Prezentacja nowych iPhone’ów we wrześniu nie była ostatnim słowem koncernu z nadgryzionym jabłkiem w logo przed rozpoczęciem szału świątecznych zakupów. W połowie października firma rozesłała zaproszenia na kolejną imprezę. Tym razem nie zaprosiła gości do słonecznej Kalifornii, ale do Nowego Jorku i historycznego budynku Howard Gilman Opera House przy ulicy Lafayette na Brooklynie.
Ekologiczny laptop
Apple jak zwykle był tajemniczy, ale fani i media bezbłędnie zorientowali się, o co chodzi – prezes Tim Cook i jego najbliżsi współpracownicy pokazali nowego MacBooka Air, iPada Pro i maca mini.
MacBook Air to podstawowy i najtańszy laptop w ofercie Apple. Do tej pory producent kasował za 13-calowy komputer niespełna 4,8 tys. zł, choć jedna z polskich firm importujących te urządzenia oferowała zniżkę do 3,7 tys. Dla przeciętnego użytkownika to ciągle niemało, ale dużo taniej w porównaniu z pozostałymi laptopami amerykańskiej firmy. Nowy MacBook Air już taki tani nie będzie – ceny zaczynają się od 5999 zł. To wciąż najtańszy komputer przenośny Apple.
Co koncern daje w zamian? Prezentacja Apple była tradycyjna w przekazie, czyli jest lżejszy (1,25 kg), cieńszy i smuklejszy od poprzedniej generacji. Producent wykorzystał wyświetlacz Retina, co jest sporą zmianą względem panoramicznego. Projektanci wycięli też ramkę wokół ekranu w kolorze obudowy, która trąciła już nieco myszką. Nowy MacBook Air ma funkcję Touch ID, więc można go odblokować odciskiem palca zamiast hasła, zupełnie jak smartfony. Bateria niezmiennie gwarantuje 12 godzin użytkowania. Apple ma również coś dla użytkowników bardziej ceniących dizajn od tego, co jest w środku. MacBook Air do tej pory był oferowany tylko w dość nudnym srebrnym kolorze, a teraz będzie dostępny w wersji złotej i gwiezdnej szarości.
Tytułowej zieleni zabraknie, choć MacBook Air poniekąd też jest zielony. Apple chwali się, że to pierwszy mac produkowany z aluminium pochodzącego w całości z recyklingu. Firma dodaje tutaj małą gwiazdkę, która odsyła do wyjaśnienia: „Stwierdzenie na temat odzyskanego materiału dotyczy obudowy i zostało potwierdzone audytem przeprowadzonym przez UL LLC”. To więc z jednej strony czysty marketing, z drugiej – realna zmiana, bo Apple zapewnia, że zmniejsza przez to o 47 proc. emisję dwutlenku węgla. Kropla drąży skałę.
Tablet ewoluuje
Apple ukłonił się ekologom, ale jeszcze więcej uwagi przyciągnął chyba nowy iPad Pro. Tablet będzie dostępny w dwóch rozmiarach (11 i 12,9 cali) z ekranami Liquid Retina, chipem A12X Bionic i funkcją Face ID pozwalającą na odblokowanie gadżetu skanem twarzy. Oczywiście jest najcieńszym iPadem w historii tego produktu. O tym komunikacie Apple nie mógł przecież zapomnieć.
Do tego dochodzi nowy rysik Apple Pencil, którego ustawienia można zmieniać dotykiem. Rysik można magnetycznie przyczepić do iPada, co gwarantuje szybkie parowanie obu urządzeń oraz ładowanie samego rysika. Elektroniczny pisak kosztuje 600 zł, laserowy grawer gratis. Same iPady też się cenią – mniejszy kosztuje co najmniej 3799 zł, większy 4799.
Apple inwestuje w tablety, bo niezmiennie na nich zarabia, choć ogólna sprzedaż tych gadżetów spada. Z najświeższych danych firmy badawczej IDC wynika, że w trzecim kwartale bieżącego roku na całym świecie dostarczono na rynek 36,4 mln tabletów, co oznacza spadek o 8,6 proc. w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku. Apple kontroluje 26,6 proc. globalnej sprzedaży, co przekłada się na 9,7 mln sprzedanych iPadów. Kolejne miejsca zajmują Samsung (5,3 mln tabletów) i Amazon (4,4 mln). Prawie wszystkim, łącznie z Apple, spada jednak sprzedaż. Lepsze wyniki notuje tylko chiński gigant Huawei – wzrost o 7,1 proc. do 3,2 mln tabletów.
Ostatnią nowością wieczoru w operze był Mac mini, czyli niewielki komputer stacjonarny. Apple poprawił jego parametry, w tym procesory i pamięć. Cennik zaczyna się od 4 tys. zł.
Czytaj także: Google, Facebook, Amazon i Apple – amerykańscy giganci mają kłopoty
Mniej niż miliard
Prezentacja nowości to niejedyne źródło emocji w siedzibie koncernu. Akcje na Wall Street taniały w piątek o blisko 7 proc. i kapitalizacja rynkowa spółki spadła poniżej magicznego biliona dolarów. Przypomnijmy, że na początku sierpnia Apple jako pierwsza spółka w historii przekroczyła ten poziom wyceny. Firma Tima Cooka nadal jest najcenniejsza, wyprzedza Microsoft i Amazona.
Powodem spadków i najgorszego dnia Apple na giełdzie od 2014 r. nie było jednak niezadowolenie z nowości pokazanych w Nowym Jorku, ale komunikaty okresowe firmy. I teraz uwaga: Apple zanotował wzrost przychodów o 20 proc. względem poprzedniego roku, do 62,9 mld dol. Mocno wzrosły przychody z działu usług, na który składają się m.in. iCloud, App Store i Apple Music, osiągając kwotę 10 mld dol. Apple sprzedał też 46,9 mln iPhone’ów. Wyniki jak marzenie, ale prezes koncernu ostrzegł, że wzrost może wyhamować w kolejnym kwartale ze względu na prognozowane słabsze wyniki m.in. w Indiach i Brazylii oraz zmienność kursów walut. A to przecież okres świąteczny z zestawem nowych iPhone’ów w ofercie.
Inwestorów zaniepokoiło także inne ogłoszenie. Spółka zapowiedziała, że od kolejnego roku fiskalnego przestanie podawać szczegółowe wyniki sprzedaży iPhone’ów, iPadów i komputerów Mac. Spółka nie widzi już w tych liczbach miarodajnego wskaźnika kondycji firmy i nie chce być od nich uzależniona.
Czytaj także: Pięć najważniejszych trendów na rynku gadżetów