to jednocześnie świadectwo wielkiej fantazji, jak i swoistego obłędu.
W moim domu polską pizzę piekła babcia. Ciasto było wyrabiane z jajkami i na mleku – jak ciasto drożdżowe. Do tego koniecznie w wysokiej brytfance. Przez to nasza pizza bardziej przypominała świąteczne ciasto niż włoskie danie.
Mimo sentymentu z dzieciństwa wolę jednak pizzę w skromniejszym wydaniu. Moja ulubiona to neapolitańska marinara – czyli wersja z sosem pomidorowym, czosnkiem i oregano. Nie jestem w stanie przygotować wielkiego placka z ciężką i wysoką warstwą składników, ale chciałabym znaleźć złoty środek pomiędzy Włochami a Polską. Stawiam więc na włoski przepis na ciasto, a zatem mieszaninę jedynie wody, drożdży i mąki. Takie ciasto pięknie rośnie i do tego jest lekkie. Ograniczam też liczbę pozostałych dodatków – choć pewna frywolność i niecodzienne połączenia są w tym przypadku wręcz wskazane. Na moim placku oprócz sosu pomidorowego lądują więc ziemniak, cebula, ale i złocisty bakłażan oraz papryka.
Bakłażana najlepiej wcześniej podsmażyć (nie ma nic gorszego niż kawałek wpółsurowego bakłażana na pizzy!). To samo dotyczy innych bogatych w wodę warzyw – cukinii czy pieczarek. Jeśli chcemy, by znalazły się na pizzy, trzeba wcześniej obrobić je termicznie; będą smaczniejsze. Na polskim placku mogą znaleźć się także podgotowane różyczki kalafiora, kawałki wędzonego tofu, ugotowany i miękki burak, żółciutka kukurydza czy liście szpinaku.