Ludzie i style

Polscy siatkarze zagrają o złoto

Kuba Atys / Agencja Gazeta
To jednak niesamowite. Nasza reprezentacja po czterech latach od zwycięskiego mundialu w naszym kraju znów stanie do gry o wszystko. I znów przeciwko Brazylii.

Żeby można było napisać te słowa Polacy musieli pokonać Amerykanów, którzy sprawiali wrażenie, że są nie do przejścia. A jednak w turyńskim półfinale zatrzymał ich zespół Vitala Heynena. Było 3:2 w setach (25:22,20:25,23:25 i 15:11).

Czytaj także: Turyn: polscy siatkarze awansowali do półfinału mistrzostw świata

Wielki powrót Bartosza Kurka

Jeśli trzeba byłoby wskazać tego jednego, od którego najwięcej zależało, to prawie wszyscy wskazaliby atakującego Bartosza Kurka. Przeżywa swoje wielkie dni. Cztery lata temu miał być filarem ówczesnej reprezentacji. Trudno było uwierzyć, że skreślił go z kadry, prawie w ostatniej chwili, trener Stephane Antiga. A jednak końcowy triumf sprawił, że mało kto podważał tę zaskakującą decyzję. Kurek nie załamał się, choć kolejne sezony nie były przecież jednym wielkim pasmem sukcesów. Nawet na początku tych zawodów można było mieć wątpliwości, czy stawianie na tego atakującego nie jest jeszcze jedną ekstrawagancją dowodzącego kadrą Belga. Szybko okazało się, że ten wybór, jak wiele innych, sprawdził się w stu procentach.

Polacy mocniejsi od statystyk

Przed półfinałem lepiej było nie zaglądać do statystyk. Jeśli są takie zespoły, które nie leżą Polakom, to Amerykanie byliby na czele listy. Teraz z niej znikną. Również teoretyczne porównanie klasy poszczególnych graczy nie wypadało dobrze dla naszych. Może i tak jest w rzeczywistości, ale to nie Amerykanie, tylko Polacy potrafili stworzyć w sobotni wieczór mocniejszy zespół. Nikt nie może przecież powiedzieć, że sukces jest niezasłużony.

W pierwszym secie poszło nadspodziewanie łatwo dla Polaków, w drugim na odwrót. Po wyrównanym trzecim wydawało się, że nasza ekipa może stracić wiarę w finał. Ale pogodzenie się z porażką jest pojęciem nieznanym w naszym obozie. Analizując na zimno, czwarty set i tie-break to pokaz przewagi sportowej i mentalnej biało-czerwonych.

Czternastka Vitala Heynena

Kilkutygodniowe zawody, w których trzeba wychodzić aż dwanaście razy na plac gry, żeby bić się o najwyższe stawki, są przedsięwzięciem wycieńczającym i wyniszczającym. Tym bardziej widać teraz głęboki sens zabiegów Vitala Heynena mających na celu przygotowane czternastki, z której każdy będzie gotów wejść pod siatkę w najtrudniejszym nawet momencie. Półfinał wywalczyli Bartosz Kubiak, Michał Kubiak, Paweł Zatorski, ich koledzy z pierwszej szóstki i wszyscy pozostali, którzy trochę częściej siedzą na ławce. Przecież ci teoretycznie rezerwowi Dawid Konarski, Aleksander Śliwka, Grzegorz Łomacz i pozostali też mieli swój bardzo wymierny wkład w tak wielkie osiągnięcie, które może być jeszcze większe. Mistrzowie świata chcą przecież obronić tytuł.

Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama