Chociaż w czasach globalnego handlu i spedycji można o dowolnej porze roku zjeść właściwie każdy sezonowy owoc i każde warzywo, dawne sztuki zachowania produktów nie odeszły całkowicie do lamusa. Można się było o tym przekonać podczas niedawnego przyjęcia wydanego przez firmę Loewe w Paryżu. Wcześniej na wybiegu tego luksusowego domu mody królowały ubrania i torby w stylu dużo-za-duże (fachowo: oversize), elegancki połysk tkanin, iluzje wzrokowe. Gdy przyszło do świętowania, marka zaproponowała równie atrakcyjne i zwodnicze dla oka dania. Jak notuje dziennikarka „New York Timesa” Alexa Brazilian, dla gości przygotowano m.in. coś pomiędzy deserem a instalacją artystyczną: do gałęzi zimówki zostały ręcznie doszyte kandyzowane owoce – gruszki, mandarynki i wiśnie, które należało odcinać specjalnymi nożyczkami służącymi głównie do strzyżenia drzewek bonsai.
Pomysł i wykonanie niecodziennego dania należy do Imogen Kwok, która w swojej działalności łączy sztukę, projektowanie i gastronomię. Opowiada, że przy zleceniu dla Loewe natchnienia dostarczyły jej prace holenderskiego malarza barokowego Adriaena Coorte, którego ulubionym motywem były szparagi, a w dalszej kolejności owoce. Niedoceniony za życia, zyskał szacunek prawie 300 lat po śmierci, co w dobie głodu natychmiastowej sławy jest nie do pomyślenia. Zestawienie prac Coorte i Kwok – przy zachowaniu oczywiście wszelkich proporcji – to ciekawy eksperyment myślowy. Holender malował zieleninę, starając się oddać jak najwięcej jej naturalnego piękna i życia. Z kolei Kwok wzięła na warsztat świeże owoce i tak długo poddawała je procesowi kandyzowania, aż zaczęły wyglądać jak… martwa natura. Jednocześnie chciała, aby gruszki czy wiśnie (przygotowywała je także na popołudniowe herbatki serwowane w domu mody Prada) wyglądały hiperrealistycznie.