Miłośnicy ciemnego nieba
Czy będziemy podróżować tylko po to, żeby pogapić się w niebo?
Magia rozgwieżdżonego nieba, po którym suną kolorowe miraże, przemawia do wyobraźni ludzi na całym świecie. W wielu rejonach północnej Norwegii czy Finlandii znajdziemy oferty pobytów w lodowych hotelach albo tradycyjnych domostwach Saamów, które mają nam uprzyjemnić obserwację nieba w oczekiwaniu na ten niezwykły spektakl. Turystyka z nastawieniem na obserwację zorzy kwitnie tam od wielu lat.
Na niebie można jednak zobaczyć dużo innych niesamowitych zjawisk. Na przykład zaćmienie słońca. „National Geographic” szacuje, że całkowite zaćmienie w 2017 r. obserwowała w USA rekordowa liczba 216 mln osób. W tym roku aż cztery miliony zaplanowały tego dnia podróż do miejsca, w którym będzie widać je najlepiej.
Wyprawy w celu obserwacji zjawisk na niebie doczekały się nawet specjalnej nazwy: astroturystyka, czyli „turystyka skoncentrowana na obcowaniu ze wszechświatem przy pomocy własnych zmysłów”. Jednak aby pogapić się w rozgwieżdżone niebo, nie trzeba czekać, aż nadleci kometa czy spadnie deszcz meteorów, zwłaszcza że sam widok gwiazd staje się coraz większym luksusem. Ponoć aż 80 proc. mieszkańców Ameryki Północnej nie może dostrzec Mlecznej Drogi z miejsca, w którym mieszka. W Europie sytuacja zapewne nie jest lepsza. Nie pozwala na to sztuczne światło, które sprawia, że niebo nigdy nie jest wystarczająco ciemne. Naukowcy nazywają je „zanieczyszczeniem świetlnym” i podkreślają, że ma negatywny wpływ na zdrowie człowieka oraz faunę i florę.
Więc ludzie podróżują, żeby po prostu pogapić się w gwiazdy. A te najlepiej widać z dala od miejskich świateł, tłumów, zgiełku i ruchu ulicznego. Międzynarodowe Stowarzyszenie na rzecz Ciemnego Nieba promuje ochronę miejsc, do których nie dotarło jeszcze sztuczne oświetlenie.