Co oznacza „rel”? Trudno się było tego nie dowiedzieć, czytając komentarze pod wpisami w mediach społecznościowych lub memami publikowanymi w sieci. To tyle co ‘prawda, zgoda, mam tak samo’. Rzecz pochodzi wprawdzie z angielskiego (od relate albo relatable – czegoś, do czego możemy się odnieść), ale polszczyzna szybko przejęła ten pojawiający się od kilku lat neologizm, a polscy internauci stworzyli nowe formy: rzeczownik „relówa” (analogicznie do „smakówa”, „hotówa”) oraz czasownik „relować”. „Relować z czymś” oznacza tyle co utożsamiać się z jakąś sytuacją. Często z kadrem mema lub wiralowym filmem.
Duża część internetowych pogawędek sprowadza się do tego, że jedni się zgadzają, a inni wręcz przeciwnie. Hasłem wywoławczym – gdy np. ktoś napisze „nie tęsknię za szkołą” – jest wtedy pytanie: „rel czy nie rel?”. I tu sypią się odpowiedzi: rel, nie rel, czasem nawet „pół na pół rel”, co wydaje się już szczytem finezji w tej dwuwartościowej konwencji rozmowy. Gdyby Marek Gaszyński pisał dziś na nowo tekst do „Snu o Warszawie” Niemena, mógłby zamiast „Mam tak samo jak ty” rzucić „rel”.
Rel. Dlaczego właśnie teraz?
Skąd tak wielka popularność takiego słowa akurat teraz? W końcu sieć wydaje się zbudowana na kłótniach i sporach. Skąd zgoda na... zgodę? Być może stąd, że jest nieco większe zapotrzebowanie na takie hasło potwierdzające, jak wspólne bywają nasze zbiorowe doświadczenia. Często z niezależnych od nas powodów pod wieloma względami wszyscy mamy tak samo – i nie na darmo wielka kariera „rel” przypadła na czasy pandemii.
Kolejne hasła z czołówki tegorocznego plebiscytu to „sigma” (zgłaszane już wcześniej słowo oznaczające niezależnego, inteligentnego, atrakcyjnego mężczyznę, bliskiego współczesnemu ideałowi) oraz „oporowo” (‘intensywnie, świetnie, najmocniej, najlepiej’, często w kontekstach imprez i używek, ale nie tylko). Pozostałe opisywały m.in. świat współczesnego mężczyzny, ale trochę inaczej niż terminy z manosfery modne w poprzednich sezonach – popularny „rizz” oznaczający charyzmę i wdzięk (znów głównie męski – definiowaliśmy to słowo w „Polityce”) pojawił się w finałowej dziewiętnastce Młodzieżowego Słowa Roku niedługo przed tym, jak został wybrany słowem roku przez Oxford Dictionairies.
Z językiem angielskim polszczyzna jest więc na bieżąco. Jury, które na pierwszym etapie zajmuje się w tym plebiscycie kwalifikowaniem słów pod kątem ich zgodności z regulaminem, w finale wybrało jak co roku własne wyróżnienie – tym razem słowo „oddaje” (‘opłaca się, zwraca włożony wysiłek’).
Plebiscyt bez kys
Nie obyło się bez kontrowersji – słowo „kys” oznaczające ‘odwal się’ (ale pochodzące od brutalnego ang. kill yourself – ‘zabij się’, pojawiające się m.in. w grach wideo) zostało zakwalifikowane do finału przez jury, ale wycofane z finałowej dwudziestki przez organizatora plebiscytu po skargach internautów. Stąd finałowa dziewiętnastka, a nie dwudziestka. Można to uznać za jeden z licznych ostatnio przykładów literalizmu, „choroby naszych czasów”, jak to opisała Olga Tokarczuk, w podejściu do języka. Z drugiej strony cała sytuacja była też ilustracją tego, jak szybko rodzi się empatyczne wsparcie i troska. Bo co, gdyby jednak ktoś zrozumiał to dosłownie? Ktoś więc ogłosił w internecie zastrzeżenia, po czym okazało się, że wiele osób z tym... reluje. Tak to się toczy w języku na co dzień, sam plebiscyt dokumentuje to raz do roku.
Autor tekstu był członkiem jury plebiscytu Młodzieżowe Słowo Roku.