Każdy, kto wykańczał wnętrze własnego domu lub meblował przynajmniej jakiś jego kąt, wie, jak trudno dobrać jest kolory. Dlatego – co potwierdzi niejeden projektant czy handlowiec doradzający klientkom i klientom – jeśli chodzi o barwy wykończeń tapicerskich, ostatecznie większość z nas decyduje się na ostrożny kolor szary lub brązowo-szary. Po prostu uznajemy, że żywsze barwy będą bezpieczniejsze w dodatkach, które da się łatwo i szybko podmienić zależnie od okazji.
Można odnieść wrażenie, że nie inaczej mają się sprawy z Pride Month i globalnym biznesem – kolor to rzecz odświętna. Dla przypomnienia: co roku w czerwcu część zachodniego świata upamiętnia zamieszki z 1969 r., spowodowane „pacyfikacją” nowojorskiego baru dla gejów i lesbijek Stonewall, które zapoczątkowały publiczną debatę o prawach osób nieheteroseksualnych w USA i na świecie. Trudno stwierdzić, czy kampanie promujące specjalnie na tę okazję stworzone produkty rzeczywiście napędzają sprzedaż, czy raczej budują długofalowy wizerunek – jak znana z tęczowych akcentów Ikea czy mający tęczowe korzenie Ben & Jerry. Być może czerwiec staje się magicznym miesiącem, kiedy osoby przychodzące do salonów meblowych wyciągają entuzjastycznie karty kredytowe, wskazując bez zastanowienia na dowolne meble, o ile tylko te stanowią część kampanii Miesiąca Dumy, a więc są właśnie nieszare. Ot, tęczowy odpowiednik Dnia Świętego Patryka albo Dnia Królowej, kiedy cała rzeczywistość jest zalana jakimś kolorem.
Przodują tu rzecz jasna amerykańskie marki odzieżowe i spożywcze, które wykazują się największą kreatywnością i znajdują naśladowców m.in. w Europie – jak przy okazji tradycji Black Friday. W Polsce Pride Month przez jakiś czas będzie jeszcze tylko odpryskiem piarowych kampanii obecnych na naszym rynku globalnych korporacji, które nawet w najciemniejszych latach rządów prawicy nie kryły się ze swoimi przekonaniami.