Nie ma ogrzewania, nie ma dostaw żywności, nie ma wody w kranie i w toalecie. Nie działają bankomaty, komórki, nie działa internet. Scenariusze takich sytuacji zaczynają pojawiać się nawet w głowach zwykłych obywateli, wszak perspektywy przedstawiane im przez analityków rynku czy naukowców są coraz mroczniejsze: najbliższe lata mogą przynieść kryzys ekonomiczny, coraz groźniejsze efekty zmian klimatycznych albo nawet kolejny kryzys militarny. Wystarczyłby cyberatak na sieć energetyczną kraju.
Kto zatem ma już w Polsce w bagażniku auta bug-out bag, czyli militarny plecak z rzeczami potrzebnymi do przeżycia co najmniej kilkudziesięciu pierwszych godzin w poważnym kryzysie? Plecak z tabletkami do uzdatniania wody, latarką, śpiworem, taśmą izolacyjną, nożem? Polakom, poza środowiskiem prepersów i surwiwalowców, może się to wydawać elementami wiedzy tajemnej. Tymczasem podejście do bug-out bags powinno być czysto pragmatyczne – wyposażenie ma być po prostu sprawdzone i przydatne. Nawet dla kondomów, ultralekkich, kompaktowych i wytrzymałych, znajdzie się w przewodniku przetrwania kilkadziesiąt nietypowych, zbawiennych zastosowań. Można ich używać jako rozpałki, w zastępstwie lateksowych rękawiczek albo przenieść w nich wodę. Jest tu oczywiście i miejsce dla bardziej konwencjonalnych zastosowań, bo kto chciałby zajść w ciążę, gdy nie ma pewności, jak szybko wróci porządek?
Zawsze pełny bak
W przedłużającej się sytuacji kryzysowej nie będzie można liczyć na bankomaty, dlatego w bug-out bags znajduje się również plik banknotów o małym nominale albo kilka rolek dwuzłotówek. Choć zdania w sprawie alternatywnych form płatności są już podzielone. Złoto? Srebro? Nadal mogą zachować wartość. Tyle że minione poważne kryzysy ekonomiczne i konflikty zbrojne pokazały, że cenne staną się też przedmioty o dość podstawowym zastosowaniu: baterie, tampony, nasiona warzyw, papierosy i alkohol.