Ludzie i style

Słodka zaraza. Internet groźnie obchodzi się z wirusem

Corona-chan, wariacja na temat SARS-CoV-2, na muralu Corona-chan, wariacja na temat SARS-CoV-2, na muralu lushsux / Instagram
Internauci na zarazę reagują jak na wszystko inne – tworząc memy. Postać Corona-chan to czarny humor zmieszany ze stylem kawaii. Utrwala uprzedzenia i rodzi przemoc.

Antropomorfizacja zjawisk i przedmiotów jest stara jak ludzkość, ale w internecie pod wpływem japońskiej popkultury przyjęła specyficzną formę moe gijinka – wyobrażania rzeczy jako uroczych dziewcząt rodem z anime. Szlaki przetarły tzw. OS-tan – popularne na początku wieku personifikacje przeróżnych systemów operacyjnych. Na przykład Windows ME, reprezentująca system słynący z niestabilności, była przemiłą, ale zupełnie niezdarną dziewuszką.

Czytaj też: Kim są japońskie idolki

Płaska Ziemia

W 2017 r. popularnym memem tego typu stała się Earth-chan, czyli Ziemusia („-chan” to japoński honoryfik służący zdrobnieniu, w ten sposób zwraca się np. do dzieci). Przedstawiona była jako stereotypowa postać z komediowej mangi z kompleksem na punkcie rozmiaru swoich piersi. „Wcale nie jestem płaska!” – wołała, nawiązując do ruchów zwolenników hipotezy o płaskiej Ziemi, uznających producentów globusów i naukowców NASA za element spisku mającego ukryć tę prawdę przed opinią publiczną (większość z nich to zwykłe trolle, chociaż trafiają się prawdziwi wyznawcy).

Ziemusia przedstawiana była z niebiesko-zielonymi włosami, odziana w T-shirt z logo NASA. W radosnej internetowej twórczości spotykała się w komicznych sytuacjach z innymi planetami. Lushsux, australijski artysta słynący z przenoszenia memów z sieci na murale, wykonał jej obraz w objęciach Elona Muska, właściciela Tesli i marzeń o podboju Marsa. „Czy Elon Musk zostawi Ziemusię dla Marsa?” – pytał na Twitterze, parodiując plotkarskie portale.

Ale co ciekawe, mem Earth-chan stał się nośnikiem świadomości ekologicznej. Ziemusia przedstawiana była jako schorowana i podłączona do kroplówki – nagle ludzka działalność zmierzająca do nieuchronnej zagłady zyskała symbol. Prawdziwa Ziemia nie może liczyć na tak empatyczne reakcje jak rysunkowa dziewczyna o smutnych oczach sarenki.

Czas corony

Na forach obrazkowych typu 4chan, gdzie dominuje czarny i niesmaczny humor, antropormofizacji swego czasu został poddany wirus ebola. Wirusy o ludzkich twarzach znane z popularnonaukowej animacji „Było sobie życie” (dostępna na Netflixie) mają wredne mordy jednoznacznie pokazujące, jakie są złe. Ale Ebola-chan została narysowana jako słodka dziewuszka w kusym mundurku pielęgniarki – niepokój wzbudzają tylko jej różowe kucyki przechodzące w kształt widzianego pod mikroskopem wirusa. W sieci panuje kultura remiksu, Ebolunia szybko doczekała się różnych koleżanek, takich jak Malaria czy AIDS. Nic więc dziwnego, że swojej personifikacji doczekał się również koronawirus SARS-CoV-2.

Corona-chan, czyli Koronusia, ma włosy zebrane w koki wyglądające zupełnie jak ikoniczne najeżone kule wirusa; ubrana jest w chińską czerwoną sukienkę (cheongsam) i ma czarne skrzydła nietoperza. Twórcy mema użyli tym samym miejskiej legendy o źródle zarazy. SARS-CoV-2 miał wedle nich pochodzić od nietoperza, który został zjedzony w zupie przez jakiegoś obywatela Chin – to w końcu chiński przysmak. Tyle że w tej legendzie prawie w ogóle nie ma prawdy.

Czytaj też: Ile osób odzyskuje zdrowie po Covid-19? Jak szybko?

Memy nienawiści

Krążące po internecie zdjęcie młodej Chinki pozującej z zupą, z której wystaje nietoperze skrzydło, okazało się fotką z wakacji w Palau, na wyspie położonej na Oceanie Spokojnym. Prawdziwa historia wirusa – pochodzi od nietoperza, który został zjedzony przez innego ssaka, prawdopodobnie łuskowca, który trafił później na jeden z chińskich „mokrych targów”, gdzie handluje się dziczyzną, w celach nie tylko spożywczych, ale i medycznych – nie jest tak memiczna jak hasło „Chińczyk zjadł nietoperza” i jest mniej obrzydliwa. Obrzydzenie (kto pamięta fake newsa o uchodźcach, którzy wysmarowali odchodami polski autokar?) to niebezpieczne narzędzie służące dehumanizacji.

To, że nietoperza panienka w chińskiej sukience krąży po śmieszkowym internecie, to jedno. Inna rzecz, że nawet poważni ludzie czy portale popularnonaukowe podają sobie żart: „efekt motyla – gdy w grudniu Chińczyk zjada niedogotowanego nietoperza, a w marcu muszę otwierać windę łokciem”. Kto to podał dalej, powinien się wstydzić. Te głupie żarty mają bowiem realne konsekwencje. Informacje o aktach ostracyzmu czy wręcz przemocy wobec osób pochodzenia azjatyckiego (nie tylko Chińczyków) dochodzą zarówno z USA, jak i Polski. Przykład? Zdjęcie na Twitterze – starszy, biały mężczyzna w czapce wskazującej na byłego wojskowego szczerzy się zza maseczki, na której flamastrem napisał „THANKS CHINKS” („dzięki chinole”).

Czytaj też: Wszystkiemu winni Chińczycy? Nauka temu przeczy

Made in China

Co ciekawe, ostrze tych memów wymierzone jest w ludzi, a nie państwo, które ma faktyczne przewiny, jeśli chodzi np. o ukrywanie informacji. Cóż, ma sprawnie działającą machinę propagandową, która wykorzystała sytuację do przedstawienia Chin jako sprawnie zarządzanego i reagującego na kryzys organizmu.

Chociaż niektórzy zwracają uwagę właśnie na to. „Chiny skłamały, ludzie umarli” – napisał na YouTubie Ken Ashcorp w opisie swojego coveru „Komm süsser Tod”, piosenki ze słynnego anime „Evangelion” opowiadającego o końcu świata. Na obrazku ilustrującym wersję Ashcorpa Corona-chan nie ma chińskiej sukienki, przypomina po prostu wampira.

Czytaj też: Covid-19 nie oszczędza już młodych. Dlaczego umierają?

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Seks bez zobowiązań: tylko dla dorosłych. Czy skłonność do „znajomości na raz” będzie rosnąć?

Do Polek i Polaków dociera, że można chodzić ze sobą do łóżka bez zobowiązań, bez stresu, dla chwili przyjemności. Zdaniem specjalistów takie podejście bywa niezwykle korzystne. Pod warunkiem że jest autentyczne (i pod kilkoma innymi).

Joanna Cieśla
19.07.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną