Pan Polska
Solaris: najpopularniejsza odmiana winorośli w Polsce. Lema w to nie mieszajcie
Wszystko zaczęło się w 1975 r. i nie miało nic wspólnego z wydaną 15 lat wcześniej powieścią Stanisława Lema. Dr Norbert Becker z Instytutu Badawczego we Fryburgu krzyżował, krzyżował, aż skrzyżował. Zapylił szczep winorośli merzling innym, zwanym pieszczotliwie geisenheim 6493. Rodzice nowo narodzonej odmiany sami też byli skomplikowanymi krzyżówkami: 6493 był hybrydą trzeciego stopnia, opartą głównie na winorośli azjatyckiej i zawierającą tylko kroplę szlachetnej, czyli w tym przypadku europejskiej, krwi – gdzieś wysoko w jego drzewie genealogicznym plasował się muscat ottonel. Merzling z kolei mógł pochwalić się w drugim pokoleniu pochodzeniem od rieslinga.
Nawet jeśli dr Becker miał nadzieję, że coś z atrakcyjnego aromatu muscata czy szlachetnej kwasowości rieslinga w nowym dziełku się ostanie, to poszukiwał przede wszystkim innych cech. Od przodków azjatyckich – odporności na grzyby, które powodują najbardziej powszechne choroby winorośli na czele z mączniakiem. Zaś od europejskich – jak najwcześniejszego dojrzewania. Instytut we Fryburgu mnoży bowiem odmiany grzybo- i mrozoodporne, by winorośl można było sadzić w nieidealnych dla niej, wilgotnych lub zimnych miejscach, takich jak Dania, Szwecja albo… Polska.
Solaris okazał się strzałem w dziesiątkę, bo dojrzewa jak wariat. Na początku września, gdy na 52. równoleżniku klasyczne odmiany winorośli są jeszcze kwaśne i zielone, solaris jest już w pełni dojrzały i często można z niego zrobić wina z 13–14 proc. alkoholu. A im bardziej dojrzałe grona, tym bardziej mają rozwinięte aromaty i smaki – dlatego polski riesling często pachnie i smakuje nieśmiało zielonym jabłkiem, za to w solarisie mamy kalejdoskop owoców egzotycznych.
No i tu zaczęły się schody, bo nie wszyscy lubią wina tak aromatyczne.