AGNIESZKA RODOWICZ: – Rozmawiamy w kawiarni Trzy Kruki. To dobry znak dla lokalu?
JACEK KARCZEWSKI: – Dla współczesnych Kowalskich nie ma to pewnie znaczenia, ale 2 tys. lat temu miałoby kapitalne. Ludzie zwracali na ptaki większą uwagę niż na inne zwierzęta, bo pod wieloma względami są do nas podobne. Chodzą na dwóch nogach. To ważne, bo chodzenie na czterech jest degradujące. Dla ssaków najważniejszym zmysłem jest węch, a organem nos. Dla nas i ptaków – wzrok oraz słuch. Uszy ptasie, choć ich nie widać, są o wiele czulsze od naszych. Wreszcie ptaki, poza wyjątkami, też są „dziećmi słońca”. Wstajemy razem z nimi, gdy większość ssaków idzie spać. Zwierzęta, a ptaki w szczególności, służyły nam jako „biointernet”. Jak chcieliśmy się czegoś dowiedzieć, podjąć ważną decyzję – patrzyliśmy, co robią. Mam wrażenie, że religie zastąpiły w dużym stopniu funkcje, jakie kiedyś pełniły ptaki. Z czasem przestano je obserwować, by zdecydować, kiedy siać lub napaść na sąsiednią wioskę, tylko pytano szamana, kapłana. A w końcu proboszcza.
Kruki współcześnie kojarzą nam się ze śmiercią, ale u wikingów były ptakami ich największego boga. Siadały na ramionach Odyna, by opowiedzieć, co widziały w ciągu dnia i w miejscach niedostępnych dla zwykłych śmiertelników.
Dlaczego ptaki nie są już takie ważne dla ludzi?
Najpierw pojawiły się religie monoteistyczne z założeniem „człowiek koroną stworzenia”. Kolejny przełom to oświecenie. Kartezjusz powiedział wtedy: „Myślę, więc jestem”, co potem sprowadził do „mówię, więc jestem”. Teza, że ten, kto nie mówi, nie myśli, a jak nie myśli, to go nie ma, pozbawiła zwierzęta godności, szacunku i praw. Na początku XX w.