Ludzie i style

Wzgórza hipokryzji

Zakłamane Hollywood. Czy podniesie się po skandalach?

Producent filmowy Harvey Weinstein w otoczeniu aktorek na imprezie z okazji wręczenia Złotych Globów w 2015 r. Producent filmowy Harvey Weinstein w otoczeniu aktorek na imprezie z okazji wręczenia Złotych Globów w 2015 r. Angela Weiss / Getty Images
Hollywood wydawało się miejscem liberalnym, idealnym do życia, ale rzeczywistość to zweryfikowała za sprawą kilku odważnych kobiet.
Czy Alec Baldwin (z lewej) chciałby dziś zrobić sobie zdjęcie w towarzystwie Jamesa Tobacka i Romana Polańskiego? Zdjęcie z 2013 r.Planet Photos Czy Alec Baldwin (z lewej) chciałby dziś zrobić sobie zdjęcie w towarzystwie Jamesa Tobacka i Romana Polańskiego? Zdjęcie z 2013 r.
Trump wygrał i sprawuje najwyższe stanowisko mimo poważnych oskarżeń ze strony dwudziestu kobiet, potencjalnie jest więc dziś najważniejszym, choć na razie nietykalnym agresorem seksualnym.Gage Skidmore/Wikipedia Trump wygrał i sprawuje najwyższe stanowisko mimo poważnych oskarżeń ze strony dwudziestu kobiet, potencjalnie jest więc dziś najważniejszym, choć na razie nietykalnym agresorem seksualnym.

Kiedy aktorka stoi przed kamerą, nawet na planie dużej hollywoodzkiej produkcji, często otoczona jest wyłącznie mężczyznami. Kobiety zajmują się włosami, make-upem, garderobą – ale rzadko są częścią ekipy technicznej. Natalie Portman niedawno zastanawiała się nawet publicznie, czy takie odizolowanie na planie, którego sama doświadczyła, nie jest celowe? Wszak kobietom nadal trudniej zrobić karierę reżyserską lub operatorską. I nawet ona, zajmująca wyjątkowo mocną pozycję z Oscarem za rolę pierwszoplanową i po debiucie reżyserskim, też może opowiedzieć historie o niedopuszczalnym traktowaniu ze strony mężczyzn w pracy. Pozycja zawodowa nic w sposobie jej traktowania nie zmieniła. A dla Portman właśnie izolacja na planie jest przyczyną tego, że kobiety nie miały świadomości skali problemu, jaką jest molestowanie seksualne w amerykańskim show-biznesie.

Obecna sytuacja jest już trochę inna. W erze po Harveyu Weinsteinie (pierwszym mężczyźnie, którego za upokarzające działania publicznie rozliczyły kobiety) całe Hollywood właściwie każdego dnia jest na krawędzi poważnego kryzysu. W mediach wypływają kolejne zarzuty o niewłaściwe zachowania seksualne i szybko niszczą kariery następnych wysoko postawionych mężczyzn (do tej pory 30 bardzo wpływowych osób). A ponieważ takie oskarżenia mocno oddziałują także na całe firmy produkcyjne i przypisane im kolejne projekty, niewinni i postronni pracownicy branży filmowej też się boją, bo nie potrafią przewidzieć, co będzie dalej z ich zobowiązaniami zawodowymi.

Skandale zawsze były częścią przemysłu rozrywkowego i w Hollywood wypracowane zostały metody, jak sobie z nimi radzić: formułowane przez publicystów oficjalne zaprzeczające stanowiska, pieniądze wypłacane za milczenie, potem tymczasowa banicja i następujące po niej odkupienie. Tym razem jednak sytuacja pozostaje nieprzewidywalna. Tego skandalu nie sposób kontrolować. Rykoszetem na całym świecie odbiła się afera Weinsteina, który latami zatrudniał byłych agentów Mosadu, by zbierali kompromitujące materiały na ponad setkę kobiet napastowanych przez niego seksualnie lub gwałconych.

Za tymi pierwszymi ofiarami poszły kolejne, piszące w mediach społecznościowych pod jednym hasztagiem #MeToo o krzywdzie z rąk osób publicznych: polityków, sportowców, dziennikarzy, filmowców. Cztery kolejne osoby publicznie zarzuciły napaść seksualną Romanowi Polańskiemu. Polski reżyser zaprzeczył poprzez swojego prawnika, ale szwajcarska prokuratura zbada oskarżenia kobiety o gwałt z 1972 r. Sprawa dołącza teraz do dotyczącej seksu z nieletnią, którą od 1978 r. prowadzi przeciwko ukrywającemu się we Francji Polańskiemu amerykański system sprawiedliwości.

Skoro historie dotyczące Polańskiego, jak również Weinsteina, sięgają nawet kilka dekad wstecz, to dlaczego kobiety wcześniej o tym nie mówiły? „Przyczyny opóźnienia są złożone, prawdopodobnie obejmują wstyd, piętno bycia postrzeganym jako ofiara, negatywne doświadczenia z próbą ujawnienia czegoś wcześniej, a także obawy przed obarczeniem ich winą za to wydarzenie – napisała profesor psychiatrii Joan Cook z Uniwersytetu Yale. – A jeśli chodzi o zgłaszanie molestowania seksualnego, kobiety boją się o swoją pracę, o awanse lub odbywane praktyki”. O nagle wybuchających seriach oskarżeń, które kończą kariery w Hollywood, mówi się już jako o efekcie Weinsteina, ale to nie jego koszmarny przypadek uzbroił kobiety w niezbędną odwagę.

Taśma na ustach

Hollywood jest w tej chwili przede wszystkim miejscem, gdzie poważne problemy współczesnych kobiet mogą zostać zauważone. A dla badaczy problematyki kobiecej, członków międzynarodowych organizacji medycznych to jest tylko wynikowa ogromnego wzrostu aktywizmu kobiet. Reakcja na zjawisko przekraczające granice państwowe i różnice klasowe, na globalną pandemię, jaką jest przemoc wobec kobiet – według Światowej Organizacji Zdrowia jedna na trzy na świecie doświadcza przemocy seksualnej przed ukończeniem 15. roku życia. Choć wydarza się to częściej w kulturach, w których są duże różnice sił między mężczyznami i kobietami, to ma miejsce także tam, gdzie wspierane jest równouprawnienie. Choćby w Stanach Zjednoczonych czy Polsce, bo słabe rozwiązania prawne dla przestępców seksualnych też mogą przyczynić się do większej intensyfikacji takich zachowań.

Ważniejsza od przemocy Weinsteina jest więc dla kobiet – ze wzgórz Hollywood czy spoza nich – reakcja na działania sprawujących władzę populistycznych polityków, którzy odpowiadają za ograniczającą prawa kobiet legislację. W Polsce liczne Czarne Protesty były wynikiem prób ograniczenia przez rządzących dostępu do aborcji ze względów medycznych. Obywatelki mogły obserwować także zaniedbania prokuratury w sprawach gwałtu zbiorowego w Łodzi czy gwałtu na niepełnosprawnej w Zamościu. A minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zdecydował również o nieprzyznaniu kolejnej dotacji dla Niebieskiej Linii, telefonu zaufania dla ofiar przemocy. Numer 22 668 70 00 działa teraz tylko dzięki publicznej zbiórce.

W Stanach Zjednoczonych również trwają aktywnie wspierane przez rozpoznawalne twarze z Hollywood publiczne zbiórki na organizację zajmującą się udzielaniem pomocy medycznej kobietom Planned Parenthood, której Donald Trump odciął dostęp do funduszy federalnych. I to prezydent Stanów Zjednoczonych wydaje się ważnym katalizatorem dla globalnego ruchu #MeToo. Kobiety zareagowały gwałtownym oburzeniem na jego wybór, wtedy zaczęły się zastanawiać nad znaczeniem własnych złych doświadczeń. Trump wygrał i sprawuje najwyższe stanowisko mimo poważnych oskarżeń ze strony dwudziestu kobiet, potencjalnie jest więc dziś najważniejszym, choć na razie nietykalnym agresorem seksualnym.

Przypadki z Hollywood potwierdziły istnienie akceptacji kulturowej dla takiej nietykalności. Choć o atakach seksualnych Weinsteina środowisko filmowe dobrze wiedziało od dawna, pozwalało mu je kontynuować do czasu, aż kobiety zaczęły o tym mówić publicznie. Wynik tego typu przyzwolenia jest taki, że gdy „LA Times” opublikowało kolejny materiał śledczy o reżyserze Jamesie Tobacku i umieściło w nim zweryfikowane świadectwo 38 zaatakowanych kobiet, to w ciągu dwóch następnych dni gazeta odebrała ponad 200 telefonów od kolejnych potencjalnych ofiar, które opisywały dokładnie jego sposób działania.

James Gunn, reżyser „Strażników Galaktyki”, także zareagował wtedy na te zarzuty, mówiąc, że wiedział o co najmniej 15 kobietach, które twierdziły, iż Toback je nękał i że od lat ostrzegał kolejne, by go unikały. „Zachował się w ten sposób wobec trzech dziewczyn, z którymi się spotykałem, dwóch moich najlepszych przyjaciółek i członka rodziny... dwa razy” – dodał Gunn. Toback działał tak jak Weinstein, oferował role w przygotowywanych przez siebie filmach, by potem w trakcie spotkań dotyczących współpracy zachowywać się wobec młodych aktorek niestosownie. Selma Blair i Rachel McAdams zostały poproszone, by w ramach pracy nad potencjalną rolą zaczęły na spotkaniu z nim rozmawiać o własnych doświadczeniach seksualnych. Toback manipulował, posługując się tym samym językiem, którego używa się na kursach aktorskich. Mówił, że należy podejmować ryzyko, a nawet poczuć zagrożenie – bo tylko to wybije aktorkę z jej poczucia komfortu i pozwoli jej lepiej zagrać.

Choć z naszej perspektywy może się wydawać, że Hollywood jest wstrząsane kolejnymi oskarżeniami, społeczność Los Angeles reaguje jednak w sposób bardziej stonowany. A aktorki takie jak Rose McGowan, Asia Argento, które publicznie oskarżyły Weinsteina o gwałt, są małą, odważną mniejszością. Reszta pracowników branży śledzi te wydarzenia bardzo uważnie, ale nadal ma poczucie, że opowiedzenie w mediach o przemocy ze strony przełożonych oznaczałoby dla nich koniec kariery. I choć nie mogą uwierzyć, że niektóre osoby, z którymi mieli do czynienia, nie znalazły się jeszcze na czarnej liście, to nie chcą być pierwszymi, którzy o tym opowiedzą. Dotyczy to producentów, aktorów, scenarzystów i członków ekipy filmowej, którzy mogliby pogrążyć różnych przełożonych praktykujących mobbing czy molestowanie.

„Zwłaszcza kobiety na niższych stanowiskach mają po prostu taśmę izolacyjną na ustach, bo boją się, czy dostaną następne zlecenie – mówiła aktorka Kristen Stewart na wieczorze „Women in Hollywood”. – Nie jestem w stanie zliczyć, ile razy ratowałam makeupistki od zaczepiających je operatorów. Ratowałam, to znaczy mówiłam im wtedy, by przestali. Byli przez chwilę stremowani, ale i tak te zaczepki powtarzali na planie codziennie”.

Oświadczenie po amerykańsku

Natura opowiadania takich historii w mediach powoli będzie się zmieniać. „Ludzie zaczynają zadawać pytania: dobrze, a co wiedziała firma Weinsteina? Co wiedział jego brat Bob Weinstein? A co z aktorkami? Wszystkie miały agentów, prawda? Czy oni wiedzieli? A co ze studiami, które współpracowały z firmą Weinsteina? Coraz więcej pytań będzie zadawanych ludziom, którzy byli w tym od dawna i nic z tym nie zrobili” – wymieniał Matthew Belloni, redaktor naczelny „The Hollywood Reporter” w amerykańskim radiu publicznym NPR.

Sprawy z przeszłości są wszak trudne do udowodnienia, opierają się na poszlakach i nie wiadomo, czy któremuś z odpowiedzialnych zostaną postawione oficjalne zarzuty. Obecnie ludzie, z którymi Harvey Weinstein, James Toback czy Roman Polański wchodzą w kontakt, muszą więc odpowiedzieć na pytania etyczne. Czy np. organizacje charytatywne powinny teraz od oskarżonych przyjmować pieniądze?

Co najmniej dwie instytucje w Stanach Zjednoczonych, Rutgers University i Clinton Foundation, postanowiły zachować fundusze od Harveya Weinsteina, broniąc się, że mogą zrobić z nimi więcej, wspomagając swoje szlachetne cele, niż zwracając je człowiekowi podejrzewanemu o molestowanie i gwałty. Jednak jego oferta przekazania 5 mln dol. Uniwersytetowi Południowej Kalifornii, by wesprzeć młode reżyserki, została odrzucona. Wydaje się oczywiste, że oferta wsparcia finansowego ogłoszona zaraz potem, gdy pojawiły się pierwsze teksty o jego zachowaniu w „The New York Times” i w „New Yorkerze”, była tylko desperacką próbą uratowania reputacji. Jeżeli bogaty i potężny człowiek chciałby odzyskać zaufanie społeczne poprzez hojne gesty, to musiałby do tego podejść w mniej wykalkulowany sposób.

Podobny problem dotyczy publicznych oświadczeń, odpowiedzi mężczyzn na oskarżenia ze strony kobiet. Amerykański przemysł rozrywkowy – wydający w tym momencie seryjnie takie oświadczenia – pokazuje tylko, jak rozmywać w nich odpowiedzialność potencjalnych sprawców i podważać wiarygodność ofiar. Najbardziej absurdalna jest odpowiedź założyciela studia Pixar Johna Lassetera, który ogłosił, że na sześć miesięcy zrezygnuje teraz z pracy, ponieważ odbył „bolesne rozmowy” na temat „niechcianych uścisków”.

Żaden z oskarżanych mężczyzn nie jest w stanie w swoich przepełnionych smutkiem słowach przyznać, z jakiego powodu właściwie jest im tak przykro. Jest za to sporo o „niekomfortowych sytuacjach” i „szacunku dla kobiet”. Podobną ścieżkę obrał w Polsce Michał Wybieralski, szef Wyborczej.pl, oskarżony w Codzienniku Feministycznym o molestowanie seksualne i przemoc. „Przepraszam wszystkie osoby – autorki tekstu i inne osoby, jeśli takie są – które poczuły się urażone, molestowane czy prześladowane przez moje wypowiedzi czy zachowania. Ogromnie tego żałuję, nie było to nigdy moją intencją” – pisał, choć wtedy, pod koniec listopada, było już wiadomo, że wymijające strategie nie zdobywają poparcia opinii publicznej.

Wygnani i tolerowani

Hollywood, gdzie bez przerwy chodzi maszyna produkcyjna, na razie nie wprowadza jeszcze zapobiegawczych zmian strukturalnych, ale podejmuje gwałtowne decyzje. Jak ta związana z Kevinem Spaceyem, oskarżonym o molestowanie seksualne młodych mężczyzn na planie produkcji teatralnych, filmowych i telewizyjnych. Ridley Scott, który wtedy kończył postprodukcję dramatu kryminalnego „Wszystkie pieniądze świata”, postanowił na tak późnym etapie zastąpić Spaceya – grającego miliardera Johna Paula Getty’ego – innym aktorem. Z Christopherem Plummerem musiał wrócić na plan, bo Getty jest istotną dla filmu postacią, choć nie mógł już zmienić zaplanowanej na 22 grudnia daty premiery. Ogłoszono też, że ostatni sezon serialu „House of Cards” nie będzie miał w obsadzie Spaceya, który był główną gwiazdą serii.

Nie wszyscy oskarżani mężczyźni w Hollywood nadają się najwyraźniej do wymiany. Poważnych, udokumentowanych przewinień wobec kobiet niektórym nadal się nie pamięta, nawet w obecnym klimacie przemian obyczajowych. Na Oscarach w marcu 2018 r. statuetkę w kategorii najlepsza aktorka w roli pierwszoplanowej wręczać będzie Casey Affleck, aktor, który poszedł na ugody sądowe z dwiema kobietami, producentką i operatorką, bo miał je mobbingować i napastować seksualnie na planie debiutu reżyserskiego „Joaquin Phoenix. Jestem, jaki jestem”. Obecność Afflecka na ceremonii wynika z oscarowej tradycji – poprzednio odbierał statuetkę za najlepszą rolę pierwszoplanową w filmie „Manchester by the Sea”. Wtedy też już było wiadomo o jego zachowaniu wobec kobiet.

Istniał już wtedy również wyraźny podwójny standard między tym, jak został potraktowany Affleck, który wypłacił za swoje zachowanie odszkodowania, od tego, jak Akademia Filmowa podeszła do Nate’a Parkera, uniewinnionego lata wcześniej w sprawie o gwałt. Pogrzebała wtedy szanse jego filmu „Narodziny narodu” na Oscara i Parker nie będzie mógł nigdy odbudować kariery reżyserskiej. Nie trzeba chyba dodawać, że Affleck jest biały, a Parker jest Afroamerykaninem.

Niektórym gwiazdom mimo udokumentowanych zarzutów w życiu prywatnym udaje się odbudować wizerunek publiczny. Czy kogoś dziwi jeszcze, że skazany za rasistowskie wypowiedzi i przemoc wobec matki własnego dziecka Mel Gibson wypowiada się na temat kryzysu obyczajowego w Hollywood? A przy okazji premiery komedii rodzinnej „Co wiecie o swoich dziadkach?” z przejęciem opowiada o tym, że skandale obyczajowe z udziałem innych ludzi będą teraz przynosić uzdrawiające moralne zmiany.

Jeśli coś zmianę przyniesie, to raczej praktyczne rozwiązanie problemu, sugerowane przez feministkę Glorię Steinem: „Sytuacja na planie filmowym zmieni się, ale tylko wtedy, gdy kobiety i mężczyźni będą zarabiać tyle samo. Na planie filmowym my, kobiety, potrzebujemy, by supergwiazdorzy zaprotestowali i zażądali identycznych pieniędzy dla swojej ekranowej partnerki. W Hollywood są też dobrzy mężczyźni, którzy by to dla kobiet zrobili”. Pora więc, by ci dobrzy ujawnili swoją obecność – to taki sen na miarę lepszej fabryki snów.

Polityka 50.2017 (3140) z dnia 12.12.2017; Ludzie i Style; s. 74
Oryginalny tytuł tekstu: "Wzgórza hipokryzji"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Świat

Ukraina przegrywa wojnę na trzech frontach, czwarty nadchodzi. Jak długo tak się jeszcze da

Sytuacja Ukrainy przed trzecią zimą wojny rysuje się znacznie gorzej niż przed pierwszą i drugą. Na porażki w obronie przed napierającą Rosją nakłada się brak zdecydowania Zachodu.

Marek Świerczyński, Polityka Insight
04.11.2024
Reklama