W jednym z rezerwatów w Afryce Południowej lwy pożarły trzech (a może nawet więcej) kłusowników. Strażnicy chroniący to miejsce przed kłusownikami, zaniepokojeni szczekaniem psa, ruszyli w teren i znaleźli jedynie buty, rękawice, siekierę oraz ludzkie szczątki, dość skutecznie skonsumowane. Trudno było się doliczyć, do ilu osób mogły należeć...
Tak się odbywa ten proceder: kłusownicy zamierzali zastrzelić nosorożca, następnie odrąbać róg siekierą. W ubiegłym roku w Afryce Południowej zamordowano ponad tysiąc zwierząt. Ich populację redukujemy w szybkim tempie. Tym razem się nie udało, zwierzęca społeczność sama się obroniła. Jakkolwiek to brzmi, już dawno nic nie sprawiło mi takiej radości.
Róg miał zapewne zostać odrąbany na zamówienie chińskich lub wietnamskich handlarzy, którzy płacą wielkie pieniądze za taki rarytas. Starty na proszek róg wedle chińskich wierzeń jest afrodyzjakiem, środkiem na potencję. W XXI w. zwykły zabobon jest powodem do zabijania zwierząt, rzadkich gatunków zagrożonych wyginięciem.
Czytaj także: Zabicie króla zwierząt to jak zabicie władcy innego państwa
Wojna na śmierć i życie
W afrykańskich rezerwatach i parkach toczy się zaciekła wojna między strażnikami a kłusownikami, i jest to wojna niebywale bezwzględna, na śmierć i życie. Dopóki zabijanie będzie sportem, dopóki będzie istnieć czarny rynek, gdzie można sprzedać dłoń goryla, stopę słonia czy róg nosorożca, dopóki znajdują się nabywcy, dopóty ta wojna będzie trwać. Koszmarnego procederu nie powstrzyma się, jeśli nie nastąpi zmiana mentalności ludzi. A na to jakoś nie liczę. Niestety.
Niedawno wybuchł skandal, gdy pewna Amerykanka pokazała w internecie swoje zdjęcie na tle zastrzelonej dopiero co wspaniałej, rzadkiej w przyrodzie czarnej żyrafy. Kobieta była uradowana i uśmiechnięta całą gębą, bo właśnie udało się jej uśmiercić piękne zwierzę. Dopiero fala oburzenia sprawiła, że usunęła zdjęcie z portalu społecznościowego. Ale były też słowa zachwytu nad jej wyczynem. Skandal.
Goryle górskie z Wirunga w niebezpieczeństwie
To człowiek panoszy się i zabiera zwierzętom miejsce na ziemi, choć one mają do tej ziemi takie samo prawo. Ziemia jest przecież wspólna, ich i nasza, ludzi. Dlaczego uzurpujemy sobie prawo do dysponowania każdym jej calem?
Widziałam właśnie informację o zagrożonej populacji niezwykle rzadkich, krytycznie zagrożonych goryli górskich, bo rząd Demokratycznej Republiki Konga zezwolił na odwierty w poszukiwaniu ropy naftowej na terenie parku Wirunga, gdzie żyje ostatnie 480 tych zwierząt. 21 proc. powierzchni parku zostanie zdewastowane. O taką wartość zmniejszy się populacja goryli, które stracą swoje terytorium i możliwości życia. To strasznie smutne.
Czy jest nas za mało, żeby zaprotestować przeciwko niszczeniu tego, co jeszcze jest wspólną wartością? Dokąd nas to zaprowadzi, czy się nad tym w ogóle zastanawiamy, my, ludzie? Pieniądze z ropy zapewne nie poprawią warunków życia mieszkańców Konga. Jakiś lokalny kacyk kupi za nie najdroższe auto, skrzynki szampana, stroje lub ulokuje pieniądze na szwajcarskim koncie. Tymczasem dziesiątki ton emitowanego dwutlenku węgla będą niszczyć naszą planetę. Umrą goryle górskie z Wirunga. A my jak zwykle będziemy na to patrzeć bezradnie.
Czytaj również: Większość ropy jest wydobywana kosztem praw człowieka