Z postpandemicznych badań na temat rodzicielstwa i ojcostwa wyciągane są optymistyczne wnioski. Od kilkunastu do 60 proc. mężczyzn zaczęło spędzać więcej czasu ze swoimi dziećmi. Również do Polski dotarła fala „nowego ojcostwa”: samodzielnego, zaangażowanego, empatycznego, rozumiejącego potrzeby dzieci i ich matek.
Jak grzyby po deszczu zaczęły pojawiać się propozycje na to, w jaki sposób „nowi ojcowie” mogliby spędzać czas ze swoimi dziećmi. „Centrum przygody. Survival dla świadomych ojców”, „Biwaki dla ojców z dziećmi”, „Wspinaczka, kajaki – przeżyj prawdziwą przygodę ze swoją córką” – w sieci można bez trudu znaleźć podobne oferty. Formuła sprowadza się do tego, że w ciągu weekendowego lub kilkudniowego wyjazdu ojcowie z dziećmi w wieku od kilku do kilkunastu lat mają przeżyć wspólną, niekiedy ekstremalną przygodę, pobyć razem, pogłębić lub zbudować relację.
Zapewne nie ma nic złego w tego typu wspólnych wypadach, ale wydaje się, że takie propozycje na pierwszym miejscu stawiają przede wszystkim żelazny element męskiej psychologii, która zakłada, że mężczyźni budują relacje w działaniu. W cieniu pozostają różnorodne potrzeby rozwojowe dziecka. Czy to oznacza, że postpandemiczny „nowy ojciec” może używać jedynie znanych poprzednim generacjom schematów? Z amerykańskich i zachodnioeuropejskich badań wynika, że nawet ojcowie postrzegający siebie jako nowoczesnych wciąż raczej służą pomocą, jeśli żona czy partnerka poprosi, ale gdyby zsumować ich wkład, przypominają bardziej starsze rodzeństwo swojego dziecka niż odpowiedzialnych rodziców.
Podobnie jest ze sferą dziecięcych uczuć, które dla wielu ojców wydają się obce, niekomfortowe i wolą, aby zajmowanie się nimi było domeną matek.