Dawno, dawno temu, w odległym PRL
O zbieraczach podrabianych w PRL figurek z „Gwiezdnych wojen” opowiada muzyk i kolekcjoner Jakub Burzyński
MARCIN ROTKIEWICZ: – Trzymam w ręku pańską książkę zatytułowaną „Far Far Away” wypełnioną zdjęciami i opisami dość szkaradnych zabawek, czyli figurek postaci z „Gwiezdnych wojen” wyprodukowanych w czasach PRL. Ile jest tych fotografii?
JAKUB BURZYŃSKI: – 1100, z czego 1000 zrobionych przeze mnie. W pudełku po butach wyłożonym białym papierem, które służyło mi jako ministudio fotograficzne.
Jako co?!
Ustawiałem w nim figurki, żeby wykonać dobre zdjęcia w takim samym oświetleniu i na identycznym tle. Co do ich szkaradności, to będę się z panem mocno spierał.
Z pewnością, ale to za chwilę. Sam pan zaprojektował swoją książkę, włącznie z okładką, i napisał ją po angielsku. Dlaczego nie po polsku?
Zdecydowana większość kolekcjonerów peerelowskich figurek mieszka za granicą, głównie w USA, a to do nich ją adresowałem.
Ile czasu zajęło przygotowanie książki?
Dwa lata poświęcania niemal każdej wolnej chwili.
A pieniędzy?
Zrzucili się internauci. W serwisie crowdfundingowym zamieściłem filmik, że zbieram fundusze – pokazałem gotową okładkę i kilka stron. W ciągu 31 godzin dostałem ponad 100 proc. sumy, którą chciałem zgromadzić. Bardzo mnie to zaskoczyło, oczywiście pozytywnie.
Też byłem w szoku, że ceniony muzyk, dyrygent, śpiewak, który nagrywa płyty z muzyką Bacha czy Vivaldiego, pasjonuje się…
…tylko proszę znów nie mówić, że szkaradnymi figurkami z Peerelu.
Ładne nie są.
Są, tylko warto to piękno dostrzec. Nie złapał pan bakcyla „Gwiezdnych wojen”?
Złapałem już w 1979 r.