Amerykański reżyser jest teraz na Lazurowym Wybrzeżu i prezentuje na festiwalu w Cannes swój najnowszy film, ale duch jego twórczości niesie się po całym świecie. W sieci. Trend narodził się na TikToku i nawiązuje w szczególności do „Grand Budapest Hotel” z 2014 r. – szalonej, surrealistycznej komedii rozgrywającej się w czasach międzywojnia, gdy widmo nazizmu majaczy już złowrogo na horyzoncie. Internauci tworzą filmiki utrzymane w stylistyce dzieła Andersona, z jego charakterystyczną symetrią, pastelowymi i jaskrawymi kolorami oraz szerokimi kadrami, towarzyszy im ta sama ścieżka dźwiękowa Alexandre’a Desplata. Inny jest za to kontekst.
Autorzy i autorki filmików usiłują odtworzyć estetykę Andersona we własnych sceneriach i życiowych sytuacjach. Oraz w narzuconym przez smartfony pionie. Efekty oszałamiają – Ukrainka (@valerisssh) nakręciła np. wojenne ruiny (uwaga od widza, z którą fani reżysera pewnie by dyskutowali: „Genialne. Tego właśnie brakuje filmom Andersona: komentarza społecznego”). Inni kręcą w tym stylu relacje z własnych ślubów. A najpopularniejsze są ruchome pocztówki z podróży. Internauci mają przy tym zawsze, jak filmowi bohaterowie, grobowe miny.
W Polsce patos i sympatyczna pstrokatość spotykają się nierzadko, więc Anderson pewnie czułby się tu dobrze. – Uwielbiam jego filmy i szybko podłapałem konwencję – opowiada Piotr Maślanka (@piomas), fotograf, autor nagranego ze znajomymi filmiku z Trójmiasta. – Było to bardzo spontaniczne, większość ujęć nagraliśmy przy okazji spaceru. Zdziwiło nas, że tak łatwo znaleźć nad polskim morzem motywy znane z filmów Andersona – tak trafiliśmy na zieloną latarnię w Gdańsku, Grand Hotel w Sopocie czy port w Gdyni. Filmikowi aktorzy świetnie w tej konwencji wypadli.