Ludzie i style

Szachy błyskawiczne. Polak wicemistrzem świata, wygrał Francuz

Jan-Krzysztof Duda podczas turnieju w Warszawie Jan-Krzysztof Duda podczas turnieju w Warszawie Kuba Atys / Agencja Gazeta
Maxim Vachier-Lagrave po dogrywce zwyciężył w organizowanych w Warszawie mistrzostwach świata w szachach błyskawicznych. Srebrny medal zdobył Jan-Krzysztof Duda.

W zawodach w tzw. blitzu, czyli szachach błyskawicznych rozgrywanych w tempie 3 minuty dla zawodnika i 2 sekundy dodawane po każdym posunięciu, zagrało 176 świetnych szachistów. Ale nie wszyscy dograli ten turniej do końca. Złe samopoczucie Hikaru Nakamura, jeden z liderów, zgłosił już pierwszego dnia rozgrywek, co poskutkowało natychmiastowym wykonaniem testu na covid.

Wynik był negatywny, więc Hikaru grał dalej. Test powtórzony następnego ranka, konieczny przed wylotem z Polski, wyszedł już pozytywny. To opóźniło rozpoczęcie rozgrywek o pełną godzinę, inni zawodnicy także musieli zostać zbadani. Ostatecznie do 13. – w tym przypadku faktycznie pechowej – rundy zasiadło trzech graczy mniej, niż wskazywałaby lista startowa. Z turnieju kobiet wycofały się dwie zawodniczki.

Czytaj też: Szachy szybkie. Niespodziewany triumf 17-latka z Uzbekistanu

Szachy. Skargi na organizatorów

Ryzyko powstania ogniska covidowego nie było jedyną kontrowersją związaną z rozgrywanymi w Warszawie mistrzostwami. Sporą sensację wśród zawodników i komentatorów wzbudziły wpisy na Twitterze późniejszego mistrza Maxima Vachier-Lagrave, który chyba nieco zbyt ostro krytykował organizację turnieju.

Francuz skarżył się na to, że jedyne, o co zadbano, to klasyczny dresscode, który wyszedł już z mody, a po macoszemu potraktowano potrzeby zawodników, jak choćby zapewnienie im wody, i bardziej restrykcyjną kontrolę, czy na salę gry nikt nie wnosi telefonów. Do tego sen z powiek spędzały mu opóźnienia w rozpoczynaniu rozgrywek i pół godziny oczekiwania na autobus. Na obronę organizatorów należy dodać, że dostęp do gorącej kawy był nieograniczony, a autobus w końcu przyjechał. Turniej został zresztą przygotowany w kilkanaście dni, bo z jego organizacji w ostatniej chwili wycofał się Kazachstan (z powodu ograniczeń covidowych).

Natomiast mistrz świata w szachach klasycznych i obrońca tytułu w błyskawicznych Norweg Magnus Carlsen ostrze ataku wymierzył w federację szachową FIDE, która wybrała niekonwencjonalny system wyłaniania zwycięzcy spośród zawodników posiadających tę samą liczbę punktów. Nie przebierał w słowach. „To po prostu kompletnie idiotyczne!” – skomentował fakt, że o złoto grają tylko ci z zawodników dzielących tę samą punktację, którzy plasują się na dwóch najwyższych miejscach według punktacji pomocniczej.

Królewski blitz

Blitz to ulubiony format Magnusa Carlsena. Na konferencji prasowej powiedział, że gdyby całe życie miał grać tylko w jednym tempie, wybrałby właśnie to. Jeszcze kilkanaście lat temu taka wypowiedź brzmiałaby niepoważnie. To szachy klasyczne były postrzegane jako „prawdziwa” gra, a szybkie formaty – jako rozrywka w przerwach od faktycznych zmagań. To się zmieniło wraz z galopującym wzrostem popularności gry w internecie (chodzi o ogólnoświatowe platformy, jak lichess czy chess.com). A tam rządzą właśnie szachy błyskawiczne.

Także ryzyko „śmierci szachów na remisy” – o którym wiele się mówi, odkąd programy komputerowe rozpracowały wiele linii debiutowych i zmieniły rozumienie gry – przyczyniło się do popularności przyspieszonego tempa. Kiedy każda sekunda mniej na szachowym zegarze ma ogromne znaczenie, o wiele łatwiej o błąd – a każdy błąd to większa szansa na rozstrzygnięcie partii. Wreszcie: dla przeciętnego widza transmisje partii trwających kilka czy kilkanaście minut są znacznie ciekawsze niż wielogodzinne zmagania.

Czytaj też: Szachy na dopingu

I znów zaskoczenia

Pomimo deklarowanej sympatii do blitza turniej Carlsen rozegrał, jak na swoje możliwości, bardzo słabo. Bardzo dobrze zagrał Ormianin Levon Aronian, jeden z najlepszych rankingowo graczy klasycznych, który w turnieju blitza startował raptem z 15. miejsca. Przez niemal wszystkie rundy drugiego dnia rozgrywek plasował się na pierwszym miejscu – aż do przegranej z Danilem Dubovem, graczem, którego w Rosji okrzyknięto zdrajcą. Wyszło bowiem na jaw, że w meczu o klasyczne mistrzostwo świata wspierał Magnusa Carlsena przeciwko swojemu rodakowi Janowi Nepomniaszcziemu. Potem Ormianinowi poszło już gorzej i skończył piąty.

Świetnie rozpoczął Polak Bartosz Soćko. Z kompletem punktów po czwartej rundzie o godz. 17 zasiadł do pierwszej szachownicy z Carlsenem. I wygrał, wywołując wielką owację wśród zgromadzonych w sali z transmisją kibiców. Potem dobra passa się skończyła i naszemu arcymistrzowi nie udało się wywalczyć żadnego medalu.

Początek turnieju poszedł za to kiepsko Janowi-Krzysztofowi Dudzie, który jednak w ostatnich rundach meczu powrócił do walki o medale. Jedno, w czym szachiści są zgodni, to że liczy się finisz. Po wcześniejszym turnieju w szachach szybkich (tzw. rapidach) i pierwszym dniu blitza, które nie budziły wielkich nadziei, Polak po serii zwycięstw wspiął się na drugie miejsce po ostatniej rundzie.

Pozwoliło mu to na grę w dogrywce przeciwko Maximowi Vachier-Lagrave. Niestety, w trzeciej partii przegrał z Francuzem, który tak podpadł polskiej publiczności w ostatnich dniach. Mimo wszystko Polakowi należy pogratulować świetnego finiszu, zwieńczonego wicemistrzostwem. Trzecie miejsce zajął Alireza Firuzdża, Francuz wywodzący się z Iranu.

Kobiety: triumf młodości

Młodość ponownie (po rapidach) zatriumfowała w turnieju kobiet – pierwsze miejsce, znane jeszcze przed ostatnią rundą, zdobyła Kazaszka Bibisara Assaubayeva. To 17-latka, a więc rówieśniczka Nodirbeka Abdusattorova, wielkiego wygranego męskich rapidów. Drugie miejsce zajęła Rosjanka Aleksandra Kosteniuk, tym samym kończąc tegoroczne mistrzostwa z dwoma medalami: złotem i srebrem. Trzecia była także Rosjanka Walentyna Gunina. Kateryna Lagno, złota medalistka poprzednich mistrzostw, skończyła na szóstym miejscu.

Warto podkreślić, że w tegorocznym turnieju ani jednej osobie nie udało się obronić mistrzostwa.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Kulisy wielkiej afery w Stowarzyszeniu Filmowców Polskich. W kinach tego nie pokażą

Miało być jak u Pana Boga za piecem, ale przyszedł komornik – oto kulisy batalii w środowisku polskich filmowców o wpływy, pieniądze i zdjęcie z fotela prezesa Jacka Bromskiego.

Violetta Krasnowska
03.07.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną