Uznawany przez wielu fachowców za niemającego równych w swojej dyscyplinie usilnie starał się o prawo gry dla Polski. Na swojej drodze nie spotykał wyłącznie przychylnych temu osób. W pierwszej ojczyźnie Leona – Kubie – takie rozwiązanie nie wzbudzało entuzjazmu, to jasne. Ale nad Wisłą też nie wszyscy byli do pomysłu przekonani.
Czytaj też: Bloki i wyskoki Bartosza Kurka
Wybrał Polskę i trzymał się tego
Dlaczego Polska? Najkrócej rzecz ujmując: sprawiła to miłość do torunianki Małgorzaty Gronkowskiej, dzisiaj mamy małej Natalii Leon. Przypadek Wilfredo jest absolutnie nietypowy nie dlatego, że zakochał się w Polce. Dlaczego dzisiaj? Bo minęły właśnie dwa lata od zatwierdzenia przez siatkarską federację FIVB wniosku Leona o zmianę reprezentacji narodowej.
O chłopaka, który dzisiaj ma dopiero 26 lat, a jako 17-latek był już czołową postacią kubańskich wicemistrzów świata, zabiegało wiele drużyn z bogatszych od Polski krajów. Owszem, Leon od pieniędzy nie stroni i dlatego przez kilka lat był gwiazdą Zenitu z Kazania, najsilniejszej wówczas klubowej drużyny. Dzisiaj zdobywa punkty dla także gwiazdorskiej Perugii w lidze włoskiej.
W sprawie reprezentacji Wilfredo Leon zawsze był konsekwentny, a przecież nie miał żadnej pewności, że dołączy do ekipy mistrzów świata z 2018 r., bo mało kto wierzył w obronę tytułu. Uczył się polskiego, poznawał nowy kraj. W tle były starania o obywatelstwo i prawo założenia innej koszulki narodowej. Leon właśnie zaczyna swoją karierę w kadrze dlatego, że bardzo chce, a nie dlatego, że w tle zmiany barw pojawiły się potężne zachęty finansowe.
Czytaj także: Złoto dla zuchwałych
Cel: olimpijskie złoto w Tokio
Wilfredo melduje się w kadrze Vitala Heynena na krótko przed sierpniowymi olimpijskimi eliminacjami w Gdańsku. Oczekiwania są wielkie, a przeciwnicy, przede wszystkim Francuzi i Słoweńcy, nie zamierzają się przecież położyć na parkiecie przed pierwszymi gwizdkami. Z drugiej strony takiego siatkarskiego urodzaju nie mieliśmy nigdy w historii. Mistrzowie pocą się na treningach w kraju, a niby słabsi ich koledzy byli o włos od triumfu w Lidze Narodów.
Jest tak dobrze, że trzeba było szukać śladów afery w szybszym powrocie trenera Heynena z finałów w Chicago na zgrupowanie ekipy, która w większości będzie się starać o prawo wyjazdu na tokijskie igrzyska. Jedyna zła informacja to kontuzja Bartosza Kurka, który w tym roku zamiast „wbijania gwoździ” przeciwnikom musi się leczyć.
Jak w tym wszystkim znajdzie się Leon? Heynen wprowadzał go nieoficjalnie do zespołu już od ubiegłego roku. To bardzo mądry krok, bo teraz Kubańczyk z pochodzenia zaczął treningi z kolegami, a nie świeżo poznanymi ludźmi. Powiedzieć o Vitalu Heynenie, że jest oryginalny, to niewiele powiedzieć, ale wierzę, że znajdzie sposób na to, żeby nowy reprezentant stał się mocnym, może najmocniejszym punktem jego grupy ludzi, których celem jest olimpijskie mistrzostwo w przyszłym roku w Japonii. 44 lata po złocie reprezentacji Huberta Wagnera w Montrealu.
Polacy na MŚ w piłce siatkowej, Turyn 2018: Awans do finału