Mogę pożyczyć slash kupić – oznajmił szesnastoletni syn autora tego tekstu. I nie chodziło mu o płytę Slasha z grupy Guns N’Roses, którą lubi, tylko o spójnik „lub”. A pożyczyć lub kupić chciał książkę. Kilka dni wcześniej ojciec innego dziecka slash nastolatka zwrócił mi uwagę na to, że tak się teraz przenosi z polszczyzny pisanej do mówionej tzw. ukośnik. Czyli ten znak, o którym Bisz rapował: „Stoję tu sam jak ukośnik, w połowie, zarazem po słowie i przed” i który nie jest nawet znakiem interpunkcyjnym, co najwyżej pisarskim. Biorąc pod uwagę fakt, że więcej dziś piszemy, niż mówimy i kierunek przenosin bywa raczej odwrotny, jest ciekawym pomysłem, by ten znak pisarski wprowadzać do polszczyzny mówionej.
Angielski odpowiednik słowa „ukośnik” to właśnie „slash”. Jak zwykle po angielsku wychodzi krócej, więc już od paru lat w polszczyźnie funkcjonuje w tej wersji. W ubiegłym roku trafiło nawet do utworu „2/10” hiphopowej grupy Dwa Sławy: „Niech leci w górę statystyka/Ja mówię tobie: dwa slash dycha/Jak tylko tyle masz, to wypad” (to 2/10 jest wieloznaczne, w pewnym momencie pojawia się hasło „2/10 – czy to moja płytka u Flinta?” oznaczająca możliwą ocenę autora znanego też z łamów POLITYKI). Pytanie: jak to spolszczyć slash spolonizować? Na razie wygrywa wersja „slesz”. W sieci ktoś komentuje pożytki z czytelnictwa: „kiedy ludzie zrozumieją, że czytanie jakichkolwiek książek nie sprawi, że będą mądrzejsi slesz lepsi od ludzi, którzy nie czytają w ogóle”. Zwolennikiem pisowni „slasz” okazał się autor komentarza „Ja miałem bekę slasz wu te ef”, opisującego stan pomiędzy ubawem (beka) a zaskoczeniem (WTF – od ang.