Facebook przekonuje, że robi postępy w usuwaniu nienawiści ze swoich platform, ale w tym samym akapicie dyplomatycznie dodaje, że ma jeszcze w tym zakresie dużo pracy do wykonania. Korporacyjna nowomowa? Z jednej strony pewnie tak, z drugiej – chyba także dosyć trzeźwa i szczera diagnoza rzeczywistości. Nie mamy stuprocentowo skutecznych narzędzi do walki z hejtem i złem w mediach społecznościowych. A co dopiero w społeczeństwie jako takim.
Czytaj także: Czy to już początek końca Facebooka?
„Biały nacjonalizm” na Facebooku
Koncern wydał oświadczenie, w którym informuje, że na Facebooku i Instagramie będzie obowiązywał zakaz publikowania treści popierających „biały nacjonalizm” i „biały separatyzm”. Zakazane będzie nie tylko wyrażanie takich poglądów, ale także umieszczanie pochwał i wyrazów wsparcia dla nich.
„Przeprowadzone przez nas w ostatnich trzech miesiącach rozmowy z członkami społeczeństwa obywatelskiego i naukowcami, którzy są ekspertami w stosunkach rasowych na całym świecie, potwierdziły, że białego nacjonalizmu i białego separatyzmu nie można w znaczący sposób oddzielić od białej supremacji i zorganizowanych grup nienawiści” – czytamy w oficjalnym komunikacie Facebooka.
Portal twierdzi, że zrobił własny przegląd różnych środowisk, które w swojej polityce określa jako „niebezpieczne osoby i organizacje”. Wyniki potwierdziły, że biały nacjonalizm i biały separatyzm pokrywają się z poglądami o białej supremacji. Użytkownicy nadal będą mogli wyrażać dumę ze swojego dziedzictwa etnicznego, ale portal nie będzie tolerował treści popierających biały nacjonalizm i separatyzm.
Czytaj także: Czy da się walczyć z językiem nienawiści
Traumy moderatora internetowego
Media społecznościowe można czyścić na dwa sposoby: ręcznie, stawiając człowieka przed komputerem, i automatycznie, dzięki algorytmom. Facebook pochwalił się zresztą w tym samym oświadczeniu, że w ostatnich latach ulepszył umiejętność korzystania z uczenia maszynowego i sztucznej inteligencji w procesie znajdywania materiałów grup terrorystycznych.
Algorytm nie odczuwa emocji, inaczej jest z ludźmi. Facebook zatrudnia bezpośrednio lub poprzez podwykonawców tysiące moderatorów wyłapujących treści zawierające mowę nienawiści, akty przemocy czy pornografię. Casey Newton z portalu technologicznego The Verge przeprowadził niedawno kilkumiesięczne śledztwo dziennikarskie i opisał codzienną pracę takich moderatorów. Tytuł tekstu mówi zresztą wszystko: „Piętro traumy”.
Czytaj także: Klasowe, rasowe i płciowe aspekty technologii cyfrowych
Portal Motherboard już w zeszłym roku dotarł do dokumentów szkoleniowych dla moderatorów Facebooka. Wynikało z nich, że treści promujące zorganizowane grupy nienawiści i przywódców takich organizacji zostały zakazane i powinny zostać usunięte, ale zwroty takie jak „jestem dumnym białym nacjonalistą” czy „Stany Zjednoczone powinny być narodem wyłącznie białym” były przytaczane jako akceptowalne punkty widzenia.
Biali nacjonaliści szukają miejsca w sieci
Facebook odrabia więc smutną lekcję. Zmienia swoją politykę i bierze się za treści promujące biały nacjonalizm dwa tygodnie po tragicznych atakach na meczety w Christchurch w Nowej Zelandii, w których zginęło 50 osób. Prawicowy zamachowiec transmitował swój atak przez kilkanaście minut na Facebooku.
Joan Donovan, dyrektor projektu badawczego ds. technologii i zmian społecznych na Uniwersytecie Harvarda, w rozmowie z dziennikiem „The Guardian” przewiduje, że część takich grup i organizacji przygotuje rebranding, i zastanawia się, czy portal Marka Zuckerberga pozwoli im na dalszą działalność. Przestrzega też inne platformy, by przygotowały się na napływ białych nacjonalistów z Facebooka.
Czytaj także: Skandale nie zniechęciły reklamodawców. 15 lat Facebooka