Ludzie i style

Elon i Donald, czyli stowarzyszenie dziwnych ludzi

Donald Trump Donald Trump Elizabeth Frantz / Reuters / Forum
Dwóch narcystycznych bogaczy ucięło sobie miłą pogawędkę. Czy będzie miała wpływ na losy świata?

6 stycznia 2021 r. podburzone przez Donalda Trumpa skrajnie prawicowe bojówki zaatakowały amerykański Kapitol. Nienawiść karmiona rozpowszechnianymi w internecie kłamstwami zmieniła się w realną przemoc. Trump poniósł wówczas „dotkliwą” karę – został wyrzucony z Twittera. Odbyła się dyskusja o tym, czy prywatny podmiot powinien mieć taką władzę nad najwyższą władzą, a obrażony Trump założył własną platformę.

Nie jest to jednak koniec historii. Twittera już nie ma – po zakupie przez miliardera Elona Muska została zmieniona nie tylko jego nazwa (X), ale cała filozofia; wszystko zostało podporządkowane woli nowego pana i władcy. Pod hasłami walki o wolność słowa Musk wydał wojnę lewicowym i progresywnym wartościom (dziś już wiadomo, że traktował ją bardzo osobiście), zwyczajnie je cenzurując, a jednocześnie promując skrajnie prawicowe treści, kłamstwa i podejrzane persony. Brakowało wśród nich Trumpa, bo jeszcze parę lat temu panowie nie pałali do siebie sympatią.

Zakochani bogacze

Wszystko zmieniło się w ostatnim czasie – znaczącym punktem była nieudana próba zamachu na kandydata Partii Republikańskiej. Musk miał na jej punkcie obsesję, oskarżał o nieudolność służby i nagłaśniał przeróżne teorie spiskowe. Chociaż kiedyś kojarzony był z liberalizmem – produkuje przecież znienawidzone przez przemysł naftowy auta na prąd – poparł kandydaturę Trumpa. Używa do tego swojej ulubionej zabawki, platformy X, promując treści protrumpowskie i atakując Kamalę Harris. Rozpowszechnia też nieprawdziwe plotki (jak o spisku Google, który rzekomo miał podsuwać informacje o Harris ludziom wyszukującym hasła „Donald Trump”). Wreszcie z wielką pompą sam Trump wrócił na X (co Elon, mówiący na co dzień językiem trolli, skwitował memem wyrażającym… erotyczne uniesienie).

Wielkim wydarzeniem miała być przeprowadzona na X rozmowa Muska i Trumpa. Rozpoczęła się przez problemy techniczne z 45-minutowym opóźnieniem (winę zrzucono na „atak hakerów”), które sztab Kamali Harris wykorzystał do kpin z Trumpa i przypomnienia jego antyludzkich wypowiedzi. Sama rozmowa została oceniona przez media jako pogawędka „dwóch narcystycznych bogaczy”. Wyznawcom się podobało („poruszali ważne sprawy dotyczące przyszłości”), a krytycy zauważyli, że Trump nie powiedział nic nowego. Jego kampania, zaplanowana jako atak na „podstarzałego” Joe Bidena, obecnie urzędującego prezydenta, rozsypała się po wystawieniu w wyścigu Kamali Harris i Tima Walza. O zaskoczeniu świadczy fakt, że nie potrafi jej nawet dobrze obrazić – atakuje jej śmiech i pochodzenie (Jamajka i Indie) – twierdzi, że wcale nie jest czarna, tylko udaje.

Gruby Elvis

Wywiad pokazał też coś, na co zwrócił uwagę Peter Wehner w „The Atlantic”: „Cały krajobraz kampanii został przekształcony. Wzrost notowań Harris postawił Trumpa w nowym świetle. Dawniej wydawał się bardziej złowieszczy i groźny, co (…) sygnalizowało siłę. Teraz wydaje się nie tylko stary, ale i mało energiczny, nieświeży, a nawet żałosny. Stał się polityczną wersją Grubego Elvisa”. To porównanie do słynnego piosenkarza, który na końcu kariery zmienił się w groteskową karykaturę, jest nieco niesmaczne (i niesprawiedliwe dla Elvisa), ale trafne. W czasie wywiadu z Muskiem zwrócono np. uwagę, że Trump w dziwny sposób mlaszcze.

Niektórzy widzą w tym prawdziwe zagrożenie, bo co się stanie, jeśli Trump zwycięży? Jeśli stan zdrowia czy kryzys władz umysłowych zmusiłyby go do ustąpienia ze stanowiska, jego miejsce zajmie wiceprezydent. W tym przypadku – J.D. Vance, prawicowy dziwak („weird” – takim celnym słowem Demokraci opisują swoich oderwanych od rzeczywistości i problemów prawdziwych ludzi przeciwników), który zbudował swoją legendę „trybuna ludowego” autobiograficzną „Elegią dla bidoków”.

Obecnie stał się internetowym pośmiewiskiem przez krążący żart, że w „Elegii…” z detalami opisał swój młodzieńczy stosunek seksualny z kanapą, i chociaż wiadomo, że to nieprawda, to sprawia wrażenie kogoś, kto mógłby dopuścić się takiego czynu. Tyle że poza żartami to bardzo niebezpieczny człowiek. Stoi za nim inny technowładca, Peter Thiele, zresztą były partner Muska z czasów PayPalla. Przeciwnik demokracji i ogólnie wyjątkowo dziwny i niebezpieczny człowiek.

Koniec demokracji

Z przedwyborczego bełkotu Trumpa można było wyłowić złowieszcze słowa – „to będą ostatnie wybory”. Skrajnie konserwatywny think tank The Heritage Foundation przygotował się tym razem do totalnego przejęcia władzy przez Republikanów. „Projekt 2025” to szczegółowa instrukcja przejmowania i demontażu instytucji demokratycznych – tak aby nie popełnić błędów z poprzedniej kadencji. Może to oznaczać faktyczny koniec i tak dość kruchej amerykańskiej demokracji.

Na tym złowieszczym tle błyszczy tandem Harris–Walz. Harris niesie nadzieję na zmianę, Walz pokazuje pozytywną męskość, w której jest miejsce na szacunek zarówno dla ludzi pracy, jak i mniejszości seksualnych. Największym hakiem, jaki wyciągnęli na niego zwolennicy Trumpa, był nakaz wyposażania szkół w darmowe środki higieny menstruacyjnej!

Wbrew pojawiającym się wśród skrajnej lewicy („weird left”) głosom jest więc różnica między zwycięstwem Harris i Trumpa. Kampania przeciw Harris jest wyraźnie inspirowana przez Kreml, co nie powinno dziwić – wynik wyborów w USA będzie miał ogromne znaczenie dla naszego regionu. I Trump, i J.D. Vance są przeciwnikami militarnej pomocy Ukrainie; falami docierają do nas także efekty skrajnie prawicowej propagandy, które niestety padają na podatny grunt wrodzonych uprzedzeń (co było widać podczas igrzysk).

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyznania nawróconego katechety. „Dwie osoby na religii? Kościół reaguje histerycznie, to ślepa uliczka”

Problem religii w szkole był przez biskupów ignorowany, a teraz podnoszą krzyk – mówi Cezary Gawryś, filozof, teolog i były nauczyciel religii.

Jakub Halcewicz
09.09.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną