Mury zamiast mostów
„Nie mam na to przestrzeni”. Bierna agresja w związku, w pracy i w sieci
Zjawisko jest opisywane co najmniej od czasu drugiej wojny światowej. W 1945 r. pułkownik amerykańskiego wojska William Menninger raportował o coraz częściej obserwowanej wśród żołnierzy swoistej niesubordynacji. „Pasywne środki, takie jak dąsanie się, upór, zwlekanie, nieskuteczność i opóźnianie” były interpretowane przez wojskowego psychiatrę jako odpowiedź na stres i frustrację.
Termin „pasywna agresja” trafił do pierwszej edycji klasyfikacji zaburzeń psychicznych (DSM-I) jako jedno z zaburzeń osobowości. Choć w najnowszej edycji podręcznika terminu się pozbyto, samo zjawisko wydaje się w ostatnich latach wręcz nasilać, przy czym nie musi to być wskaźnik do diagnozy psychiatrycznej.
Jak każdy rodzaj agresji, także ta pasywna wiąże się ze złością, frustracją czy zawiścią. To normalne reakcje organizmu i nośniki ważnych informacji, bo podłożem złości często jest zranienie, lęk przed odrzuceniem lub smutek. Uczucia te informują o przekraczaniu granic, o poczuciu zagrożenia albo braku szacunku – są zatem reakcją adaptacyjną. Problemem może być za to zachowanie, które wynika z tych emocji.
Agresywne następstwa złości, również takie jak obrażanie się, sarkazm i komunikaty typu „domyśl się”, są często usprawiedliwiane jako reakcja na prowokację, na zasadzie: „Bo ty mnie pierwszy wkurzyłeś”. Współczesna psychologia empiryczna podważa tę logikę. Lisa Feldman Barrett, badaczka i prekursorka teorii konstruowanej emocji, pisze: „Emocje nie są reakcją na świat”. Nie jesteśmy ich biernymi odbiorcami, czynnie je konstruujemy. Co więcej, reakcje emocjonalne tworzymy na podstawie naszych interpretacji, które są obarczone doświadczeniami z przeszłości. Często powielamy wyuczone lub zaobserwowane reakcje emocjonalne.