Ludzie i style

Legendarny duet Gilbert i George w Gdańsku: „Wierzymy tylko w seks”

Gilbert i George po raz pierwszy odwiedzili Gdańsk i CSW w 2011 r., podczas otwarcia ich wystawy. Gilbert i George po raz pierwszy odwiedzili Gdańsk i CSW w 2011 r., podczas otwarcia ich wystawy. Renata Dąbrowska / Agencja Gazeta
Ten duet to Beatlesi współczesnej brytyjskiej sztuki. Lubią szokować, kpią z narodowej dumy, patriotycznego zadęcia i popkulturowej papki.
Punktualnie o godz. 18 przed siedzibą Centrum Sztuki Współczesnej Łaźnia w Gdańsku zatrzymuje się taksówka.Aleksandra Kozłowska/Polityka Punktualnie o godz. 18 przed siedzibą Centrum Sztuki Współczesnej Łaźnia w Gdańsku zatrzymuje się taksówka.
Rozmowę z Gilbertem i Georgiem prowadzi Michael Bracewell, dziennikarz, autor właśnie przetłumaczonej na polski książki „What is Gilbert & George?”Aleksandra Kozłowska/Polityka Rozmowę z Gilbertem i Georgiem prowadzi Michael Bracewell, dziennikarz, autor właśnie przetłumaczonej na polski książki „What is Gilbert & George?”

Punktualnie o godz. 18 przed siedzibą Centrum Sztuki Współczesnej Łaźnia w Gdańsku zatrzymuje się taksówka. Zwykły jasny metalik, choć bardziej na miejscu byłby czarny Hackney cab. Z auta wysiada bowiem dwóch szacownych londyńskich dżentelmenów. Białe koszule, wzorzyste krawaty, eleganckie garnitury, szykowne półbuty. Można by pomyśleć, że to szefowie jakiegoś cenionego wydawnictwa lub przedsiębiorcy w małej, ale doskonale radzącej sobie na rynku rodzinnej firmie. Nikomu nie przyszłoby do głowy, że ta dwójka to Beatlesi współczesnej brytyjskiej sztuki, goście pełni szalonych pomysłów – głośny duet Gilbert i George.

Do Gdańska przyjechali świętować 20. urodziny CSW Łaźnia, przy okazji celebrują również 50-lecie własnej twórczości oraz 80-lecie British Council w Polsce.

Trafia się zatem unikalna okazja spotkania z nimi face to face. Spotkanie odbywa się w dużej sali na drugim piętrze Centrum (placówka mieści się w zabytkowym budynku dawnej łaźni miejskiej z 1908 r.). W sali tłum, a że dzień parny, również gorąco i duszno. Goście wachlują się kartonikami zaproszeń, ale Gilbert i George nieporuszenie trwają w swych garniturach niczym rzeźby. Nawet kropla potu nie zalśni na ich czołach. W zmienianiu się w nieruchome figury mają zresztą wieloletnią wprawę – w 1970 r. zasłynęli jako „żywe rzeźby” z pomalowanymi na złoto ciałami.

Znają również Łaźnię. Po raz pierwszy odwiedzili Gdańsk i CSW w 2011 r., podczas otwarcia ich wystawy. Zaprezentowali wówczas cykl pt. „Jack Freak Pictures”. W składających się nań mocno kolorowych obrazach wykorzystali motyw brytyjskiej flagi, tzw. „Union Jacka”. Kpili z narodowej dumy, patriotycznego zadęcia, popkulturowej papki. Wielkoformatowe, intensywnie barwne kolaże to zresztą ich znak firmowy. W tych swego rodzaju witrażach pokazują siebie samych, przyjaciół, kwiaty, symbole religijne. Lubili też nieraz zaszokować – np. przedstawiali siebie z opuszczonymi slipami, otoczonych wielkimi kupami.

Sztuka, która podoba się sprzątaczce

Część oficjalna wieczoru jest krótka. Gości wita Jadwiga Charzyńska, dyrektor Łaźni oraz – poprzez nagrane wideo – Paweł Adamowicz, prezydent Gdańska. Później wiceprezydent Piotr Grzelak wręcza artystom honorowe odznaczenia – Medal Prezydenta Miasta Gdańska „promowanie demokracji i wolności”.

A później robi się ciekawie. Rozmowę z Gilbertem i Georgiem prowadzi Michael Bracewell, dziennikarz, autor właśnie przetłumaczonej na polski książki „What is Gilbert & George?” poświęconej słynnemu duetowi. Artyści, nieprzerwanie od 1967 r. mieszkający na londyńskim East Endzie do tej pory czerpią z niego inspiracje. George: – Kiedy się tam wprowadziliśmy, większość ludzi, która tam żyła, była biedna, to często byli włóczędzy, ludzie dotknięci wojną. Wiele osób przyjechała z prowincji, wśród nich przestępcy seksualni, którym powiedziano w rodzinnych miejscowościach: „Jeśli jutro cię tu nie będzie, nie wniesiemy oskarżenia”. No to pakowali się do jednej walizeczki i lądowali na East Endzie. West End jest dla bogaczy, East End i Spitalfields to centrum wszechświata; mamy meczety, mamy kościoły chrześcijańskie różnych wyznań, różne formy zachowań, a po środku tego artystów, którzy nie wierzą w Boga.

Gilbert: – Każdego dnia chodzimy po ulicach Londynu i patrzymy, co do nas przemówi. Patrzymy i fotografujemy: rzeczy, ludzi, detale, symbole.

Stąd na fotografii towarzyszącej zaproszeniu na spotkanie z artystami widać panów G. (jak zawsze w garniturach) i parę ich bezdomnych przyjaciół siedzących na chodniku.

Bo – jak obaj zgodnie podkreślają (bez względu na to czy wypowiada się Gilbert czy George cały czas używają formy „my”) – od początku chcieli tworzyć sztukę, która będzie dotykała każdego, która nie będzie miała nic wspólnego z formalizmem, będzie za to sztuką dla ludzi i z ludzi – stąd m.in. pomysł na żywe, ludzkie rzeźby. I przypominają dyrektora jednej z galerii, z którym spotkali się po hucznie oblewanym wernisażu swych prac. Dyrektor był załamany, bo – jak wyznał zgnębiony – dzieła Gilberta i George'a spodobały się sprzątaczce! A sztuka powinna być przecież elitarna.

Opowiadają więc o „zwykłych” ludziach, do których twórczość G&G przemawia. O ciężarówce mijającej ich dom i kierowcy, który wychyla się z wozu: „Gilbert i George! Moje życie to pieprzona katastrofa, wasza sztuka mnie ocala!”

Podczas jednej z takich codziennych wędrówek po mieście natrafili na rzeczy z drugiej z ręki. Ktoś się wyprowadzał i zostawił to, czego nie potrzebował. George: – Tak znaleźliśmy płytę gramofonową z piosenką „Underneath the arches” („Pod łukami”). To było o nas.

W tym momencie Gilbert zaczyna głośno śpiewać, George się włącza i oto w Łaźni, gdzie architektonicznych łuków też nie brakuje, rozbrzmiewa piosenka z 1932 r., popularny przed wojną song w wykonaniu duetu Flanagan i Allen. Po polsku leci to tak: „Chodniki są naszą poduszką, nie ważne gdzie jesteśmy. Pod łukami marzymy swoje marzenia…”

Zabronić religii

Michael Bracewell zapytał artystów, przeciwników religii o ich pracę zatytułowaną „Zabronić religii”. George: – Kiedy powstał obraz „Zabronić religii”, ktoś do nas zapukał. Otwieram, a tu stary, uroczy ksiądz. „Chciałem wam podziękować za tę wspaniałą pracę” – mówi. – „W moim kościele gromadzi się wielu moich przyjaciół. Wszyscy są bardzo religijni. Ale ja chcę żeby oni byli dobrzy, nie religijni”.

Gilbert: – Muszę przyznać, że nie znoszę religii. Wystarczy spojrzeć na to, co się dzieje na świecie, wojny religijne, świat totalitarny. Ludzie wykorzystują religię, by bić się nawzajem. To faszyzm wiary.

Bracewell pyta też o agresję i przemoc, które przewijają się w pracach duetu. – Czy to reakcja na to, co się dzieje na świecie?

Mamy w sobie element destrukcyjny, mamy w sobie kochanka i zabójcę, swoją ciemną stronę. Oglądamy telewizję, wiemy, jak wygląda współczesny świat. Ale nie chcemy by nasze prace odzwierciedlały to, co się dzieje dziś. Chcemy by pokazywały, co będzie jutro.

Fuck the teachers!

Czas na pytania z sali. – Jesteście parą nie tylko w sztuce, ale i życiu. Wzięliście ślub. Czy wspieracie prawa gejów? – pyta opalony, siwy mężczyzna.

Zawsze wierzyliśmy w równość – odpowiada George. – Ale nie dzielimy płci na homo– i heteroseksualne. Dla nas to bez sensu. Powinniśmy sami decydować jak się definiujemy. Wierzymy tylko i wyłącznie w seks.

Takie podejście powinno być czymś zwyczajnym i powszechnym. Ale w sytuacji, gdy w Gdańsku trwają właśnie burzliwe, regularnie zakłócane przez organizacje prawicowe konsultacje społeczne na temat Modelu na Rzecz Równego Traktowania (bez względu na płeć, wiek, pochodzenie, religię, orientację seksualną), deklaracja artysty brzmi rewolucyjnie.

Potem ktoś pyta o garnitury. – To nasze umundurowanie – wyjaśnia George. – Szyjemy je u tego samego krawca, krój jest średnią wyciągniętą z modeli modnych w kilku różnych dekadach. Dzięki garniturom nigdy nie jesteśmy sprawdzani na lotniskach, bez problemu też dostajemy stolik w restauracji.

Ostatnie pytanie od publiczności dotyczy rad, jakich udzieliliby młodym ludziom, młodym artystom. George nie czeka z odpowiedzią: – Po pierwsze, kiedy jutro rano się obudzicie, usiądźcie na łóżku, zamknijcie powieki i nie wstawajcie dopóki nie zdecydujecie, co dziś chcecie powiedzieć światu. A po drugie: Fuck the teachers!

Zaraz potem zostaje wniesiony wielki tort udekorowany złotymi figurkami Gilberta i George'a (wszyscy zastanawiają się, czy te figurki są jadalne), życzenia i gratulacje przyjmują i artyści, i szefowa Łaźni. Goście ustawiają się w kolejce po ciasto i po autografy. Błyskają flesze, G&G cierpliwie pozują z każdym fanem. Pytam ich, co w ciągu tych pięćdziesięciu lat wspólnej pracy uważają za swój największy sukces, a co okazało się porażką. Odpowiadają, że ich sztuka to niespotykana podróż przez życie, polecają taką każdemu. Dzięki twórczości udało im się zbadać tyle różnych aspektów egzystencji. – Jako dzieciom nigdy to nam się nawet nie śniło – przyznają. I dodają, że dumni są ze swoich odbiorców i ich uznania – codziennie dostają listy od starych i młodych, dowody przyjaźni i zrozumienia.

80 lat British Council w Polsce

Wystawa w Gdańsku została zorganizowana we współpracy z British Council, zajmującą się współpracą kulturalną Wielkiej Brytanii z innymi krajami. British Council jest obecna w ponad 100 państwach, a w Polsce w tym roku obchodzi swoje 80-lecie. Z tej okazji zorganizowanych zostanie wiele imprez w całym kraju, a do Polski przyjadą kolejni znani brytyjscy artyści i ludzie związani z kulturą.

Na rozpoczęty w ten weekend Malta Festival w Poznaniu przyjeżdża producentka teatralna Rose Fenton, 22-24 czerwca na Big Book Festival w Warszawie zjawią się pisarze Karen McCarthy Woolf, Dan Richards, Laline Paull, Eve Ainsworth i Ziauddin Sardar, a jesienią w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie odbędzie się wystawa Lubainy Himid, laureatki nagrody Turnera.

British Council od lat współpracuje w organizacji wydarzeń kulturalnych z gdańskim CSW ŁAŹNIA. Najważniejsze wydarzenia zorganizowane do tej pory to wystawa „New Religion” Damiena Hirsta w 2015 r., „Jack Freak Pictures” Gilberta & George’a, której towarzyszyło spotkanie z artystami prowadzone przez Tima Marlowa w 2011 r. W tym samym roku w ramach festiwalu kultury brytyjskiej Brit Cult odbyły się m.in.: warsztaty Sarah Marsh „Mapping Memories and New Discoveries”, „SpeceFest!” – festiwal muzyki shoegaze oraz „BAA! Best of British Animation!” – pokaz najlepszych animacji brytyjskich.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Rynek

Siostrom tlen! Pielęgniarki mają dość. Dla niektórych wielka podwyżka okazała się obniżką

Nabite w butelkę przez poprzedni rząd PiS i Suwerennej Polski czują się nie tylko pielęgniarki, ale także dyrektorzy szpitali. System publicznej ochrony zdrowia wali się nie tylko z braku pieniędzy, ale także z braku odpowiedzialności i wyobraźni.

Joanna Solska
11.10.2024
Reklama