Ta zastawa tak łatwo się nie stłucze, bo wisi na ścianie, a bywa, że i w galeriach sztuki. Pol/Sztyma/Wolna – czyli Anna Pol, Marianna Sztyma i Magda Wolna – wyłuskują talerze z pchlich targów i tworzą z nich pełnowartościowe dzieła. Wszystkie trzy ukończyły poznańską ASP. Pol jest graficzką, projektuje okładki książek, Sztyma ilustruje m.in. literaturę dla dzieci, Wolna maluje. Przyjaźnią się, przed laty zawiązały nieformalną grupę artystyczną. Mają odmienne style i ulubione motywy, które przenoszą potem na talerze (zdarzają się i wazony). U Sztymy zawsze jest sporo przyrody i zwierząt, Wolna portretuje m.in. Marcelkę i Sabinkę (kota i psa), słynne są też jej pływaczki. Prace Pol są bardziej abstrakcyjne. – Każda z nas pracuje w innym tempie i dla każdej co innego ma znaczenie – odpowiadają POLITYCE zbiorowo. – Talerze Magdy można poznać po syntezie i precyzji szablonu. Ania to gest, intuicja i malarskość, talerze Marianny to często zilustrowane krótkie historie. W pracy nad kolekcjami dużo czasu zajmuje nam wyszukanie odpowiednich talerzy i pater. Dużo rozmawiamy, wspólnie wybieramy kolory lub motywy, ale pracujemy osobno.
Powstało w ten sposób kilka tematycznych kolekcji, w tym dwie odsłony „Kobaltowej” (efekt rezydencji w znanej Manufakturze w Bolesławcu), „Pink Punk Wiosna” (tu rządzą pstrokatość, róże i czerwienie) czy „Bałtyk” (błękity i motywy morskie). Nie jest to ceramika z pieca przeznaczona do użytku, ale ręcznie malowana ozdoba i sztuka. I w tym sensie to nowy-stary trend, w ostatnich latach wskrzeszany przez artystów i coraz chętniej architektów wnętrz.
Talerze już wisiały na ścianach, także w polskich domach, przekazywane w posagu przyszłym żonom. Te z odzysku też zresztą noszą swoją historię.