Fani gadżetów dawno nie byli tak rozchwytywani jak w końcówce poprzedniego tygodnia i na początku obecnego. Producenci walczą o uwagę, rozgłos albo choćby niewielki szum wokół swoich nowości. Wszystko po to, żeby sięgnąć do kieszeni użytkowników.
Barcelona na kilka dni stała się światowym centrum gadżeciarstwa z powodu targów Mobile World Congress. Wiadomo jednak, że gdy wszyscy chcą pokazać wszystko w tym samym czasie, to robi się bałagan. Niektórzy wystartowali więc z prezentacjami wcześniej. Inni czekali cierpliwie, wierząc w absolutną wyjątkowość swoich produktów.
Poniżej krótkie zestawienie, które pomoże się zorientować, „co w trafie piszczy”. Dzieje się sporo, a rewolucja goni rewolucję, bo niemal każdy producent sprzętu w taki lub podobny sposób określa swoje wynalazki. Poczekamy i zobaczymy, co zmieni świat.
Czytaj także: Nie tylko smartfony. Najciekawsze gadżety technologiczne 2018
Samsung i Huawei mają składaki
Samsung z pompą zaprezentował swój flagowy smartfon Galaxy S10. Tym razem Koreańczycy zaproponowali trzy wersje: od najtańszej S10e w cenie niespełna 3,3 tys. zł po S10+ z ceramiczną obudową za prawie 7 tys. zł. Tak, wszystko, co ma „plus”, jest drogie.
Galaxy S świętuje okrągłe urodziny, ale w zasadzie nie ten model był największą gwiazdą premiery. Samsung pokazał także produkcyjną wersję modelu Galaxy Fold. To smartfon z giętkim, składanym ekranem. Producent chwali się, że pracował nad nim przez osiem ostatnich lat. W efekcie opracował nową warstwę polimerową, a wyświetlacz jest o 50 proc. cieńszy niż w tradycyjnym smartfonie. Takie „składaki” mają być kolejną rewolucją na rynku smartfonów. Masz w ręku smartfon w typowym rozmiarze, rozkładasz i możesz korzystać z tabletu. Galaxy Fold trafi do sklepów pod koniec kwietnia i podobno będzie kosztował ok. 2 tys. dol.
To prawdopodobna cena, bo zbliżona do tego, na ile jest wyceniony Huawei Mate X, czyli kolejny smartfon z elastycznym wyświetlaczem. Chińczycy otrzepują się powoli po wizerunkowych upadkach i oskarżeniach o szpiegostwo, więc przełomowy produkt przyda się jak nigdy. Mate X trafi na sklepowe półki w połowie roku w cenie sięgającej 2,3 tys. euro. Składana rewolucja zaczyna się więc na dobre i pewnie w kolejnych latach będziemy dostawali do rąk coraz smuklejsze i bardziej wytrzymałe urządzenia. Tylko kto da 10 tys. zł za telefon?
Czytaj także: Samsung ma katar
Xiaomi trzyma cenowy poziom
Inną strategię ma Xiaomi. Firma nazywana czasem „chińskim Apple” przywiozła do Barcelony najnowszy „okręt flagowy”. Mi 9 ma potrójny aparat korzystający z pomocy sztucznej inteligencji i ciekawą tęczową kolorystykę. Chińczycy inspirowali się ponoć pracami Antoniego Gaudiego, więc dla marketingowego przypieczętowania tego pomysłu postarali się o certyfikat Gaudi Academia of Knowledge.
W Mi 9 najlepsza jest jednak cena, która jak na „flagowca” o takich parametrach jest zaskakująco niska. Nie znamy polskiego cennika (gadżet trafi do nas na początku marca), ale na Zachodzie trzeba zapłacić tylko 449 euro. Xiaomi pokazało również model Mi Mix 3 5G, którego nazwa może nie wpada w ucho, ale to pierwszy smartfon chińskiej marki dostosowany do sieci 5G. A ta jest teraz na ustach i w głowach wszystkich.
Nokia chce przelicytować innych
O tym, że Nokia po chwilowej śpiączce wróciła do żywych, nikomu nie trzeba już chyba przypominać. Smartfony pod słynną marką oferuje dziś spółka HMD Global Oy, która stwierdziła, że im czegoś więcej, tym lepiej. Najnowsza Nokia 9 PureView ma z tyłu pięć aparatów z elementami optycznymi znanej firmy Zeiss.
Aparaty robią zdjęcie jednocześnie. Po dodaniu odrobiny algorytmu i szczypty sztucznej inteligencji wychodzi jedno zdjęcie. Producent twierdzi oczywiście, że lepsze od tych robionych przez inne smartfony. Klienci pewnie wszystko zweryfikują. Pozostaje nostalgiczna radość z tego, że Nokia ciągle jest w stanie wymyślić coś nowego, bo to tak jakby samemu czuć się młodo.
Czytaj także: Nasze twarze to też dane
Oppo chce być blisko
Na jakość zdjęć postawiła też chińska firma Oppo, która niedawno z hukiem ogłosiła swoje oficjalne wejście do Polski. Oppo poszło pod prąd, bo – jak to ładnie niektórzy określili – przeprowadziła prezentację obietnicy, a nie gotowego produktu. Koncern zorganizował pokaz już w sobotę przed oficjalnym początkiem targów. Przedstawiciele spółki sporo mówili o pracach nad 5G, ale pochwalili się także prototypem, na którym przyniesiono technologię.
Chińczycy zaprezentowali podczas Oppo Innovation Event coś, co nazwali „10x” – bezstratnym zoomem w potrójnym module aparatu. Za dziwną i nieporywającą nazwą kryje się interesujący pomysł. Technologia umożliwia robienie zdjęć z przybliżeniem bez utraty jakości. W Oppo doszli więc do wniosku, że dla użytkowników smartfonów kluczowe są fotografie, co ma sens, jeśli weźmiemy pod uwagę szaloną popularność wszystkich aplikacji i serwisów służących do chwalenia się zdjęciami.
Microsoft zmienia rzeczywistość
Gogle rzeczywistości wirtualnej wbrew prognozom nie podbiły serca masowego klienta, czyli nie trafiły pod strzechy. Producenci sprzętu ciągle jednak wierzą, że inaczej będzie z rzeczywistością rozszerzoną. Technologia nakłada grafikę 3D na obraz rzeczywisty. Microsoft pokazał światu gogle HoloLens 2 – drugą generację produktu, którego premiera odbyła się w 2016 r.
Gogle trafią do klientów jeszcze w tym roku w cenie ok. 3,5 tys. dol. Grupą docelową nie są na razie przeciętni użytkownicy, ale klienci biznesowi, którzy mogą wykorzystać HoloLens np. w przemyśle lub medycynie. Widać takie możliwości dokładnie na filmie promocyjnym. Mężczyzna tworzy motocykl, nakładając wirtualne części na model, a studenci „grzebią” w wirtualnym człowieku położonym na stole operacyjnym.
Microsoft zezłościł trochę swoich pracowników, gdy okazało się, że podpisał lukratywny kontrakt z armią. Koncern dostarczy wojskowym swoje gogle, co wywołało protest niektórych pracowników domagających się zerwania tej umowy.
Kogoś brakuje?
Targi Mobile World Congress to tradycyjnie okres milczenia najpotężniejszej marki technologicznej naszych czasów. Apple swoje iPhone’y prezentuje zwykle we wrześniu na własnej imprezie.
Do tej pory zwykle było tak, że to Apple uciekało rywalom, którzy próbowali dogonić geniuszy z Cupertino. Ponad dekadę po wejściu na rynek iPhone’a trudno jednak wskazać firmę, która wyprzedza innych o kilka długości. Magazyn „Fast Company” opublikował niedawno ranking najbardziej innowacyjnych firm na świecie w 2018 r. Apple znalazło się dopiero na 17. miejscu. W poprzedniej edycji było liderem. Biznes jest bezlitosny.
Czytaj także: Nowy, zielony laptop Apple i stracony bilion