One były tu pierwsze
Dlaczego w Mediolanie ciekawsze są często obrzeża niż śródmieście
Obrzeża Mediolanu stają się dziś nierzadko ciekawsze niż śródmieście. Wzdłuż kilometrów torów, dróg i zdegradowanych terenów odnawia się dziesiątki fabryk i zakładów, dając im nowe życie. Niby nic, czego nie robiono by w innych industrialnych niegdyś dzielnicach miast kontynentu, włączając Warszawę czy Łódź. Tyle że w nich zwykle kończy się to kolejnym centrum handlowym, względnie hotelem, i obowiązkowym food courtem, fetyszem współczesnej wielkomiejskiej Europy. Większy obszar zaś przeznacza się na banalne biurowce czy osiedla mieszkaniowe. A w Mediolanie?
Szlaki przecierała tu choćby siedziba Fondazione Prada w destylatorni z ok. 1910 r., na południowych rubieżach miasta. Obecnie to największa galeria sztuki nowoczesnej w mieście. Prace Anisha Kapoora, Steve’a McQueena, ale i każdego liczącego się artysty, prezentowane są w założeniu autorstwa Rema Koolhaasa, który istniejącą zabudowę powiększył, ozdobił (pokrywając np. szczerym złotem) bądź dodał do niej własne obiekty, wliczając ośmiopiętrową wieżę. Nie żeby kulinaria tu odpuszczono, w końcu to Włochy. Tyle że zamiast popularnych gastrosieciówek na przekąski zaprasza sam reżyser Wes Anderson, który w swojej cukierkowej estetyce retro zaprojektował cały bar Luce, z lodówkami z kolorowymi lodami na patyku włącznie.
Fondazione Prada jest jedną z wielu, które przejęły od tnącego wydatki na kulturę państwa funkcję mecenasa sztuki. Zaliczyć doń można m.in. Pirelli HangarBicocca, centrum powstałe na miejscu fabryk i zakładów m.in. Bredy, Falcka, Marellego i hangarów Pirellego, jednego z głównych ośrodków przemysłowych Włoch. Tam, gdzie kiedyś produkowano lokomotywy, kotły czy sprzęt rolniczy, dziś – w dodatku za darmo – oglądać można najlepsze dzieła świata. Bawili tu Marina Abramović czy Maurizio Cattelan, w planach jest m.