Kto spędził sobotnie przedpołudnie, oglądając transmisję ślubu Meghan Markle z księciem Harrym, ten musiał dostrzec, że było to wydarzenie wyreżyserowane w najdrobniejszym szczególe. Nic nie pozostawiono przypadkowi – zarówno elementy tradycyjne, jak i nowoczesne dobrano tak, by wypuścić w świat ważny przekaz dotyczący brytyjskiej monarchii. Przekaz mający wiele wspólnego z kwestiami rasowymi.
Na sprawy pochodzenia i koloru skóry Meghan Markle zwrócono uwagę niemal od razu, gdy jej związek z księciem stał się publiczny. Liczne seksistowskie i rasistowskie komentarze w sieci doprowadziły do dość niespotykanego oświadczenia syna następcy tronu (a ściśle jego osobistego sekretarza), w którym krytycznie odniósł się do tego, jak media portretują jego związek i ówczesną dziewczynę. To zachowanie bez precedensu w przypadku rodziny królewskiej, która niezależnie od tego, co pisze prasa, stara się powściągać i nie wdawać w dyskusje.
Płomienne kazanie
Ślub można by potraktować jako kontynuację działania księcia i jego narzeczonej, wymierzonego przeciw tym, którym nie podobają się pochodzenie i kolor skóry księżnej. Najważniejszy element ślubu – kazanie – powierzono amerykańskiemu duchownemu. Michael Curry, pierwszy afroamerykański biskup swojego Kościoła, wygłosił mowę, którą równie dobrze mógłby wygłosić w rodzinnym zgromadzeniu w Północnej Karolinie. Uważny słuchacz wyłowił z pełnego pasji kazania o miłości i jej sile nazwisko Martina Luthera Kinga. I choć kamera pokazywała nieco skonsternowane twarze brytyjskiej arystokracji – która wyraźnie przeżywała szok kulturowy – to młodzi wyglądali na bardzo z siebie zadowolonych. Niewątpliwie to płomienne kazanie, wywodzące się z tradycji jak najdalszej od szacownych murów windsorskiej kaplicy, wprowadziło do niej więcej życia, humoru i entuzjazmu, niż ktokolwiek się spodziewał.
Nieprzypadkowo dobrany repertuar
Oprawa muzyczna też była nieprzypadkowa. Chór Gospel zaśpiewał „Stand by Me”, romantyczną balladę, często przywoływaną w kontekście amerykańskiej walki o równe prawa dla czarnoskórych i traktowaną jak protest song. Członkowie The Kingdom Choir, którzy wykonali ten utwór, podkreślili, że była to dla nich sytuacja z jednej strony nieco surrealistyczna, a z drugiej – zwiastująca przemianę w rodzinie królewskiej.
Drugi występ muzyczny też nie był przypadkowy. Na wiolonczeli grał 19-latek Sheku Kanneh-Mason, który w 2016 roku jako pierwszy czarnoskóry Brytyjczyk wygrał prestiżowe wyróżnienie BBC dla najlepszego młodego muzyka roku. Jego występ być może dla wielu widzów – zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych (gdzie ślub oglądano bardzo chętnie mimo później pory) – okazał się najbardziej niecodziennym elementem ceremonii, jeśli wziąć pod uwagę, jak rzadko młodych czarnoskórych mężczyzn pokazuje się w mediach jako przedstawicieli kultury wysokiej.
Pozornie błahe gesty
To jasny sygnał od pary młodej. I ciepło przyjęty. Młode czarnoskóre kobiety – w Wielkiej Brytanii i USA – z radością przyjęły, że jedna z nich znalazła się w rodzinie królewskiej. Co równie ważne, nikt nie próbował pochodzenia Meghan Markle ukrywać. Wręcz przeciwnie, było częścią celebry.
Ostatecznie sama rodzina królewska – pojawiając się na ślubie, nawet nieco strapiona występem energicznego pastora – potwierdziła znaczenie obecności czarnoskórych obywateli swojego kraju. Nikt nie był tam „nie na miejscu”, a matka panny młodej doskonale odnalazła się w przyjacielskiej, już rodzinnej pogawędce z księciem Karolem. Te wszystkie gesty – choć z pozycji grupy uprzywilejowanej mogą się wydać błahe – zrobiły wrażenie na wielu obserwatorach uroczystości, którzy spodziewali się standardowego, mocniej osadzonego w tradycji ślubu.
Potencjał rodziny królewskiej
Coraz bardziej krytykowana brytyjska rodzina królewska nie ma wielkiego pola do manewru. Trudno się spodziewać, by ktokolwiek zdecydował się na skromny i oszczędny ślub, którego domagało się wielu przeciwników monarchii, a który z entuzjazmem przywitały tłumy zgromadzone wokół Windsoru. Niewątpliwie rola monarchii jest coraz częściej podważana. A Brytyjczycy zastanawiają się, czy po śmierci ich ukochanej królowej nie zrezygnować z tego niesłychanie drogiego reliktu dawnych czasów.
Ale jeśli wskazać jakąś ostatnią rolę, którą monarchia ma do odegrania, to byłoby to dawanie przykładu obywatelom, wzmacnianie pewnych postaw. Ślub Harry’ego i Meghan Markle pokazał, jak wielki potencjał ma jeszcze rodzina królewska, jeśli tylko zechce odpowiednio ze swej roli skorzystać. Od dziś każda dziewczyna czy chłopak przyprowadzający do domu narzeczoną czy narzeczonego innego koloru skóry albo pochodzenia będzie mogła/mógł powiedzieć rodzicom: skoro królowej to nie przeszkadza, to wam też nie powinno.
Czytaj także: Widowiskowa monarchia brytyjska