Ludzie i style

Surfer nie czuje zimna

Rozmowa z Michałem Worochem o wyprawie z Ziemi Ognistej na Alaskę dwóch niepełnosprawnych przyjaciół

Michał Woroch i Maciej Kamiński przed ich Land Roverem Defenderem na Salar de Uyuni w Boliwii. Michał Woroch i Maciej Kamiński przed ich Land Roverem Defenderem na Salar de Uyuni w Boliwii. Michał Woroch
Wózka staram się nie widzieć – mówi Michał Woroch, autor książki „Krok po kroku”, o wyprawie dwóch niepełnosprawnych przyjaciół z Ziemi Ognistej na Alaskę.
Lech Mazurczyk/Polityka

MARCIN PIĄTEK: – Do majętnych ludzi dociera mężczyzna na wózku inwalidzkim i mówi im: razem z kolegą, będącym w mniej więcej takim samym stanie jak ja, mamy marzenie przejechania autem przez obie Ameryki, szukamy sponsorów. Co majętni ludzie na to?
MICHAŁ WOROCH: – Starają się możliwie delikatnie powiedzieć, że to dla nas nieosiągalne. A żeby nie mieli takiego wrażenia, pomniejszałem skalę wyprawy: mówiłem, że trasa ma biec tylko przez Amerykę Południową, chociaż od początku zakładaliśmy przejechanie z Ziemi Ognistej na Alaskę śladami Tony’ego Halika. Większość deklarowała chęć pomocy, ale pod warunkiem że wymyślimy coś, co się da zrobić. Dwóch chłopaków na wózkach, zdanych tylko na siebie, w przerobionej według własnego pomysłu używanej terenówce po przejściach – to przekraczało granice ich wyobraźni. Chociaż w pewnym momencie znalazła się firma, która chciała sfinansować naszą podróż samodzielnie, na zasadzie: pieniądze za wyeksponowanie nazwy firmy w projekcie.

I?
Wszystko zmierzało do szczęśliwego końca, wydawało mi się, że jednym podpisem załatwimy sobie całe finansowanie. Ale na ostatnim spotkaniu, bez naszego udziału, ktoś z firmy powiedział: co będzie, jeśli chłopakom się nie uda? Czy na pewno chcemy firmować ewentualną porażkę? No i się wycofali.

Byłeś zły?
Nie. Nawet ich rozumiałem. Już wtedy, na etapie przygotowań, momentalnie przestawiałem się na tryb kombinowania: co zrobić, żeby ruszyć dalej, jak wybrnąć z kłopotów szybko i możliwie najmniejszym kosztem. Trzeba było wrócić do pierwotnego planu – zbierania budżetu po kawałku. Teraz, gdy bywam gościem na festiwalach podróżniczych, słyszę często, że sponsor równa się presja, żądania, dodatkowe obowiązki.

Polityka 11.2019 (3202) z dnia 12.03.2019; Ludzie i Style; s. 64
Oryginalny tytuł tekstu: "Surfer nie czuje zimna"
Reklama