Ludzie i style

Dalekie podróże i długie loty – podwójna przyjemność

Dziś nie ma już marzeń zbyt śmiałych ani celów zbyt odległych. Dziś nie ma już marzeń zbyt śmiałych ani celów zbyt odległych. mat. pr.
Dziś można latać bez przeszkód w najdalsze rejony świata. A długi lot sam w sobie jest już namiastką podróży.
Linie lotnicze przygotowują szereg udogodnień dla osób, które decydują się na te długie podróże.mat. pr. Linie lotnicze przygotowują szereg udogodnień dla osób, które decydują się na te długie podróże.
Długi lot to namiastka i wstęp do podróży.mat. pr. Długi lot to namiastka i wstęp do podróży.

Do Nowego Jorku – plus minus dziewięć godzin. Do Pekinu – dziesięć. Do Miami – dwanaście. Do Bangkoku – także. Do Tokio – też, a jakże. Do Sydney – czternaście. Do Hawany – tyle samo. Do Dubaju – trochę ponad pięć. Mniej więcej tyle czasu trwają podróże z Warszawy do dalekich miejsc na świecie. Niewiele dłużej niż wyprawa pociągiem z polskiej stolicy do Przemyśla (do Dubaju leci się nawet sporo krócej). W jedną czy dwie doby da się przekroczyć równik i znaleźć na innym kontynencie. Świat się zbliżył i skurczył, można go bez końca oglądać i badać. Albo regularnie wracać tam, gdzie czujemy się jak u siebie. Do Ameryki, Australii, gdziekolwiek.

Pierwsze próby wzbicia się w powietrze podejmowano dawno temu, a mimo to sam fakt latania nadal ekscytuje i zadziwia. Pomyśleć, że Wilbur i Orville, znani światu lepiej jako bracia Wright, rzucali monetą, żeby ustalić, który z nich pierwszy wypróbuje 274-kilogramową maszynę. Przodek dzisiejszych samolotów wysoko nie poleciał, silnik wył w nim przeraźliwie, a dziób uderzył w piasek już kilkadziesiąt metrów za torem. Ale bracia i tak byli szczęśliwi, bo próba – nawet nieudana – zbliżała do rozwiązania zagadki latania. Z pożytkiem dla ludzkości, która lata teraz w tę i z powrotem dużo bardziej wyrafinowanymi maszynami, dużo dalej i dużo odważniej.

Wydaje się, że dziś nie ma już marzeń zbyt śmiałych ani celów zbyt odległych. Zresztą potrzeba eksploracji, zdobywania i odkrywania jest w człowieku silna od zawsze. Tak właśnie – potrzeba, nie kaprys. W jednym z felietonów w dzienniku „The Irish Times” publicystka Marie Murray pisze, że jesteśmy jak dzieci, które oddalają się od rodziców i wracają – jakoś umocnione, bogatsze. Podróże to przedłużenie dziecięcego etapu badania tego, co nieznane, przekraczania granic (także wyobraźni), szukania wrażeń i przygód, zdobywania doświadczeń. Ktoś kiedyś powiedział, że dziecko, stawiając pierwsze kroki, ma za sobą pierwszą poważną ekspedycję. Ta silnie zakorzeniona, nieco romantyczna potrzeba ruchu i poznania – pozostaje w nim na zawsze. W przeciwnym razie żaden człowiek nie zdobywałby szczytów i nie zgłębiał oceanów. Każdy jest migrantem i każdy jest obywatelem świata – uważa świetny argentyński reporter Martín Caparrós.

Ciągle trzeba eksplorować

Podróże leżą w ludzkiej naturze i jest to paradoksalne, bo w równej mierze potrzebujemy się ruszać, co łapać oddech, gdzieś odpocząć i na chwilę osiąść. Jechać, ale i wracać. Powiada się, że trzeba ruszać w świat przede wszystkim po to, żeby: wyjść poza strefę własnego komfortu (na pohybel rutynie), nabrać pewności siebie (o czym wie każdy, kto choć raz wybrał się gdzieś w pojedynkę), rozeznać się w różnicach kulturowych i obyczajowych (bo to szalenie rozwija, ale i uwrażliwia na ludzi). O bardzo pragmatycznych powodach podróżowania – jak praca w nowych warunkach, nawiązywanie kontaktów i nauka obcych języków, choćby tylko przez zasłuchanie – nie wspominając. Blogerzy, którzy stale przemieszczają się po świecie, podsuwają jedną podstawową radę: gdziekolwiek jesteś, poznaj jak najwięcej ludzi. Poprzez ludzi poznaje się miejsca i kultury. Kalecz więc język i popełniaj błędy, ale ich wysłuchaj.

Przedtem należy oczywiście pokonać tysiące kilometrów w samolocie. Doświadczeni podróżnicy służą przykładem i podpowiadają, co zabrać na pokład, żeby tę podróż sobie umilić: słuchawki, książki, ładowarkę do telefonu i innych urządzeń, przepaskę na oczy, małą poduszkę, długopis (a nuż się przyda). Dobrze, rzecz jasna, mieć na sobie wygodne ubrania. Podstawowa zasada: umiar. I życzliwość dla współpodróżujących. Są też oczywiste wskazówki, czego nie zabierać. Tu też liczy się umiar i szacunek dla osób, które podróżują z nami. Najlepiej więc nie przesadzać z przekąskami (są na pokładzie) i mieć przy sobie jak najmniej rzeczy, które intensywnie… pachną.

Długa podróż samolotem

Linie lotnicze przygotowują szereg udogodnień dla osób, które decydują się na te długie podróże – podsuwają magazyny do czytania, filmy i programy w różnych wersjach językowych, audiobooki, kanały radiowe. Niektórzy przewoźnicy mają w ofercie specjalne playlisty z muzyką, dostosowane do nastroju wyciszenia, pobudzenia, medytacji itd. W długiej podróży można też wreszcie nadrobić seriale – w całości. Albo nawet kogoś poznać.

Długi lot to zresztą namiastka i wstęp do podróży. W wypuszczonym niedawno przez Lufthansę klipie „Why do you love the world?” (Dlaczego kochasz świat) bohaterowie, umoszczeni w samolotowych fotelach na tle różnych miejsc i zabytków, odpowiadają: bo jest piękny. Bo nic tak nie poszerza horyzontów jak zgłębianie jego tajemnic. Bo tylu w nim fascynujących ludzi. Bo – i to chyba najlepsze podsumowanie – wydaje się wielki i mały zarazem. Dużo jest na świecie do odkrycia. I prawie wszystko w zasięgu ręki.

Niemiecki przewoźnik w swojej najnowszej kampanii proponuje: „Say Yes to the World” – powiedz światu „tak” – i obniża ceny na loty do USA. W konkursie, który towarzyszy akcji, można wbić pinezkę w wirtualną mapę i wygrać podróż do dowolnego, wskazanego przez siebie miejsca. Dobra okazja, żeby spełnić jak najśmielsze marzenie.

***

Materiał powstał we współpracy z firmą Lufthansa w ramach kampanii „Say Yes to the World” (https://yestotheworld.com/pl/pl).

Polityka 13.2018 (3154) z dnia 27.03.2018; Odkrywanie świata — prezentacja; s. ${issuePage}
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama