Pod koniec lipca sportowej Polsce przedstawiła się Katarzyna Kawa, tenisistka z Poznania. Awansowała do finału turnieju w łotewskiej Jurmale, w finale przegrała z pierwszą rakietą gospodarzy Anastazją Sewastową, nr 11 rankingu WTA. Urwała jej nawet seta. Bieżący rok był w wykonaniu 27-letniej Kawy następujący: styczeń – przegrana w ćwierćfinale turnieju ITF (drugiej ligi w zawodowym tenisie) w Kazaniu. 672 dol. premii i 9 pkt do rankingu WTA. Luty: przegrana w pierwszej rundzie turnieju ITF w Kioto – 557 dol. i 1 pkt. Kwiecień: cykl czterech zawodów ITF w USA – dobra postawa (w tym zwycięstwo w Jackson) przekłada się na 8972 dol. premii i 106 pkt.
Awans do drugiej setki rankingu umożliwia jej start w eliminacjach do wielkoszlemowych turniejów, pachnących blichtrem i pieniędzmi. Mimo porażki w pierwszej rundzie eliminacji do Roland Garros wyjeżdża z Paryża zasobniejsza o 8064 dol. Dwie wygrane rundy eliminacji do Wimbledonu to już czek na 29 120 dol. Dalsze rankingowe zyski przekładają się na udział w niższej rangi turniejach z cyklu WTA, z niezłą obsadą. Półfinał w Bastad, szybka porażka w ’s-Hertogenbosch i wreszcie finał w Jurmale to niemal 30 tys. dol. zysku i pokaźny awans na 128. miejsce w rankingu.
Dużo, czyli ile?
Skrupulatne podsumowanie zamieszczone na stronie WTA mówi, że tylko w tym roku Kawa zarobiła na premiach 79,5 tys. dol. Od początku notowań w rankingu, czyli od 10 lat, wyniki w turniejach przełożyły się dla niej na 190 tys. dol. Dużo? Iga Świątek w tym roku zarobiła 504 tys. dol. Hubert Hurkacz – 839 tys. dol. Biorąc pod uwagę wydatki na tenisowe życie, wciąż musi być to dla Kawy przedsięwzięcie deficytowe. Rafał Chrzanowski, szef wyszkolenia Polskiego Związku Tenisowego: – Kiedy wychodzi się na zero?